" Życie w modlitwie" - Rozdział 1 ~ Andrew Murray
Rozdział 1.
GRZECH I PRZYCZYNA
ZANIEDBANIA MODLITWY
Jeśli
sumienie ma wykonać swoją pracę, a skruszone serce ma poczuć
swoją nędzę, konieczne jest, aby każdy z nas nazwał swój
grzech po imieniu. Wyznanie musi być dogłębne i osobiste. Na
spotkaniu pastorów nie ma prawdopodobnie grzechu, do którego każdy
z nas powinien się przyznać z większym wstydem – winny, bardzo
winny – niż grzech zaniedbania modlitwy.
Co więc
sprawia, że zaniedbanie modlitwy jest, aż tak wielkim grzechem? Na
pierwszy rzut oka wygląda to prawie, jak słabość. Tyle się mówi
o braku czasu i o różnych rozkojarzeniach, że wina w całej
sytuacji nie jest rozpoznawana. Niech stanie się to naszym szczerym
pragnieniem na przyszłość, aby grzech zaniedbania modlitwy, był
dla nas uważany prawdziwie za grzech. Rozważmy to:
1. Jakim
jest to oddaleniem (odstępstwem) od Boga
Święty i
godzien najwyższej chwały Bóg zaprasza nas do przyjścia do Niego,
do rozmowy z Nim, do wołania o rzeczy, których potrzebujemy i do
poznania, jakim błogosławieństwem (szczęściem) jest społeczność
z Nim. On nas stworzył, a my możemy znaleźć w Nim naszą
największą chwałę i zbawienie.
Jaki użytek
zrobimy z tego niebiańskiego przywileju? Ilu jest takich, którzy
poświęcają tylko pięć minut na modlitwę! Mówią, że nie mają
czasu, ani pragnienia w sercu, aby się modlić; nie wiedzą, jak
spędzić pół godziny z Bogiem! To nie jest tak, że oni absolutnie
się nie modlą; modlą się każdego dnia, ale nie mają radość z
modlitwy, jako wyrazu jedności z Bogiem, która pokazuje, że Bóg
jest wszystkim dla nich.
Jeśli
przyjaciel przyjdzie do nich w odwiedziny, mają czas, znajdują go,
nawet gdyby musieli coś poświęcić, byle tylko nacieszyć się
rozmową z nim. Tak, mają czas na wszystko, co ich naprawdę
interesuje, ale nie, aby ćwiczyć się w społeczności z Bogiem i
rozkoszować się Nim. Znajdują czas na coś, co może im służyć,
ale dzień po dniu, miesiąc po miesiącu mija, a oni nie potrafią
znaleźć czasu, aby spędzić godzinę z Bogiem.
Czy nasze
serca nie zaczynają zauważać jaką hańbą i pogardą wobec Boga
jest to, że śmiemy powiedzieć, że nie potrafimy znaleźć czasu
na społeczność z Nim? Jeśli zaczynamy jasno widzieć w nas ten
grzech, to czy nie będziemy z głębokim wstydem wołać: "Biada
mi, bo jestem zgubiony, O Boże; miej litość dla mnie i wybacz ten
straszny grzech”. Rozważmy to dalej:
2. Jest
to przyczyna ubogiego życia duchowego
Jest to
dowód, że w przeważającej części, nasze życie jest nadal w
mocy "ciała". Modlitwa jest pulsem życia; przez zbadanie
pulsu, lekarz może powiedzieć, jaki jest stan serca. Grzech
zaniedbania modlitwy jest dowodem dla zwykłego chrześcijanina lub
pastora, że życie Boże w duszy człowieka jest w śmiertelnej
chorobie i słabości.
Wiele
zostało powiedziane o słabości Kościoła w wypełnianiu swojego
powołania, aby wywierać wpływ na swoich członków w celu
uwolnienia ich spod władzy świata, w celu dostosowania ich do
świętego życia oddanego Bogu. Wiele również, powiedziano o
obojętność wobec milionów pogan, których Chrystus powierzył
Kościołowi, aby ten mógł dać im poznać miłość i zbawienie
Chrystusowe. Co takiego jest powodem, że wiele tysięcy
chrześcijańskich robotników na świecie nie wywiera większego
wpływu? Nic innego jak - zaniedbanie modlitwy
w ich służbie. Pośród całej swej
gorliwości w badaniu Pisma oraz w działalności Kościoła i mimo
całej wierność w głoszeniu i rozmowach z ludźmi, oni nie mają
nieustannej modlitwy, która ma dołączone obietnice Ducha i moc z
wysokości. Jest to nic innego, jak grzech zaniedbania modlitwy,
który jest przyczyną braku silnego duchowego życia! Rozważmy to
dalej:
3.
Straszna strata, którą Kościół cierpi wskutek zaniedbania
modlitwy przez pastora
W interesie
pastora leży szkolenie wiernych do życia w modlitwie, ale jak może
lider to robić, jeżeli sam tylko trochę rozumie sztukę rozmowy z
Bogiem i otrzymywania od Ducha Świętego, na co dzień obfitej łaski
z Nieba, dla siebie i swojej pracy? Nie może on z entuzjazmem
wskazać drogi, czy wyjaśnić działania skoro sam nią nie idzie.
Ile jest
tysięcy chrześcijan, którzy nie wiedzą prawie nic o radości
społeczności z Bogiem w modlitwie? Ilu jest takich, którzy wiedzą
coś o tym i wyczekują dalszego wzrostu tej wiedzy, ale w głoszeniu
Słowa nie mają uporczywego dążenia, aby osiągnąć obdarzenie.
Powód jest prosty, pastor rozumie tylko trochę z sekretu potężnej
modlitwy i nie daje modlitwie miejsca w swojej służbie, które
naturalnie w tej sprawie i w woli Boga, jest nieodzownie konieczne.
Och, jaką różnicę powinniśmy zauważyć w naszych zborach, gdyby
pastorzy mogliby dostrzec we właściwym świetle grzech zaniedbania
modlitwy i uwolnić się od niego! Rozważmy to dalej:
4.
Niemożność głoszenia Ewangelii wszystkim ludziom (jak to nam
Chrystus nakazał robić) tak długo jak ten grzech nie zostanie
pokonany i usunięty
Wielu uważa,
że ogromną potrzebą misji jest pozyskanie mężczyzn i kobiet,
którzy oddadzą się Panu, aby walczyć w modlitwach o zbawienie
dusz. Uważa się również, że Bóg jest chętny i zdolny uratować
i obdarzać błogosławieństwem (szczęściem) świat, który On
odkupił, gdyby jego ludzie chcieli i byliby gotowi, aby zanosić do
Niego dniem i nocą wołania. Jak może zgromadzenie być do tego
doprowadzone, chyba że nastąpi najpierw całkowita zmiana wśród
pastorów i że zaczną zauważać, jak niezbędną rzeczą jest: nie
głoszenie, nie duszpasterskie wizyty, nie działalność kościoła,
ale wspólnota z Bogiem w modlitwie, tak długo, aż nie zostaną
przyobleczeni mocą z wysokości.
Och,
żeby te wszystkie myśli i praca, oraz oczekiwania dotyczące
Królestwa mogły doprowadzić nas do dostrzeżenia grzechu
zaniedbania modlitwy! Boże pomóż nam to wykorzenić! Boże wybaw
nas z tego przez Krew i moc Jezusa Chrystusa! Boże naucz każdego
pastora dostrzegać, jak wspaniałe miejsce mógłby zająć, jeśli
najpierw zostałby uwolniony od tego korzenia zła; tak, że z odwagą
i radością, w wierze i wytrwałości mógłby podążać za swoim
Bogiem.
Grzech
zaniedbania modlitwy! Pan położył na naszych sercach brzemię tego
grzechu, tak ciężkie, że nie będziemy mieli odpocznienia dopóty,
dopóki nie zostanie ono zabrane daleko od nas w mocy imienia Jezusa
, On uczyni to możliwym dla nas.
Świadek
z Ameryki
W
1898 roku, było dwóch członków prezbiterium w Nowym Jorku, którzy
uczestniczyli w konferencji Northfield dla pogłębienia życia
duchowego. Powrócili oni do pracy z nowym zapałem. Starali się
doprowadzić do ożywienia w całym prezbiterium. W spotkaniu które
poprowadzili, przewodniczący zapytał braci o ich życie modlitewne:
„Bracia” powiedział „zróbmy dziś wyznanie przed Bogiem i
przed sobą nawzajem. To nam pomoże. Niech każdy kto spędza pół
godziny każdego dnia z Bogiem w zawiązku z jego pracą w Kościele
podniesie rękę w górę?” Jedna ręka została podniesiona. Pytał
dalej: „Wszyscy, którzy w ten sposób spędzacie 15 min podnieście
rękę.” Nawet nie połowa rąk była podniesiona. Następnie
powiedział : „Modlitwa to siła robocza Kościoła Chrystusa, a
połowa robotników prawie z niej nie korzysta! Wszyscy, którzy
spędzają 5 min niech podniosą rękę.” Wszystkie ręce poszły w
górę. Ale jeden człowiek przyszedł później z wyznaniem, że nie
był pewien, czy spędzał każdego dnia chociaż pięć minut w
modlitwie. „To jest,” powiedział, „przerażające objawienie
jak mało czasu spędzam z Bogiem.”
Przyczyny
zaniedbania modlitwy.
W
spotkaniu modlitewnym starszych jeden brat postawił pytanie: "Co
zatem jest przyczyną tak wielkiego zaniedbania modlitwy? Czyż nie
jest to niewiara?”
Odpowiedzią
było: „Z pewnością; ale za tym przychodzi pytanie, co jest
przyczyną braku wiary?” Kiedy apostołowie zapytali Pana Jezusa:
„dlaczego my nie mogliśmy wypędzić demona?” Jego odpowiedzią
było: „przez wasze niedowiarstwo.” Wyjaśnił dalej: „Ale ten
rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post.”
(Mat. 17.19-21). Jeśli życie nie jest zaparciem się samego siebie
– postem – czyli porzuceniem tego świata; modlitwą – czyli
uchwyceniem się Nieba, to wiara nie może być ćwiczona. W życiu
według ciała, a nie według ducha znajdujemy źródło zaniedbania
modlitwy, na które narzekamy. Gdy wyszliśmy ze spotkania jeden brat
powiedział do mnie: „Na tym polega cała trudność, że pragniemy
modlić się w Duchu i w tym samym czasie chodzić w ciele, a to jest
nie możliwe.”
Jeśli
ktoś jest chory i pragnie wyleczenia, priorytetem jest znalezienie
prawdziwej przyczyny choroby. Jeżeli dana przyczyna nie zostanie
rozpoznana, a uwaga skierowana zostaje do podrzędnych lub
domniemanych, ale nie rzeczywistych przyczyn, wtedy uzdrowienie nie
wchodzi w rachubę. W podobny sposób jest niezwykle ważnym dla nas,
aby uzyskać prawidłowy wgląd w przyczyny tego smutnego stanu
martwoty i niepowodzenia w komorze modlitwy, która powinna być tak
błogosławionym miejscem dla nas. Starajmy się w pełni zdać
sobie sprawę z tego, co jest korzeniem tego zła.
Pismo
uczy, że istnieją tylko dwa możliwe stany dla chrześcijanina.
Jeden to chodzenie według Ducha, a drugi to chodzenie według ciała.
Te dwie siły są ze sobą w konflikcie nie do pogodzenia. Okazuje
się więc w przypadku większości chrześcijan, że podczas gdy my
dziękujemy Bogu, że są oni nowo narodzeni z Ducha i że otrzymali
dar życia Bożego – to ciągle jednak ich zwykłe, codzienne życie
nie jest przeżywane według Ducha, lecz według ciała. Paweł
napisał do Galacjan: „Czy aż tak nierozumni jesteście?
Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie?” (Gal 3.3).
Ich służba opierała się na cielesnych zewnętrznych zabiegach.
Oni nie rozumieli, że gdy dopuszcza się wpływ "ciała" w
służbie Bogu, prowadzi to wkrótce do jawnego grzechu.
Paweł
wspomina jako efekt „ciała” nie tylko ciężkie grzechy, takie
jak cudzołóstwo, morderstwo, pijaństwo, ale również bardziej
zwyczajne grzechy codziennego życia – gniew, spór, wrogość,
zazdrość; napomina on więc: „ według Ducha postępujcie, a nie
będziecie pobłażali żądzy cielesnej ... Jeśli według Ducha
żyjemy, według Ducha też postępujmy” (Gal 5.16, 25.). Duch
musi być uczczony nie tylko jako autor nowego życia, ale również
jako lider i dyrektor całej naszej pielgrzymki. W przeciwnym
razie jesteśmy, jak to nazwał apostoł –„cieleśni.”
Większość
chrześcijan posiada niewielkie zrozumienie tego tematu. Oni nie mają
rzeczywistej wiedzy o głębokiej grzeszności i bezbożności tej
cielesnej natury, która do nich należy i której podświadomie
ustępują. „Bóg ... potępił grzech w ciele” (Rzym. 8.3) – w
krzyżu Chrystusa. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa,
ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami”
(Gal. 5.24). „Ciała” nie da się poprawić lub uświęcić.
„Zamysł ciała jest wrogi Bogu; bo nie podlega prawu (zakonowi)
Bożemu, bo też nie może" (Rzym. 8.7). Nie ma innego sposobu
radzenia sobie z „ciałem” niż jak to zrobił Chrystus, niosąc
je na krzyż. "Nasz stary człowiek został wespół z Nim
ukrzyżowany" (Rzym. 6.6).; wiec my przez
wiarę również krzyżujemy je,
uważamy i traktujemy je, jako przekleństwo, które znajduje
właściwe miejsce na przeklętym krzyżu.
Wielce
zasmuca fakt, jak wielu jest chrześcijan, którzy rzadko myślą i
mówią szczerze o głębokiej i niezmierzonej grzeszności „ciała”
– „We mnie (to jest w moim ciele) nie mieszka dobro" (Rzym.
7.18). Człowiek, który prawdziwie w to wierzy może wołać: „Widzę
inny zakon w moich członkach … bierze mnie w niewolę zakonu
grzechu … Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała
śmierci?” (Rzym. 7.23-24). Szczęśliwy jest ten, kto może pójść
dalej i powiedzieć: „Bogu niech będą dzięki przez Jezusa
Chrystusa ... Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie
Jezusie, uwolnił mnie od zakonu grzechu i śmierci (Rzym. 7.25;
8.2).
Obyśmy
mogli zrozumieć Boże zalecenie dla nas! „Ciało” na krzyż –
Duch w sercu kontrolujący nasze życie.
Duchowe
życie jest zbyt mało rozumiane i pożądane; ale to jest dosłownie
to, co Bóg obiecał i czego dokona w tych, którzy się Jemu w tym
celu bezwarunkowo podporządkowali.
Oto
więc mamy głęboki korzeń zła, jako przyczynę braku życia
modlitewnego. "Ciało" możne mówić modlitwy na tyle
dobrze, nazywając siebie
religijnym, aby usatysfakcjonować sumienie. Ale „ciało"
nie ma ochoty, ani siły do modlitwy, która dąży do intymnej
znajomości Boga, która cieszy się ze wspólnoty z Nim i która
ciągle polega na Jego sile. Chodzi więc w
końcu o to, że „ciało" musi być odrzucone i ukrzyżowane.
Chrześcijanin,
który nadal jest cielesny nie ma, ani siły, ani skłonności do
podążania za Bogiem. Opiera się zadowolony na swojej modlitwie z
przyzwyczajenia lub nawyku, ale chwała i błogosławieństwo
głębokiej modlitwy są ukryte dla niego, aż pewnego dnia jego oczy
otworzą się i dostrzeże, że „ciało” w swojej naturze
przeciwnej Bogu, jest arcywrogiem, który uniemożliwia gorliwą
modlitwę.
Mówiłem
kiedyś podczas konferencji na temat modlitwy i użyłem silnych
wyrażeń o wrogości „ciała” jako przyczyny zaniedbania
modlitwy. Po przemówieniu żona pastora powiedziała, że myślała,
że mówiłem zbyt ostro. Jednak ona także rozpaczała z powodu zbyt
małego pragnienia modlitwy, ale wiedziała, że jej serce szczerze
nastawione było na szukanie Boga. Pokazałem jej, co Słowo Boże
mówi o „ciele" i że wszystko, co uniemożliwia otrzymanie
Ducha jest niczym innym jak ukrytym działaniem „ciała".
Adam został stworzony do wspólnoty z Bogiem i radował się tym
przed swoim upadkiem. Po upadku jednak przyszła głęboko
zakorzeniona niechęć do Boga i Adam uciekł przed Nim. Ta
nieuleczalna awersja jest cechą charakterystyczną nieodrodzonej
natury i głównym powodem naszej niechęci do poddania się
wspólnocie z Bogiem w modlitwie. Następnego dnia powiedziała mi,
że Bóg otworzył jej oczy; wyznała, że wrogość i niechęć
„ciała” były ukrytą przeszkodą jej wadliwego życia
modlitewnego.
Bracia,
nie starajcie się znaleźć w okolicznościach wyjaśnienia
zaniedbania modlitwy nad którymi ubolewamy, szukajcie tam gdzie
Słowo Boże mówi, że jest, w ukrytej niechęci serca wobec
Świętego Boga.
Kiedy
chrześcijanin nie oddaje się całkowicie prowadzeniu Ducha – a to
z pewnością jest wolą Boga i dziełem Jego łaski – żyje wtedy
on, bezwiednie, w mocy „ciała". To życie według „ciała"
objawia się na wiele sposobów. Pojawia się w porywczości
ducha, niespodziewanie pojawiającym się gniewie, w braku miłości,
w znajdowaniu przyjemności w jedzeniu i piciu; szukając w tym
wszystkim własnej woli i honoru, zaufania we własną mądrość i
siłę oraz przyjemności w świecie (które zawstydzają przed
Bogiem). Wszystko to jest życiem według „ciała”. „Jeszcze
bowiem cieleśni jesteście”(1Kor. 3.3) ten tekst zapewne niepokoi
od czasu do czasu, tych którzy nie mają całkowitego pokoju i
radości w Bogu.
Modlę
się, żebyś zastanowił się i odpowiedział na pytanie: czy nie
znalazłem tu przyczyny mojego zaniedbania modlitwy, oraz mojej
niemocy, aby zmienić coś w tej sprawie? Żyję w Duchu, narodziłem
się na nowo, ale nie chodzę w Duchu, „ciało” panuje nade mną.
Cielesne życie nie może modlić się w Duchu i w mocy. Boże wybacz
mi. Cielesne życie jest ewidentną przyczyną mojego żałosnego
i wstydliwego zaniedbania modlitwy.
Środek
burzy na polu bitwy
Podczas
konferencji wspomniano wyrażenie „strategiczny punkt” używany
często w odniesieniu do wielkiej bitwy między Królestwem Nieba, a
mocami ciemności. Kiedy generał wybiera miejsce z którego zamierza
zaatakować wroga, zwraca największą uwagę na te punkty, które
uważa za najważniejsze w bitwie. Dlatego podczas bitwy o Waterlo,
Wellington natychmiast zauważył, że pewien budynek gospodarczy był
kluczem do całej sytuacji. Nie oszczędzał on swoich oddziałów w
dążeniu do utrzymania tego punktu: zwycięstwo zależało od tego.
I tak się właściwie stało. Tak samo jest w konflikcie między
wierzącym, a mocami ciemności. Komora modlitwy jest miejscem gdzie
osiąga się decydujące zwycięstwo.
Wróg
używa wszystkich swoich mocy, aby doprowadzić Chrześcijan, a
zwłaszcza pastora do zaniedbania modlitwy. Wie on, że jakkolwiek
wspaniałe, by nie było kazanie, albo jak bardzo, by nie było
atrakcyjne zgromadzenie, albo jakkolwiek sumienna by nie była wizyta
pastora, to żadna z tych rzeczy nie może zniszczyć jego królestwa,
jeśli modlitwa jest zaniedbana. Gdy Kościół otwiera się na moc
komory modlitwy, a żołnierze Pana otrzymują na kolanach „moc z
wysokości” to moce ciemności zostają wstrząśnięte, a dusze
uwolnione. W Kościele, na polu misyjnym, u pastora i w zgromadzeniu,
wszystko zależy od wiernego ćwiczenia mocy modlitwy.
Podczas
tygodnia konferencji znalazłem poniższy tekst w gazecie „The
Christian:”
Dwie osoby
kłóciły się o pewną sprawę. Nazwiemy ich Chrześcijanin i
Apollyon. Apollyon zauważył, że Chrześcijanin ma pewną broń,
która mogłaby dać mu pewne zwycięstwo. Spotkali się w
śmiertelnym zmaganiu i Apollyon postanowił zabrać broń swojemu
przeciwnikowi i zniszczyć ją. Na chwilę główna przyczyna walki
stała się podrzędną; najważniejszym stało się kto będzie
panował nad bronią od której wszystko zależy? Kwestią przeżycia
jest jej utrzymanie.
Tak samo
jest w konflikcie między szatanem a wierzącym. Boże dziecko
może zdobyć wszystko przez modlitwę. Czy jest zatem dziwnym,
że szatan czyni najwyższe starania, żeby wykraść broń
Chrześcijaninowi, albo utrudnić mu używanie jej?
W jaki
sposób szatan przeszkadza w modlitwie? Przez pokuszenie, by odkładać
i ograniczać ją, przez wprowadzanie w rozkojarzone myśli i
wszystkie inne rodzaje odwracania uwagi; przez niedowiarstwo i brak
nadziei. Szczęśliwy jest ten bohater
modlitwy, który mimo wszystko zważa, aby mocno trzymać i używać
swojej broni. Jak nasz Pan w Getsemane, im gwałtowniej wróg
atakował, tym żarliwiej się modlił i nie zaprzestał dopóki nie
odniósł zwycięstwa. Po tym, jak wszystkie części zbroi zostały
nazwane, Paweł dodał: „W każdej modlitwie i prośbie zanoście o
każdym czasie, modły w Duchu” (Efez. 6.18). Bez modlitwy, hełm
zbawienia i tarcza wiary i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże nie
mają mocy. Wszystko zależy od modlitwy, Bóg uczy nas wierzyć i
trzymać się tego mocno!



Komentarze
Prześlij komentarz