Życie modlitewne ~ A. Murray
Andrew Murray
„Życie modlitewne”
Tytuł oryginału: „The prayer life” - 1912
PRZEDMOWA
Kilka słów w odniesienia do pochodzenia tej książki i celu w którym została ona napisana, pomoże czytelnikowi zająć właściwą pozycję w zrozumieniu jej nauczania.
Było ona wynikiem konferencji pastorów w Stellenbosch, Republika Południowej Afryki, kwietnia 11-14,1912. Powód konferencji był następujący: Prof. de Vos, z naszego Seminarium Teologicznego, napisał list do pastorów naszego kościoła (Holenderskiego Kościoła Reformowanego) dotyczący niskiego stanu życia duchowego, który cechuje na ogół, Kościół na całym świecie i który to stan, powinien prowadzić do zbadania, jak daleko, to twierdzenie dotyczy również naszego kościoła. To, co zostało powiedziane w książce „Stan Kościoła” wezwało go do głębokiego zbadania serca. Uważał, że nie może być żadnych wątpliwości, co do prawdziwości tego twierdzenia w odniesieniu do braku mocy duchowej. Zapytał, czy nie jest to czas dla nas, aby się spotkać i w obecności Boga, dowiedzieć się, co może być przyczyną tego zła. Pisał: "Gdy tylko zbadamy warunki w całkowitej szczerości, będziemy musieli przyznać, że nasza niewiara i grzech są przyczyną braku duchowej mocy; że ten stan jest grzechem i winą przed Bogiem i niczym innym jak bezpośrednim powodem zasmucenia Ducha Bożego.”
Jego zaproszenie spotkało się z serdecznym przyjęciem. Naszych czterech profesorów teologii wraz z więcej niż dwustoma pastorami, misjonarzami i studentami teologii, spotkało się w celu rozważenia powyższego zagadnienia. Od samego początku, w przemówieniach panowała atmosfera wyznawania win, jako jedyna droga do pokuty i odnowienia. Na kolejnym posiedzeniu została dana możliwość do złożenia świadectwa, o tym, co takiego może być grzechami, które sprawiły, że życie Kościoła jest tak słabe. Niektórzy zaczęli wspominać słabości, które widzieli w innych pastorach, zarówno w prowadzeniu Zboru, jak i w doktrynie, bądź służbie. Wkrótce stało się jasne, że nie był to właściwy sposób; każdy musiał uznać, to w czym, on sam był winny.
Pan łaskawie tak pokierował tym, że byliśmy stopniowo prowadzeni do grzechu zaniedbania modlitwy, jako jednego z najgłębszych korzeni zła. Nikt nie mógł przyznać, że jest wolny od niego. Nic tak nie pokazuje wadliwego życia duchowego pastora i zgromadzenia, jak brak nieustannej i pełnej wiary modlitwy. Modlitwa wszakże jest pulsem życia duchowego. Jest to wspaniały sposób sprowadzenia dla pastora i ludzi obdarzenia oraz mocy z Nieba. Wytrwała modlitwa z wiarą oznacza obfite życie duchowe.
Podczas gdy, duch spowiedzi zaczął dominować, pojawiło się pytanie, czy byłoby to rzeczywiście możliwe, aby oczekiwać odniesienia zwycięstwa nad wszystkim, co w przeszłości utrudniało nam życie modlitewne. Na mniejszych konferencjach organizowanych wcześniej, stwierdzono już, że wielu bardzo pragnęło rozpocząć na nowo, a jednak nie mieli odwagi, by oczekiwać, że będą w stanie utrzymać to życie modlitewne, o którym wiedzieli, że jest zgodne ze Słowem Bożym. Często podejmowali próby, jednak zawiedli. Nie ośmielili się złożyć żadnej obietnicy Panu, aby żyć i modlić się jak On by tego od nich chciał; czuli, że jest to niemożliwe. Takie wyznania stopniowo doprowadziły do odkrycia wspaniałej prawdy, że jedyną mocą do nowego życia modlitewnego jest znalezienie się w całkowicie nowej relacji z naszym błogosławionym Zbawcą. Tak się dzieje, gdy widzimy w Nim Pana, który zbawia nas z grzechu – również z grzechu zaniedbania modlitwy – a nasza wiara poddaje się do życia w bliższym obcowaniu z Nim, wtedy życie w Jego miłości i społeczności, uczyni modlitwę do Niego, naturalnym wyrażeniem naszej duszy. Zanim się rozstaliśmy, wielu było w stanie wyznać, że powracali z nowym światłem i nową nadzieją, aby znaleźć w Jezusie Chrystusie siłę do nowego życia modlitewnego.
Wielu czuło, że to był dopiero początek. Szatan, który tak długo panował w komorze, będzie dokładał wszelkich starań, aby swoimi pokuszeniami poddać nas, na nowo pod moc ciała i świata. Nic nigdy, oprócz nauczania i społeczności samego Chrystusa, nie mogło dać mocy, aby dochować wierności.
Odczuwano potrzebę stworzenia sprawozdania tych prawd, z którymi mieliśmy do czynienia podczas konferencji, aby przypomnieć tym, którzy byli obecni, to czego się nauczyli i to co pomogłoby im podążać za życiem modlitewnym, które jest tak niezbędne do powodzenia w działaniach pastorów. Było to również potrzebne dla tych, którzy nie mogli przybyć i dla starszych w naszym kościele, którzy w wielu przypadkach odczuwali głębokie zainteresowanie w usłyszeniu, tego, co było powodem, że ich pastorowie wyjechali z domu.
Wczesne kopie tej książki były rozesłane z myślą, że jeśli przywódcy kościoła, pastorowie i starsi zaczną dostrzegać, że w pracy duchowej wszystko jest zależne od modlitwy i że sam Bóg jest pomocnikiem tych, którzy czekają na Niego, to rzeczywiście byłby to dzień nadziei dla naszego Kościoła. Równocześnie zamierzone to było dla wszystkich wierzących, którzy tęsknią za życiem w większym oddzieleniu dla Pana. Dla wszystkich, którzy chcą się modlić więcej i lepiej, w celu wskazania im na chwałę Boga w komorze i na sposób w jaki ta chwała może spocząć na ich duszy.
Gdy po raz pierwszy zostałem zapytany o przetłumaczenie tej książki na angielski, czułem, jakby jej kompozycja była zbyt pośpieszna, a jej ton wynikał z bliskiej łączności ze spotkaniem, które się odbyło, zbyt potoczna, aby mogła wzbudzić zainteresowanie. A moje ograniczone siły, sprawiły niemożliwym dla mnie, myślenie o napisaniu jej od nowa. Jednakże, kiedy mój przyjaciel Wielebny W. M. Douglas, zapytał o pozwolenie przetłumaczenia jej, dałem mu swoją zgodę. Jeśli Bóg chciał przekazać wiadomość przez tą książkę, do któregokolwiek ze swoich sług, uznałbym za zaszczyt, móc opowiedzieć, co On uczynił tu w naszym kościele, jako sugestię tego, co On może uczynić w innych kościołach.
Zakończę pozdrowieniami do wszystkich sług Ewangelii i do członków kościoła, którzy mogą czytać tą książkę. Modlę się gorąco, aby łaska Boża, która tak jasno wykształtowała w nas przekonanie o grzechu oraz uznanie wielkiej potrzeby i bezradności, a potem dała wizję i wiarę w to, co może uczynić Chrystus, dla tych, którzy Mu ufają; aby mogła dać więcej niż jednemu, którzy ją czytają, odwagę, naradzić się z braćmi i szukać oraz utrzymać pełną społeczność z Bogiem w modlitwie, która jest istotą życia chrześcijańskiego. Zostało powiedziane: „Tylko niemodlący się, są zbyt dumni, by przyznać się do zaniedbania modlitwy.” Uwierzmy, że jest tam wiele serc czekających na zaproszenie zachęcające ich do szczerego wyznania swoich niedociągnięć i braków, jako jedynego, ale za to, pewnego sposobu na powrót i odbudowę Bożej przychylności i doświadczenia tego, co On uczyni w odpowiedzi na modlitwę.
Pragnę jeszcze coś dodać w odniesieniu do "Pięćdziesiątniczych spotkań modlitewnych” odbywającego się w naszym kościele. Miały one bardzo interesujące i ważne miejsce w naszej pracy. W czasie wielkiego Przebudzenia w Ameryce i Irlandii w 1858 oraz w kolejnych latach, niektórzy z naszych starszych pastorów wydali okólnik przynaglający kościoły do modlitwy o to, żeby Bóg również mógł nas nawiedzić. W 1860 roku przebudzenie pojawiło się w różnych parafiach. W kwietniu 1861 było bardzo wielkie zainteresowanie widoczne w Paarl, w jednym z naszych najstarszych zborów. Podczas tygodnia poprzedzającego Zielone Świątki, pastor, który zwykle głosił tylko raz w niedzielę, ogłosił, że po południu odbędzie się publiczne spotkanie modlitewne. Ta sposobność wzbudziła wielkie zainteresowanie i wiele serc było bardzo poruszonych. Jako jeden z rezultatów, pastor zasugerował, żeby w przyszłości te dziesięć dni pomiędzy Wniebowstąpieniem a Zielonymi Świątkami przeznaczyć na codzienne spotkania modlitewne. Miało to miejsce następnego roku. Obdarzenie (błogosławieństwo) wtedy uzyskane było takie, że wszystkie sąsiednie zbory, podjęły sugestię i teraz przez pięćdziesiąt lat, te dziesięć dni modlitwy, zaobserwowano w całym kościele. Każdego roku uwagi były wystosowywane, jako tematy przemówień i modlitw, a rezultatem, poprzez cały nasz kościół, było nauczenie Chrześcijan, o tym, co Słowo Boże mówi odnośnie Ducha Świętego i poruszenie, aby szukać i poddać się Jego błogosławionemu prowadzeniu. Te dziesięć dni często okazywały się szansą do szczególnego starania o nienawróconych i do częściowego przebudzenia. Stały się one ośrodkami niewysłowionego obdarzenia u czołowych pastorów i ludzi, tak że rozpoznali miejsce, które Duch Święty powinien mieć, jako wykonawca Boga, w sercu wierzącego, w kontakcie z duszami i w uświęceniu do służby dla Królestwa.
Ciągle wprawdzie, jeszcze bardzo wiele brakuje nam do pełnej wiedzy i mocy Ducha Świętego, ale czujemy wdzięczność Bogu za to, co On uczynił przez prowadzenie nas, aby poświęcić te dziesięć dni specjalnej modlitwie dla poruszenia Ducha Świętego.
Napisałem to z myślą, że może będą tacy, którzy będą szczęśliwi mogąc wiedzieć o tym i w swoim otoczeniu zjednoczą się w przestrzeganiu tego.
Rozdział 1.
GRZECH I PRZYCZYNA
ZANIEDBANIA MODLITWY
Kilka słów w odniesienia do pochodzenia tej książki i celu w którym została ona napisana, pomoże czytelnikowi zająć właściwą pozycję w zrozumieniu jej nauczania.
Było ona wynikiem konferencji pastorów w Stellenbosch, Republika Południowej Afryki, kwietnia 11-14,1912. Powód konferencji był następujący: Prof. de Vos, z naszego Seminarium Teologicznego, napisał list do pastorów naszego kościoła (Holenderskiego Kościoła Reformowanego) dotyczący niskiego stanu życia duchowego, który cechuje na ogół, Kościół na całym świecie i który to stan, powinien prowadzić do zbadania, jak daleko, to twierdzenie dotyczy również naszego kościoła. To, co zostało powiedziane w książce „Stan Kościoła” wezwało go do głębokiego zbadania serca. Uważał, że nie może być żadnych wątpliwości, co do prawdziwości tego twierdzenia w odniesieniu do braku mocy duchowej. Zapytał, czy nie jest to czas dla nas, aby się spotkać i w obecności Boga, dowiedzieć się, co może być przyczyną tego zła. Pisał: "Gdy tylko zbadamy warunki w całkowitej szczerości, będziemy musieli przyznać, że nasza niewiara i grzech są przyczyną braku duchowej mocy; że ten stan jest grzechem i winą przed Bogiem i niczym innym jak bezpośrednim powodem zasmucenia Ducha Bożego.”
Jego zaproszenie spotkało się z serdecznym przyjęciem. Naszych czterech profesorów teologii wraz z więcej niż dwustoma pastorami, misjonarzami i studentami teologii, spotkało się w celu rozważenia powyższego zagadnienia. Od samego początku, w przemówieniach panowała atmosfera wyznawania win, jako jedyna droga do pokuty i odnowienia. Na kolejnym posiedzeniu została dana możliwość do złożenia świadectwa, o tym, co takiego może być grzechami, które sprawiły, że życie Kościoła jest tak słabe. Niektórzy zaczęli wspominać słabości, które widzieli w innych pastorach, zarówno w prowadzeniu Zboru, jak i w doktrynie, bądź służbie. Wkrótce stało się jasne, że nie był to właściwy sposób; każdy musiał uznać, to w czym, on sam był winny.
Pan łaskawie tak pokierował tym, że byliśmy stopniowo prowadzeni do grzechu zaniedbania modlitwy, jako jednego z najgłębszych korzeni zła. Nikt nie mógł przyznać, że jest wolny od niego. Nic tak nie pokazuje wadliwego życia duchowego pastora i zgromadzenia, jak brak nieustannej i pełnej wiary modlitwy. Modlitwa wszakże jest pulsem życia duchowego. Jest to wspaniały sposób sprowadzenia dla pastora i ludzi obdarzenia oraz mocy z Nieba. Wytrwała modlitwa z wiarą oznacza obfite życie duchowe.
Podczas gdy, duch spowiedzi zaczął dominować, pojawiło się pytanie, czy byłoby to rzeczywiście możliwe, aby oczekiwać odniesienia zwycięstwa nad wszystkim, co w przeszłości utrudniało nam życie modlitewne. Na mniejszych konferencjach organizowanych wcześniej, stwierdzono już, że wielu bardzo pragnęło rozpocząć na nowo, a jednak nie mieli odwagi, by oczekiwać, że będą w stanie utrzymać to życie modlitewne, o którym wiedzieli, że jest zgodne ze Słowem Bożym. Często podejmowali próby, jednak zawiedli. Nie ośmielili się złożyć żadnej obietnicy Panu, aby żyć i modlić się jak On by tego od nich chciał; czuli, że jest to niemożliwe. Takie wyznania stopniowo doprowadziły do odkrycia wspaniałej prawdy, że jedyną mocą do nowego życia modlitewnego jest znalezienie się w całkowicie nowej relacji z naszym błogosławionym Zbawcą. Tak się dzieje, gdy widzimy w Nim Pana, który zbawia nas z grzechu – również z grzechu zaniedbania modlitwy – a nasza wiara poddaje się do życia w bliższym obcowaniu z Nim, wtedy życie w Jego miłości i społeczności, uczyni modlitwę do Niego, naturalnym wyrażeniem naszej duszy. Zanim się rozstaliśmy, wielu było w stanie wyznać, że powracali z nowym światłem i nową nadzieją, aby znaleźć w Jezusie Chrystusie siłę do nowego życia modlitewnego.
Wielu czuło, że to był dopiero początek. Szatan, który tak długo panował w komorze, będzie dokładał wszelkich starań, aby swoimi pokuszeniami poddać nas, na nowo pod moc ciała i świata. Nic nigdy, oprócz nauczania i społeczności samego Chrystusa, nie mogło dać mocy, aby dochować wierności.
Odczuwano potrzebę stworzenia sprawozdania tych prawd, z którymi mieliśmy do czynienia podczas konferencji, aby przypomnieć tym, którzy byli obecni, to czego się nauczyli i to co pomogłoby im podążać za życiem modlitewnym, które jest tak niezbędne do powodzenia w działaniach pastorów. Było to również potrzebne dla tych, którzy nie mogli przybyć i dla starszych w naszym kościele, którzy w wielu przypadkach odczuwali głębokie zainteresowanie w usłyszeniu, tego, co było powodem, że ich pastorowie wyjechali z domu.
Wczesne kopie tej książki były rozesłane z myślą, że jeśli przywódcy kościoła, pastorowie i starsi zaczną dostrzegać, że w pracy duchowej wszystko jest zależne od modlitwy i że sam Bóg jest pomocnikiem tych, którzy czekają na Niego, to rzeczywiście byłby to dzień nadziei dla naszego Kościoła. Równocześnie zamierzone to było dla wszystkich wierzących, którzy tęsknią za życiem w większym oddzieleniu dla Pana. Dla wszystkich, którzy chcą się modlić więcej i lepiej, w celu wskazania im na chwałę Boga w komorze i na sposób w jaki ta chwała może spocząć na ich duszy.
Gdy po raz pierwszy zostałem zapytany o przetłumaczenie tej książki na angielski, czułem, jakby jej kompozycja była zbyt pośpieszna, a jej ton wynikał z bliskiej łączności ze spotkaniem, które się odbyło, zbyt potoczna, aby mogła wzbudzić zainteresowanie. A moje ograniczone siły, sprawiły niemożliwym dla mnie, myślenie o napisaniu jej od nowa. Jednakże, kiedy mój przyjaciel Wielebny W. M. Douglas, zapytał o pozwolenie przetłumaczenia jej, dałem mu swoją zgodę. Jeśli Bóg chciał przekazać wiadomość przez tą książkę, do któregokolwiek ze swoich sług, uznałbym za zaszczyt, móc opowiedzieć, co On uczynił tu w naszym kościele, jako sugestię tego, co On może uczynić w innych kościołach.
Zakończę pozdrowieniami do wszystkich sług Ewangelii i do członków kościoła, którzy mogą czytać tą książkę. Modlę się gorąco, aby łaska Boża, która tak jasno wykształtowała w nas przekonanie o grzechu oraz uznanie wielkiej potrzeby i bezradności, a potem dała wizję i wiarę w to, co może uczynić Chrystus, dla tych, którzy Mu ufają; aby mogła dać więcej niż jednemu, którzy ją czytają, odwagę, naradzić się z braćmi i szukać oraz utrzymać pełną społeczność z Bogiem w modlitwie, która jest istotą życia chrześcijańskiego. Zostało powiedziane: „Tylko niemodlący się, są zbyt dumni, by przyznać się do zaniedbania modlitwy.” Uwierzmy, że jest tam wiele serc czekających na zaproszenie zachęcające ich do szczerego wyznania swoich niedociągnięć i braków, jako jedynego, ale za to, pewnego sposobu na powrót i odbudowę Bożej przychylności i doświadczenia tego, co On uczyni w odpowiedzi na modlitwę.
Pragnę jeszcze coś dodać w odniesieniu do "Pięćdziesiątniczych spotkań modlitewnych” odbywającego się w naszym kościele. Miały one bardzo interesujące i ważne miejsce w naszej pracy. W czasie wielkiego Przebudzenia w Ameryce i Irlandii w 1858 oraz w kolejnych latach, niektórzy z naszych starszych pastorów wydali okólnik przynaglający kościoły do modlitwy o to, żeby Bóg również mógł nas nawiedzić. W 1860 roku przebudzenie pojawiło się w różnych parafiach. W kwietniu 1861 było bardzo wielkie zainteresowanie widoczne w Paarl, w jednym z naszych najstarszych zborów. Podczas tygodnia poprzedzającego Zielone Świątki, pastor, który zwykle głosił tylko raz w niedzielę, ogłosił, że po południu odbędzie się publiczne spotkanie modlitewne. Ta sposobność wzbudziła wielkie zainteresowanie i wiele serc było bardzo poruszonych. Jako jeden z rezultatów, pastor zasugerował, żeby w przyszłości te dziesięć dni pomiędzy Wniebowstąpieniem a Zielonymi Świątkami przeznaczyć na codzienne spotkania modlitewne. Miało to miejsce następnego roku. Obdarzenie (błogosławieństwo) wtedy uzyskane było takie, że wszystkie sąsiednie zbory, podjęły sugestię i teraz przez pięćdziesiąt lat, te dziesięć dni modlitwy, zaobserwowano w całym kościele. Każdego roku uwagi były wystosowywane, jako tematy przemówień i modlitw, a rezultatem, poprzez cały nasz kościół, było nauczenie Chrześcijan, o tym, co Słowo Boże mówi odnośnie Ducha Świętego i poruszenie, aby szukać i poddać się Jego błogosławionemu prowadzeniu. Te dziesięć dni często okazywały się szansą do szczególnego starania o nienawróconych i do częściowego przebudzenia. Stały się one ośrodkami niewysłowionego obdarzenia u czołowych pastorów i ludzi, tak że rozpoznali miejsce, które Duch Święty powinien mieć, jako wykonawca Boga, w sercu wierzącego, w kontakcie z duszami i w uświęceniu do służby dla Królestwa.
Ciągle wprawdzie, jeszcze bardzo wiele brakuje nam do pełnej wiedzy i mocy Ducha Świętego, ale czujemy wdzięczność Bogu za to, co On uczynił przez prowadzenie nas, aby poświęcić te dziesięć dni specjalnej modlitwie dla poruszenia Ducha Świętego.
Napisałem to z myślą, że może będą tacy, którzy będą szczęśliwi mogąc wiedzieć o tym i w swoim otoczeniu zjednoczą się w przestrzeganiu tego.
Jeśli
sumienie ma wykonać swoją pracę, a skruszone serce ma poczuć
swoją nędzę, konieczne jest, aby każdy z nas nazwał swój
grzech po imieniu. Wyznanie musi być dogłębne i osobiste. Na
spotkaniu pastorów nie ma prawdopodobnie grzechu, do którego każdy
z nas powinien się przyznać z większym wstydem – winny, bardzo
winny – niż grzech zaniedbania modlitwy.
Co więc
sprawia, że zaniedbanie modlitwy jest, aż tak wielkim grzechem? Na
pierwszy rzut oka wygląda to prawie, jak słabość. Tyle się mówi
o braku czasu i o różnych rozkojarzeniach, że wina w całej
sytuacji nie jest rozpoznawana. Niech stanie się to naszym szczerym
pragnieniem na przyszłość, aby grzech zaniedbania modlitwy, był
dla nas uważany prawdziwie za grzech. Rozważmy to:
1. Jakim
jest to oddaleniem (odstępstwem) od Boga
Święty i
godzien najwyższej chwały Bóg zaprasza nas do przyjścia do Niego,
do rozmowy z Nim, do wołania o rzeczy, których potrzebujemy i do
poznania, jakim błogosławieństwem (szczęściem) jest społeczność
z Nim. On nas stworzył, a my możemy znaleźć w Nim naszą
największą chwałę i zbawienie.
Jaki użytek
zrobimy z tego niebiańskiego przywileju? Ilu jest takich, którzy
poświęcają tylko pięć minut na modlitwę! Mówią, że nie mają
czasu, ani pragnienia w sercu, aby się modlić; nie wiedzą, jak
spędzić pół godziny z Bogiem! To nie jest tak, że oni absolutnie
się nie modlą; modlą się każdego dnia, ale nie mają radość z
modlitwy, jako wyrazu jedności z Bogiem, która pokazuje, że Bóg
jest wszystkim dla nich.
Jeśli
przyjaciel przyjdzie do nich w odwiedziny, mają czas, znajdują go,
nawet gdyby musieli coś poświęcić, byle tylko nacieszyć się
rozmową z nim. Tak, mają czas na wszystko, co ich naprawdę
interesuje, ale nie, aby ćwiczyć się w społeczności z Bogiem i
rozkoszować się Nim. Znajdują czas na coś, co może im służyć,
ale dzień po dniu, miesiąc po miesiącu mija, a oni nie potrafią
znaleźć czasu, aby spędzić godzinę z Bogiem.
Czy nasze
serca nie zaczynają zauważać jaką hańbą i pogardą wobec Boga
jest to, że śmiemy powiedzieć, że nie potrafimy znaleźć czasu
na społeczność z Nim? Jeśli zaczynamy jasno widzieć w nas ten
grzech, to czy nie będziemy z głębokim wstydem wołać: "Biada
mi, bo jestem zgubiony, O Boże; miej litość dla mnie i wybacz ten
straszny grzech”. Rozważmy to dalej:
2. Jest
to przyczyna ubogiego życia duchowego
Jest to
dowód, że w przeważającej części, nasze życie jest nadal w
mocy "ciała". Modlitwa jest pulsem życia; przez zbadanie
pulsu, lekarz może powiedzieć, jaki jest stan serca. Grzech
zaniedbania modlitwy jest dowodem dla zwykłego chrześcijanina lub
pastora, że życie Boże w duszy człowieka jest w śmiertelnej
chorobie i słabości.
Wiele
zostało powiedziane o słabości Kościoła w wypełnianiu swojego
powołania, aby wywierać wpływ na swoich członków w celu
uwolnienia ich spod władzy świata, w celu dostosowania ich do
świętego życia oddanego Bogu. Wiele również, powiedziano o
obojętność wobec milionów pogan, których Chrystus powierzył
Kościołowi, aby ten mógł dać im poznać miłość i zbawienie
Chrystusowe. Co takiego jest powodem, że wiele tysięcy
chrześcijańskich robotników na świecie nie wywiera większego
wpływu? Nic innego jak - zaniedbanie modlitwy
w ich służbie. Pośród całej swej
gorliwości w badaniu Pisma oraz w działalności Kościoła i mimo
całej wierność w głoszeniu i rozmowach z ludźmi, oni nie mają
nieustannej modlitwy, która ma dołączone obietnice Ducha i moc z
wysokości. Jest to nic innego, jak grzech zaniedbania modlitwy,
który jest przyczyną braku silnego duchowego życia! Rozważmy to
dalej:
3.
Straszna strata, którą Kościół cierpi wskutek zaniedbania
modlitwy przez pastora
W interesie
pastora leży szkolenie wiernych do życia w modlitwie, ale jak może
lider to robić, jeżeli sam tylko trochę rozumie sztukę rozmowy z
Bogiem i otrzymywania od Ducha Świętego, na co dzień obfitej łaski
z Nieba, dla siebie i swojej pracy? Nie może on z entuzjazmem
wskazać drogi, czy wyjaśnić działania skoro sam nią nie idzie.
Ile jest
tysięcy chrześcijan, którzy nie wiedzą prawie nic o radości
społeczności z Bogiem w modlitwie? Ilu jest takich, którzy wiedzą
coś o tym i wyczekują dalszego wzrostu tej wiedzy, ale w głoszeniu
Słowa nie mają uporczywego dążenia, aby osiągnąć obdarzenie.
Powód jest prosty, pastor rozumie tylko trochę z sekretu potężnej
modlitwy i nie daje modlitwie miejsca w swojej służbie, które
naturalnie w tej sprawie i w woli Boga, jest nieodzownie konieczne.
Och, jaką różnicę powinniśmy zauważyć w naszych zborach, gdyby
pastorzy mogliby dostrzec we właściwym świetle grzech zaniedbania
modlitwy i uwolnić się od niego! Rozważmy to dalej:
4.
Niemożność głoszenia Ewangelii wszystkim ludziom (jak to nam
Chrystus nakazał robić) tak długo jak ten grzech nie zostanie
pokonany i usunięty
Wielu uważa,
że ogromną potrzebą misji jest pozyskanie mężczyzn i kobiet,
którzy oddadzą się Panu, aby walczyć w modlitwach o zbawienie
dusz. Uważa się również, że Bóg jest chętny i zdolny uratować
i obdarzać błogosławieństwem (szczęściem) świat, który On
odkupił, gdyby jego ludzie chcieli i byliby gotowi, aby zanosić do
Niego dniem i nocą wołania. Jak może zgromadzenie być do tego
doprowadzone, chyba że nastąpi najpierw całkowita zmiana wśród
pastorów i że zaczną zauważać, jak niezbędną rzeczą jest: nie
głoszenie, nie duszpasterskie wizyty, nie działalność kościoła,
ale wspólnota z Bogiem w modlitwie, tak długo, aż nie zostaną
przyobleczeni mocą z wysokości.
Och,
żeby te wszystkie myśli i praca, oraz oczekiwania dotyczące
Królestwa mogły doprowadzić nas do dostrzeżenia grzechu
zaniedbania modlitwy! Boże pomóż nam to wykorzenić! Boże wybaw
nas z tego przez Krew i moc Jezusa Chrystusa! Boże naucz każdego
pastora dostrzegać, jak wspaniałe miejsce mógłby zająć, jeśli
najpierw zostałby uwolniony od tego korzenia zła; tak, że z odwagą
i radością, w wierze i wytrwałości mógłby podążać za swoim
Bogiem.
Grzech
zaniedbania modlitwy! Pan położył na naszych sercach brzemię tego
grzechu, tak ciężkie, że nie będziemy mieli odpocznienia dopóty,
dopóki nie zostanie ono zabrane daleko od nas w mocy imienia Jezusa
, On uczyni to możliwym dla nas.
Świadek
z Ameryki
W
1898 roku, było dwóch członków prezbiterium w Nowym Jorku, którzy
uczestniczyli w konferencji Northfield dla pogłębienia życia
duchowego. Powrócili oni do pracy z nowym zapałem. Starali się
doprowadzić do ożywienia w całym prezbiterium. W spotkaniu które
poprowadzili, przewodniczący zapytał braci o ich życie modlitewne:
„Bracia” powiedział „zróbmy dziś wyznanie przed Bogiem i
przed sobą nawzajem. To nam pomoże. Niech każdy kto spędza pół
godziny każdego dnia z Bogiem w zawiązku z jego pracą w Kościele
podniesie rękę w górę?” Jedna ręka została podniesiona. Pytał
dalej: „Wszyscy, którzy w ten sposób spędzacie 15 min podnieście
rękę.” Nawet nie połowa rąk była podniesiona. Następnie
powiedział : „Modlitwa to siła robocza Kościoła Chrystusa, a
połowa robotników prawie z niej nie korzysta! Wszyscy, którzy
spędzają 5 min niech podniosą rękę.” Wszystkie ręce poszły w
górę. Ale jeden człowiek przyszedł później z wyznaniem, że nie
był pewien, czy spędzał każdego dnia chociaż pięć minut w
modlitwie. „To jest,” powiedział, „przerażające objawienie
jak mało czasu spędzam z Bogiem.”
Przyczyny
zaniedbania modlitwy.
W
spotkaniu modlitewnym starszych jeden brat postawił pytanie: "Co
zatem jest przyczyną tak wielkiego zaniedbania modlitwy? Czyż nie
jest to niewiara?”
Odpowiedzią
było: „Z pewnością; ale za tym przychodzi pytanie, co jest
przyczyną braku wiary?” Kiedy apostołowie zapytali Pana Jezusa:
„dlaczego my nie mogliśmy wypędzić demona?” Jego odpowiedzią
było: „przez wasze niedowiarstwo.” Wyjaśnił dalej: „Ale ten
rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post.”
(Mat. 17.19-21). Jeśli życie nie jest zaparciem się samego siebie
– postem – czyli porzuceniem tego świata; modlitwą – czyli
uchwyceniem się Nieba, to wiara nie może być ćwiczona. W życiu
według ciała, a nie według ducha znajdujemy źródło zaniedbania
modlitwy, na które narzekamy. Gdy wyszliśmy ze spotkania jeden brat
powiedział do mnie: „Na tym polega cała trudność, że pragniemy
modlić się w Duchu i w tym samym czasie chodzić w ciele, a to jest
nie możliwe.”
Jeśli
ktoś jest chory i pragnie wyleczenia, priorytetem jest znalezienie
prawdziwej przyczyny choroby. Jeżeli dana przyczyna nie zostanie
rozpoznana, a uwaga skierowana zostaje do podrzędnych lub
domniemanych, ale nie rzeczywistych przyczyn, wtedy uzdrowienie nie
wchodzi w rachubę. W podobny sposób jest niezwykle ważnym dla nas,
aby uzyskać prawidłowy wgląd w przyczyny tego smutnego stanu
martwoty i niepowodzenia w komorze modlitwy, która powinna być tak
błogosławionym miejscem dla nas. Starajmy się w pełni zdać
sobie sprawę z tego, co jest korzeniem tego zła.
Pismo
uczy, że istnieją tylko dwa możliwe stany dla chrześcijanina.
Jeden to chodzenie według Ducha, a drugi to chodzenie według ciała.
Te dwie siły są ze sobą w konflikcie nie do pogodzenia. Okazuje
się więc w przypadku większości chrześcijan, że podczas gdy my
dziękujemy Bogu, że są oni nowo narodzeni z Ducha i że otrzymali
dar życia Bożego – to ciągle jednak ich zwykłe, codzienne życie
nie jest przeżywane według Ducha, lecz według ciała. Paweł
napisał do Galacjan: „Czy aż tak nierozumni jesteście?
Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie?” (Gal 3.3).
Ich służba opierała się na cielesnych zewnętrznych zabiegach.
Oni nie rozumieli, że gdy dopuszcza się wpływ "ciała" w
służbie Bogu, prowadzi to wkrótce do jawnego grzechu.
Paweł
wspomina jako efekt „ciała” nie tylko ciężkie grzechy, takie
jak cudzołóstwo, morderstwo, pijaństwo, ale również bardziej
zwyczajne grzechy codziennego życia – gniew, spór, wrogość,
zazdrość; napomina on więc: „ według Ducha postępujcie, a nie
będziecie pobłażali żądzy cielesnej ... Jeśli według Ducha
żyjemy, według Ducha też postępujmy” (Gal 5.16, 25.). Duch
musi być uczczony nie tylko jako autor nowego życia, ale również
jako lider i dyrektor całej naszej pielgrzymki. W przeciwnym
razie jesteśmy, jak to nazwał apostoł –„cieleśni.”
Większość
chrześcijan posiada niewielkie zrozumienie tego tematu. Oni nie mają
rzeczywistej wiedzy o głębokiej grzeszności i bezbożności tej
cielesnej natury, która do nich należy i której podświadomie
ustępują. „Bóg ... potępił grzech w ciele” (Rzym. 8.3) – w
krzyżu Chrystusa. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa,
ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami”
(Gal. 5.24). „Ciała” nie da się poprawić lub uświęcić.
„Zamysł ciała jest wrogi Bogu; bo nie podlega prawu (zakonowi)
Bożemu, bo też nie może" (Rzym. 8.7). Nie ma innego sposobu
radzenia sobie z „ciałem” niż jak to zrobił Chrystus, niosąc
je na krzyż. "Nasz stary człowiek został wespół z Nim
ukrzyżowany" (Rzym. 6.6).; wiec my przez
wiarę również krzyżujemy je,
uważamy i traktujemy je, jako przekleństwo, które znajduje
właściwe miejsce na przeklętym krzyżu.
Wielce
zasmuca fakt, jak wielu jest chrześcijan, którzy rzadko myślą i
mówią szczerze o głębokiej i niezmierzonej grzeszności „ciała”
– „We mnie (to jest w moim ciele) nie mieszka dobro" (Rzym.
7.18). Człowiek, który prawdziwie w to wierzy może wołać: „Widzę
inny zakon w moich członkach … bierze mnie w niewolę zakonu
grzechu … Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała
śmierci?” (Rzym. 7.23-24). Szczęśliwy jest ten, kto może pójść
dalej i powiedzieć: „Bogu niech będą dzięki przez Jezusa
Chrystusa ... Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie
Jezusie, uwolnił mnie od zakonu grzechu i śmierci (Rzym. 7.25;
8.2).
Obyśmy
mogli zrozumieć Boże zalecenie dla nas! „Ciało” na krzyż –
Duch w sercu kontrolujący nasze życie.
Duchowe
życie jest zbyt mało rozumiane i pożądane; ale to jest dosłownie
to, co Bóg obiecał i czego dokona w tych, którzy się Jemu w tym
celu bezwarunkowo podporządkowali.
Oto
więc mamy głęboki korzeń zła, jako przyczynę braku życia
modlitewnego. "Ciało" możne mówić modlitwy na tyle
dobrze, nazywając siebie
religijnym, aby usatysfakcjonować sumienie. Ale „ciało"
nie ma ochoty, ani siły do modlitwy, która dąży do intymnej
znajomości Boga, która cieszy się ze wspólnoty z Nim i która
ciągle polega na Jego sile. Chodzi więc w
końcu o to, że „ciało" musi być odrzucone i ukrzyżowane.
Chrześcijanin,
który nadal jest cielesny nie ma, ani siły, ani skłonności do
podążania za Bogiem. Opiera się zadowolony na swojej modlitwie z
przyzwyczajenia lub nawyku, ale chwała i błogosławieństwo
głębokiej modlitwy są ukryte dla niego, aż pewnego dnia jego oczy
otworzą się i dostrzeże, że „ciało” w swojej naturze
przeciwnej Bogu, jest arcywrogiem, który uniemożliwia gorliwą
modlitwę.
Mówiłem
kiedyś podczas konferencji na temat modlitwy i użyłem silnych
wyrażeń o wrogości „ciała” jako przyczyny zaniedbania
modlitwy. Po przemówieniu żona pastora powiedziała, że myślała,
że mówiłem zbyt ostro. Jednak ona także rozpaczała z powodu zbyt
małego pragnienia modlitwy, ale wiedziała, że jej serce szczerze
nastawione było na szukanie Boga. Pokazałem jej, co Słowo Boże
mówi o „ciele" i że wszystko, co uniemożliwia otrzymanie
Ducha jest niczym innym jak ukrytym działaniem „ciała".
Adam został stworzony do wspólnoty z Bogiem i radował się tym
przed swoim upadkiem. Po upadku jednak przyszła głęboko
zakorzeniona niechęć do Boga i Adam uciekł przed Nim. Ta
nieuleczalna awersja jest cechą charakterystyczną nieodrodzonej
natury i głównym powodem naszej niechęci do poddania się
wspólnocie z Bogiem w modlitwie. Następnego dnia powiedziała mi,
że Bóg otworzył jej oczy; wyznała, że wrogość i niechęć
„ciała” były ukrytą przeszkodą jej wadliwego życia
modlitewnego.
Bracia,
nie starajcie się znaleźć w okolicznościach wyjaśnienia
zaniedbania modlitwy nad którymi ubolewamy, szukajcie tam gdzie
Słowo Boże mówi, że jest, w ukrytej niechęci serca wobec
Świętego Boga.
Kiedy
chrześcijanin nie oddaje się całkowicie prowadzeniu Ducha – a to
z pewnością jest wolą Boga i dziełem Jego łaski – żyje wtedy
on, bezwiednie, w mocy „ciała". To życie według „ciała"
objawia się na wiele sposobów. Pojawia się w porywczości
ducha, niespodziewanie pojawiającym się gniewie, w braku miłości,
w znajdowaniu przyjemności w jedzeniu i piciu; szukając w tym
wszystkim własnej woli i honoru, zaufania we własną mądrość i
siłę oraz przyjemności w świecie (które zawstydzają przed
Bogiem). Wszystko to jest życiem według „ciała”. „Jeszcze
bowiem cieleśni jesteście”(1Kor. 3.3) ten tekst zapewne niepokoi
od czasu do czasu, tych którzy nie mają całkowitego pokoju i
radości w Bogu.
Modlę
się, żebyś zastanowił się i odpowiedział na pytanie: czy nie
znalazłem tu przyczyny mojego zaniedbania modlitwy, oraz mojej
niemocy, aby zmienić coś w tej sprawie? Żyję w Duchu, narodziłem
się na nowo, ale nie chodzę w Duchu, „ciało” panuje nade mną.
Cielesne życie nie może modlić się w Duchu i w mocy. Boże wybacz
mi. Cielesne życie jest ewidentną przyczyną mojego żałosnego
i wstydliwego zaniedbania modlitwy.
Środek
burzy na polu bitwy
Podczas
konferencji wspomniano wyrażenie „strategiczny punkt” używany
często w odniesieniu do wielkiej bitwy między Królestwem Nieba, a
mocami ciemności. Kiedy generał wybiera miejsce z którego zamierza
zaatakować wroga, zwraca największą uwagę na te punkty, które
uważa za najważniejsze w bitwie. Dlatego podczas bitwy o Waterlo,
Wellington natychmiast zauważył, że pewien budynek gospodarczy był
kluczem do całej sytuacji. Nie oszczędzał on swoich oddziałów w
dążeniu do utrzymania tego punktu: zwycięstwo zależało od tego.
I tak się właściwie stało. Tak samo jest w konflikcie między
wierzącym, a mocami ciemności. Komora modlitwy jest miejscem gdzie
osiąga się decydujące zwycięstwo.
Wróg
używa wszystkich swoich mocy, aby doprowadzić Chrześcijan, a
zwłaszcza pastora do zaniedbania modlitwy. Wie on, że jakkolwiek
wspaniałe, by nie było kazanie, albo jak bardzo, by nie było
atrakcyjne zgromadzenie, albo jakkolwiek sumienna by nie była wizyta
pastora, to żadna z tych rzeczy nie może zniszczyć jego królestwa,
jeśli modlitwa jest zaniedbana. Gdy Kościół otwiera się na moc
komory modlitwy, a żołnierze Pana otrzymują na kolanach „moc z
wysokości” to moce ciemności zostają wstrząśnięte, a dusze
uwolnione. W Kościele, na polu misyjnym, u pastora i w zgromadzeniu,
wszystko zależy od wiernego ćwiczenia mocy modlitwy.
Podczas
tygodnia konferencji znalazłem poniższy tekst w gazecie „The
Christian:”
Dwie osoby
kłóciły się o pewną sprawę. Nazwiemy ich Chrześcijanin i
Apollyon. Apollyon zauważył, że Chrześcijanin ma pewną broń,
która mogłaby dać mu pewne zwycięstwo. Spotkali się w
śmiertelnym zmaganiu i Apollyon postanowił zabrać broń swojemu
przeciwnikowi i zniszczyć ją. Na chwilę główna przyczyna walki
stała się podrzędną; najważniejszym stało się kto będzie
panował nad bronią od której wszystko zależy? Kwestią przeżycia
jest jej utrzymanie.
Tak samo
jest w konflikcie między szatanem a wierzącym. Boże dziecko
może zdobyć wszystko przez modlitwę. Czy jest zatem dziwnym,
że szatan czyni najwyższe starania, żeby wykraść broń
Chrześcijaninowi, albo utrudnić mu używanie jej?
W jaki
sposób szatan przeszkadza w modlitwie? Przez pokuszenie, by odkładać
i ograniczać ją, przez wprowadzanie w rozkojarzone myśli i
wszystkie inne rodzaje odwracania uwagi; przez niedowiarstwo i brak
nadziei. Szczęśliwy jest ten bohater
modlitwy, który mimo wszystko zważa, aby mocno trzymać i używać
swojej broni. Jak nasz Pan w Getsemane, im gwałtowniej wróg
atakował, tym żarliwiej się modlił i nie zaprzestał dopóki nie
odniósł zwycięstwa. Po tym, jak wszystkie części zbroi zostały
nazwane, Paweł dodał: „W każdej modlitwie i prośbie zanoście o
każdym czasie, modły w Duchu” (Efez. 6.18). Bez modlitwy, hełm
zbawienia i tarcza wiary i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże nie
mają mocy. Wszystko zależy od modlitwy, Bóg uczy nas wierzyć i
trzymać się tego mocno!
Rozdział 2.WALKA PRZECIWKO ZANIEDBANIU MODLITWY
Jak tylko Chrześcijanin zyskuje przekonanie o grzechu w tym zagadnieniu, jego pierwszą myślą jest to, że musi z Bożą pomocą zacząć zmaganie, aby osiągnąć nad tym zwycięstwo. Niestety, wkrótce doświadcza, że jego zmaganie nie wiele daje, a zniechęcające myśli przychodzą na niego jak fale, że takie życie nie jest dla niego – nie potrafi wiernie wytrwać! Na konferencjach na temat modlitwy odbywających się przez lata, pewien pastor otwarcie wyznał, że wydaje mu się nie możliwym uzyskanie tak rygorystycznego życia.
Ostatnio otrzymałem list od pastora, dobrze znanego z jego zdolności i poświęcania się, w którym napisał: „Jeśli o mnie chodzi, to nie wydaje mi się pomocnym słuchanie za wiele o życiu modlitewnym, o ciężkich wysiłkach, na które musimy się przygotować i o całym tym czasie i kłopotach i nie kończącym się trudzie który to kosztuje. Te rzeczy zniechęcają mnie – tak często je słyszałem. Raz za razem poddawałem je próbie, a rezultat zawsze był rozczarowujący. Nie pomaga mi mówienie: „musisz się więcej modlić i bardziej siebie samego pilnować i stać się we wszystkim bardziej poważnym Chrześcijaninem.'”
Dałem mu następującą odpowiedź: „myślę że we wszystkim co mówiłem na konferencji albo gdzie indziej, nigdy nie wspomniałem o trudzie, czy wysiłkach, ponieważ jestem całkowicie przekonany że nasze wysiłki są daremne, jeśli najpierw nie nauczymy się trwać w Chrystusie przez prostą wiarę.”
Mój korespondent odpowiedział: „zaleceniem, które potrzebuję, jest to: „Zobacz, czy twoja relacja z żywym Zbawcą jest tym czym powinna być. Żyj w Jego obecności, raduj się z Jego miłości, odpoczywaj w Nim”- lepsze zalecenie nie mogło być dane, jeśli tylko jest właściwie rozumiane. „Zobacz czy twoja relacja z żywym Zbawcą jest tym czym powinna być.” To jest właśnie to, co umożliwi żyć, życiem w modlitwie.
Nie powinniśmy pocieszać się myślami, że jesteśmy we właściwej relacji z Panem Jezusem gdy grzech zaniedbania modlitwy ma moc nad nami i gdy my wraz z całym Kościołem musimy narzekać na nasze słabe życie , które sprawia że nie jesteśmy zdolni, w prawidłowy sposób , modlić się czy to za siebie, czy za Kościół, czy za misje. Lecz jeśli rozpoznamy na pierwszym miejscu, że właściwa relacja z Panem Jezusem, ponad wszystko, zawiera modlitwę, wraz z chęcią i siłą do modlitwy według woli Boga, to mamy coś, co daje nam prawo do radości i odpoczynku w Nim.
Podałem ten przykład aby pokazać, jak naturalnym wynikiem samodzielnego wysiłku będzie zniechęcenie i jak odbierze to wszelką nadzieję na poprawę lub zwycięstwo. I rzeczywiście taki jest stan wielu Chrześcijan, gdy wezwani są do trwania w modlitwie jako orędownicy. Czują to, jako coś całkowicie poza ich zasięgiem - nie mają oni siły niezbędnej do ofiarowania się i poświęcenia do takiej modlitwy; kurczą się z wysiłku i walki, które czynią ich nieszczęśliwymi. Próbowali oni w mocy ciała zwyciężyć ciało – całkowicie niemożliwa rzecz. Oni starali się przez Belzebuba wyrzucić Belzebuba, a to nigdy nie może się zdarzyć. Tylko sam Jezus może podporządkować sobie ciało i diabła.
Omówiliśmy zmaganie, które z pewnością zaowocuje rozczarowaniem i zniechęcaniem. To jest wysiłek poczyniony w mocy naszych własnych sił. Lecz jest inne zmaganie, które z pewnością prowadzi do zwycięstwa. Pismo mówi o „dobrym boju wiary” to znaczy, bój, który wypływa oraz jest prowadzony przez wiarę. Musimy mieć właściwe wyobrażenie o wierze i trwać w naszej wierze. Jezus Chrystus jest sprawcą i dokończycielem wiary. Kiedy dojdziemy do właściwej relacji z Nim, tak że możemy być pewni pomocy oraz mocy, którą obdarza. Dopiero wtedy, najszczerzej, jak tylko możemy, po pierwsze, powiedzmy: „Nie staraj się we własnej sile; rzuć się do stóp Pana Jezusa, i czekaj na Niego w całkowitej pewności, że On jest z tobą i działa w tobie,” a po drugie, mówmy: „Zmagaj się w modlitwie, niech wiara wypełni twoje serce - tak bądź mocny w Panu i w sile mocy Jego."
Pewien obraz pomoże nam to zrozumieć. Oddana Chrześcijanka, która z gorliwością i powodzeniem prowadziła dużą klasę biblijną, przyszła z problemem do swojego pastora. W swoich wcześniejszych latach radowała się wielkim Bożym obdarowaniem w swojej komorze, społecznością z Panem i Jego Słowem. Ale to stopniowo zanikło, nie ważne jak by się nie starała, nie mogła tego naprawić. Pan prowadził ją w jej pracy, ale radość zniknęła z jej życia. Pastor zapytał, co zrobiła, żeby odzyskać utracone szczęście . „Zrobiłam wszystko” odpowiedziała, „ale wszystko na próżno”.
Następnie zapytał ją o jej doświadczenie związane z jej nawróceniem. Dała natychmiastową i jasną odpowiedź: „Na początku nie oszczędzałam bólu w moich próbach, aby stać się lepszą i aby uwolnić się z grzechu, ale to wszystko było bezużyteczne. Na końcu zaczęłam rozumieć, że muszę odłożyć na bok wszystkie moje starania i po prostu ufać Panu Jezusowi, że obdarzy mnie swoim życiem i pokojem i zrobił to.”
„Dlaczego więc” powiedział pastor, „znów tego nie spróbujesz? Kiedy pójdziesz do swojej komory, nieważne jak zimne i ciemne może być twoje serce, nie próbuj w swojej własnej mocy zmusić się do właściwej postawy. Ugnij się przed Nim i powiedz Mu, że widzi w jak smutnym stanie jesteś, że twoją jedyna nadzieja jest w Nim. Ufaj Mu z dziecięca ufnością, że zlituje się nad tobą i czekaj na Niego. Z takim zaufaniem jesteś z Nim we właściwej relacji. Ty nie masz nic, a On ma wszystko.” Jakiś czas później, powiedziała pastorowi, że jego rada pomogła jej; nauczyła się, że wiara w miłość Pana Jezusa jest jedyną metodą, żeby wejść w społeczność z Bogiem w modlitwie.
Czy zaczynasz dostrzegać mój czytelniku, że są dwa rodzaje bitew – pierwsza to, gdy szukamy zwycięstwa nad zaniedbaniem modlitwy w naszych własnych siłach. W tym przypadku moją radą jest: „oddal swoje niepokoje i wysiłki; padnij bezradny do stóp Pana Jezusa; On powie słowo a twoja dusza ożyje.” Jeśli już to zrobiłeś, to po drugie pamiętaj, że: „To jest dopiero początek wszystkiego. Będzie to wymagało głębokiej pilności i ćwiczenia wszystkich twoich mocy i czujności całego serca – ochotnego do wykrywania nawet najmniejszego odstępstwa. Ponad wszystko będzie to wymagało poddania do życia w samo poświęceniu, które to Bóg naprawdę pragnie w nas widzieć i które będzie w nas ćwiczył.”
Rozdział 3. JAK BYĆ UWOLNIONYM OD ZANIEDBANIA MODLITWY I JAK TRWAĆ W UWOLNIENIU?
Największą przeszkodą na drodze
do osiągnięcia zwycięstwa nad zaniedbaniem modlitwy jest ukryte
uczucie, że nigdy nie osiągniemy szczęścia,
bycia od tego uwolnionym. Wielokrotnie czyniliśmy wysiłki w
tym kierunku, ale wszystko na próżno. Stary nawyk i moc ciała,
nasze otoczenie z jego atrakcjami są zbyt
silne dla nas. Jaki pożytek jest z próbowania czegoś, o
czym nasze serce zapewnia nas, że jest poza zasięgiem? Zmiana
potrzebna w całym życiu jest zbyt wielka i zbyt trudna. Jeśli
postawimy sobie
pytanie: „Czy możliwa jest zmiana?” Nasze wzdychające
serce powie: „Jak dla mnie, jest to całkowicie niemożliwe!” Czy
wiesz dlaczego, pojawia się taka
odpowiedź? Po prostu dlatego, że otrzymałeś wezwanie do modlitwy
jako głos Mojżesza i jako nakaz prawa. Mojżesz i jego prawo nigdy
nie dali nikomu mocy do jego przestrzegania.
Czy
tęsknisz za odwagą, aby wierzyć, że wybawienie od zaniedbania
modlitwy, jest możliwe dla ciebie i
może stać się rzeczywistością? W takim razie musisz nauczyć się
ważnej lekcji, że owo wybawienie znajduje się w odkupieniu, które
jest w Chrystusie Jezusie, że jest to jedno z obdarzeń Nowego
Przymierza, które sam Bóg będzie
udzielał przez Jezusa Chrystusa. Jak zaczniesz to rozumieć,
stwierdzisz, że napomnienie, „Módl się bez ustanku” przekazuje
nowe znaczenie. Nadzieja zaczyna powstawać w Twoim sercu, że Duch -
którym zostałeś obdarzony, aby wołać nieustannie „Abba Ojcze”-
uczyni prawdziwe życie w modlitwie możliwym dla ciebie. Następnie
będziesz słuchać, nie w duchu zniechęcenia, ale w duchu
radosnej nadziei, głosu, który wzywa
cię do pokuty.
Niejeden
wszedł do komory pod gorzkim samo oskarżeniem, że modli się za
mało i postanowił w przyszłości żyć w inny sposób. Jednak
obdarowanie nie nadeszło – nie było w tym sił, aby kontynuować
z wiarą i wezwanie do pokuty nie miało mocy, ponieważ jego oczy
nie były skierowanie na Pana Jezusa. Gdyby tylko zrozumiał,
powiedziałby: "Panie, widzisz, jak zimne i ciemne jest moje
serce: wiem, że muszę się modlić, ale czuję, że nie potrafię;
brak mi pilności i chęci do modlitwy.”
Nie
wiedział, że w tym momencie Pan Jezus ze swoją łagodną miłością
patrzył na niego mówiąc: "Nie możesz się modlić; czujesz,
że wszystko jest zimne i ciemne. Dlaczego nie powierzysz się w moje
ręce? Tylko wierz, że jestem gotów, aby ci pomóc w modlitwie;
wielce pragnę rozlać moją miłość w Twoim sercu, tak, że gdy
będziesz świadom słabości, możesz śmiało liczyć, że obdarzę
cię łaską modlitwy. Zupełnie tak samo jak oczyszczę cię od
wszystkich innych grzechów, tak też uwolnię cię od grzechu
zaniedbania modlitwy - Tylko nie szukaj zwycięstwa w swojej własnej
sile. Pokłoń się przede mną, jako ten, który oczekuje
wszystkiego od swego Zbawcy. Niech twoja dusza wyciszy się przede
mną, nie ważne w jak smutnym stanie się znajdujesz. Bądź pewny
tego – nauczę cię, jak się modlić.”
Nie
jeden przyzna: „Widzę mój błąd; nie myślałem, że Pan Jezus
musi uwolnić i oczyścić również mnie z tego grzechu. Nie
rozumiałem, że był On ze mną każdego dnia w komorze, w swojej
wielkiej miłości gotowy zachować i obdarzyć mnie, jakkolwiek
grzeszny i
winny bym się nie czuł. Nie przypuszczałem, że tak jak On dawał
wszystkie inne łaski w odpowiedzi na modlitwę, tak ponad wszystko i
przede wszystkim obdarzy mnie łaską modlącego się serca. Jak
nierozważnie jest myśleć, że wszystkie inne
dobra muszą
przyjść od Niego, a modlitwa od której wszystko inne zależy musi
być osiągnięta przez osobisty wysiłek! Dzięki Bogu, że zaczynam
to pojmować – sam Pan Jezus jest w komorze spoglądając na mnie i
bierze na siebie odpowiedzialność nauczenia mnie, jak zwracać się
do Ojca. Jedyne czego żąda, to to, że ja z dziecięcym zaufaniem
czekam na Niego i wielbię Go.”
Bracia,
czyż nie zapomnieliśmy tej prawdy? Od
wadliwego życia duchowego, nic lepszego nie możemy oczekiwać niż
wadliwe życie modlitewne. Marnością
jest dla nas, aby z wadliwym życiem duchowym starać się modlić
więcej lub lepiej. Jest to niemożliwe. Konieczne jest, aby
doświadczać, że ten, kto jest w Chrystusie Jezusie, nowym jest
stworzeniem: stare rzeczy przeminęły; oto wszystkie rzeczy stały
się nowe." To jest dosłowna prawda w odniesieniu do człowieka,
który rozumie i doświadcza, co to znaczy być w Jezusie Chrystusie.
Nasza
cała relacja z Panem Jezusem musi być nowa. Muszę wierzyć w
Jego nieskończoną miłość, która tęskni, aby mieć społeczność
ze mną w każdej chwili i że chce mnie trzymać w radości z Jego
obecności. Muszę uwierzyć w Jego Boską moc, która zwyciężyła
grzech i będzie prawdziwie powstrzymywała mnie od niego. Muszę
wierzyć w Tego, który jako potężny wystawiennik, za pośrednictwem
Ducha, zainspiruje każdego członka swojego ciała, w radości i
mocy do społeczności z Bogiem w modlitwie. Moje życie
modlitewne musi być całkowicie
podporządkowane Chrystusowi i Jego miłości.
Wtedy po raz pierwszy modlitwa stanie się tym, czym naprawdę jest,
naturalnym i radosnym oddychaniem, życiem duchowym, przy którym
niebiańska atmosfera jest wdychana i wydychana w modlitwie.
Czy
nie dostrzegasz, że gdy ta wiara zawładnie nami, to wezwanie do
życia w modlitwie, które podoba się Bogu, będzie upragnionym
wezwaniem? Nie będzie odpowiedzi na wołanie „odwróć się od
grzechu zaniedbania modlitwy” przez westchnienia bezradności, lub
zniechęcenia ciała. Głos Ojca będzie słyszany, jakby ustawił
przed nami szeroko otwarte drzwi i przyjął nas do błogosławionej
społeczności z sobą. Wołanie o pomoc Ducha Świętego
w modlitwie nie będzie już dłużej obawą przed wysiłkiem zbyt
wielkim dla naszej mocy; to będzie jak upadnięcie w zupełnej
słabości do stóp Pana Jezusa, by znaleźć tam zwycięstwo, które
przychodzi poprzez Jego potęgę i miłość, promieniujące z Jego
oblicza.
Jeśli
w naszym umyśle pojawia się pytanie: „Czy będzie to trwało
nadal?” i przychodzi strach: „Przecież wiesz, jak często
próbowałeś i byłeś rozczarowany”, wiara znajdzie swe siły,
nie w myślach tego, co będzie lub nie, ale w niezmiennej wierności
i miłości Chrystusa, który zapewnił, że ci, którzy polegają na
Nim nie będą zawstydzeni.
Jeśli
strach i niepewność nadal pozostają, to modlę się za was przez
łaskę Boga w Jezusie Chrystusie i przez niewysłowioną wierność
Jego czułej miłości, abyście odważyli się paść do Jego stóp.
Tylko wierzcie całym sercem, że jest tam uwolnienie od grzechu
zaniedbania modlitwy. „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest
Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy i oczyści nas od
wszelkiej nieprawości” (1Jan 1.9). W Jego krwi i łasce jest
całkowite uwolnienie ze wszystkich nieprawości i z zaniedbania
modlitwy. Niech uwielbione będzie Jego imię.
W
jaki sposób uwolnienie od zaniedbania modlitwy może ciągle trwać?
To,
co powiedzieliśmy o wybawieniu od grzechu zaniedbania modlitwy, ma
również zastosowanie jako odpowiedź na pytanie: „Jak może
doświadczenie uwolnienia zostać utrzymane”? Odkupienie nie jest
przyznawane nam fragmentarycznie, lub jako coś z czego możemy
skorzystać od czasu do czasu. Jest ono nadawane w pełni łaski
przechowywanej w Panu Jezusie, którym to możemy się rozkoszować w
nowej społeczności z Nim każdego dnia. Jest to, tak ważne, aby ta
prawda została jasno zrozumiana i utwierdzona w naszych umysłach,
że powtórzę ją jeszcze raz. Nic,
nie jest w stanie uchronić cię przed niedbalstwem lub umożliwić
prowadzenia żywej, potężnej modlitwy, jak tylko codzienna bliska
relacja z Panem Jezusem.
Powiedział
do swoich uczniów: „Wierzcie w Boga i we mnie wierzcie ...
Wierzcie mi, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie ... Kto wierzy we
mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię i
większe nad te czynić będzie” (Jan 14.1,11,12).
Pan
pragnął nauczyć swoich apostołów, że wszystko czego nauczyli
się ze Starego Testamentu dotyczącego mocy, świętości i miłości
Boga, musi zostać przekierowane na Niego. Nie mają jedynie uwierzyć
w pewne spisane dokumenty, ale w Niego osobiście. Muszą wierzyć,
że On jest w Ojcu, a Ojciec w Nim, w takim sensie, że mieli jedno
życie, jedną chwałę. Wszystko, co wiedzieli o Chrystusie znajdą
w Bogu. Położył duży nacisk na to, ponieważ tylko przez taką
wiarę w Niego i Jego Boską chwałę, będą dokonywać uczynków,
które On dokonywał, albo nawet większe. Ta wiara doprowadziła ich
do poznania, że jak Ojciec i Syn są jedno, tak i oni byli w
Chrystusie, a Chrystus był w nich.
Jest
to intymna, duchowa, osobista, nieprzerwana relacja z Panem Jezusem,
która objawia się potężnie w naszym życiu, a szczególnie w
naszym życiu modlitewnym. Weźmy to pod uwagę a zobaczymy, co
oznacza: że wszystkie chwalebne przymioty Boga są w naszym Panu
Jezusie Chrystusie. Rozważmy to -
1.Boża
wszechobecność
Bóg
wypełnia cały świat i w każdym momencie jest obecny we wszystkim.
Podobnie, jak to jest z Ojcem tak i nasz Pan Jezus jest wszędzie
obecny, ponad wszystko ze swoimi odkupionymi. To jest jedna z
największych i najważniejszych lekcji, których nasza wiara musi
się nauczyć. Możemy to jasno zrozumieć z przykładu uczniów Pana
Jezusa. Co było swoistym przywilejem apostołów, którzy byli w
Jego towarzystwie? Była to radość z obecności Pana Jezusa. To
przez to byli zasmuceni na myśl o Jego śmierci, byliby pozbawieni
tej obecności. Nie byłoby już Go z nimi. W jaki więc sposób Pan
Jezus pocieszał ich? Obiecał że Duch Święty z Nieba będzie tak
w nich działać, że otrzymają pełnię Jego życia i Jego osobistą
obecność, która będzie jeszcze bardziej bliska, intymna i
bardziej nierozerwalna niż to, czego doświadczyli kiedy był na
ziemi.
Ta
wielka obietnica, jest teraz dziedzictwem każdego wierzącego, mimo
że tak wielu z nich wie o tym tak mało. Jezus Chrystus, w swej
boskiej osobowości, w swej odwiecznej miłości, która doprowadziła
Go na krzyż, pragnie mieć społeczność z nami w każdej chwili i
utrzymać nas w radości z tej społeczności. To powinno być
wyjaśnione każdemu nowo nawróconemu: "Pan
kocha cię tak, że będzie chciał cię bez przerwy mieć blisko
siebie, tak żebyś mógł doświadczyć Jego miłości.”
To jest to, czego każdy wierzący musi się dowiedzieć, każdy kto
poczuł swoją niemoc do życia w modlitwie, do posłuszeństwa, do
świętości. Samo to, da nam moc jako orędownikom, aby podbić
świat i zdobywać z niego dusze dla naszego Pana.
2.
Wszechmoc Boga
Jak
wspaniała jest Boża moc! Widzimy to w stworzeniu. Widzimy to w
cudach wyzwolenia zapisanych w Starym Testamencie. Widzimy to we
wspaniałych dziełach Chrystusa, które Ojciec uczynił w Nim, a
przede wszystkim w Jego zmartwychwstaniu. Jesteśmy powołani, aby
wierzyć w Syna, tak jak wierzymy w Ojca. Pan Jezus, który w swej
miłości jest tak niewypowiedzianie blisko nas, jest tym
wszechmocnym z którym nie ma nic niemożliwego. Cokolwiek może być
w naszych sercach lub ciele, co nie podda się nam, On może to
zwyciężyć. Wszystkim, co jest obiecane w Słowie Bożym,
wszystkim, co jest naszym dziedzictwem, jako dzieci Nowego
Przymierza, wszechmogący Jezus może obdarzyć nas. Jeśli padam
przed Nim w komorze, to jestem w kontakcie z wieczną, niezmienną
mocą Boga. Jeśli przygotowuję się na dzień Pana Jezusa, to mogę
mieć pewność, że to Jego wieczna wszechmoc, która bierze mnie w
opiekę, osiągnie wszystko dla mnie.
Och,
jeśli tylko poświęcilibyśmy czas na naszą komorę, aby móc
doświadczyć w pełni rzeczywistości obecności wszechmocnego
Jezusa! Co za obdarzenie było by naszym, przez wiarę! Nieprzerwana
społeczność z wszechmogącym i wszechobecnym Panem.
3.
Święta miłość Boga
Oznacza
to, że On całym swym sercem, oferuje wszystkie swoje boskie
atrybuty do naszych usług i jest przygotowany do udzielenia nam
siebie. Chrystus jest objawieniem Jego miłości. On jest
Synem Jego miłości – darem Jego miłości – mocą Jego miłości;
i ten Jezus, który zawisł na krzyżu, dał przytłaczający dowód
swojej miłości w swojej śmierci i przelaniu Krwi, tak aby stało
się dla nas niemożliwym, aby nie wierzyć w tę miłość – ten
Jezus jest tym, który wychodzi na spotkanie z nami w komorze i daje
zapewnienie, że nieprzerwana społeczność z Nim jest naszym
dziedzictwem, a przez Niego, staje się to naszym doznaniem. Święta
miłość Boga, który poświęcił wszystko, aby zwyciężyć grzech
i zgładzić go, przychodzi do nas w Chrystusie, aby zbawić nas od
wszelkiego grzechu.
Bracia,
zastanówcie się nad Słowami naszego Pana: „Wierzcie
w Boga i we mnie wierzcie ... Wierzcie mi, że ja jestem w Ojcu, a
Ojciec we mnie ... I wy we mnie, a Ja w was” (Jan 14.1,11,20). To
jest sekret życia modlitewnego. Spędźcie czas w komorze, aby się
uniżyć, wielbić i czekać na Niego, dopóki On nie ujawni się i
nie weźmie was w posiadanie i nie poprowadzi, aby pokazać, jak
człowiek może żyć i chodzić w społeczności z niewidzialnym
Panem.
Czy
tęsknisz, aby poznać w jaki sposób możesz zawsze doświadczać
uwolnienia od grzechu zaniedbania modlitwy? W tym tkwi sekret. Wierz
w Syna Bożego, daj Mu czas w swojej komorze, aby objawił się w
swojej zawsze obecnej bliskości, jako wieczny i wszechpotężny, z
wieczną miłością, który czuwa nad tobą. Doświadczysz tego,
czego do tej pory prawdopodobnie nie wiedziałeś – że, co do
ludzkiego serca nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym którzy Go
miłują (1Kor. 2.9).
Rozdział 4. SZCZĘŚCIE ZE ZWYCIĘSTWA; BARDZIEJ OBFITE ŻYCIE
Jeśli
jesteśmy teraz uwolnieni od grzechu zaniedbania modlitwy i rozumiemy
w jaki sposób to uwolnienie może nadal być doświadczane, to w
takim razie, co będzie owocem naszej wolności? Ten kto widzi to
właściwie, będzie z odnowioną gorliwością i wytrwałością
podążał za tą wolnością. Jego życie i doznania będą w rzeczy
samej dowodem, iż osiągnął coś, o niewysłowionej wartości.
Będzie żywym świadectwem obdarzenia, które przyniosło
zwycięstwo.
Rozważmy:
1.Błogosławieństwo
(obdarowanie) z nieprzerwanej społeczności z Bogiem
Pomyśl
o zaufaniu pokładanym w Ojcu, które zajmie miejsce hańby i samo
potępienia, które było wcześniej cechą naszego
życia. Pomyśl o głębokiej świadomości, że wszechmocna łaska
Boża dokonała czegoś w nas, aby udowodnić, że naprawdę jesteśmy
na Jego podobieństwo i jesteśmy przystosowani do życia w jedności
z Nim i przygotowani, aby Go wielbić. Pomyśl, jak my, pomimo
naszego przekonania o naszej nicości, możemy żyć, jako prawdziwe
dzieci Króla, w jedności ze swoim Ojcem i możemy manifestować coś
z charakteru naszego Pana Jezusa w świętej społeczności ze swoim
Ojcem, którą miał, gdy był na ziemi. Pomyśl, jak w komorze, czas
modlitwy może stać się w ogóle najszczęśliwszym dla nas czasem
i jak Bóg może nas użyć do wzięcia udziału w realizacji Jego
planów i uczynić nas źródłem obdarowania dla świata wokół
nas.
2.
Moc jaką możemy mieć do pracy, do której zostaliśmy powołani
Pastor
będzie uczył się otrzymywać swoją wiadomość prawdziwie od
Boga, przez moc Ducha Świętego i przekazywać ją w tej mocy do
zgromadzenia. Będzie wiedział, gdzie może być napełniony
miłością i gorliwością, które umożliwią mu, podczas jego
duszpasterskich wizyt spotkanie i pomoc poszczególnym jednostkom, w
duchu pełnego miłości współczucia. Będzie mógł powiedzieć
razem z Pawłem: „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w
Chrystusie” (Fil. 4.13). „Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez
Tego, który nas umiłował” (Rzym. 8.37). „W imieniu Chrystusa
poselstwo sprawujemy ... W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się
z Bogiem” (2Kor. 5.20). To nie są próżne marzenia lub projekcje
głupiej wyobraźni. Bóg dał nam Pawła jako ilustrację, że
jakkolwiek możemy różnić się od niego w darach czy powołaniu,
to jednak w wewnętrznym doświadczeniu możemy znać całkowitą
wystarczalność łaski, która może zrobić dla nas wszystko, tak
jak zrobiła
to dla niego.
3.
Perspektywa, która otwiera się przed nami na przyszłość
To
ma być poświęcenie się do wzięcia udziału, jako orędownicy, w
wielkim dziele, mając w naszych sercach potrzeby całego Kościoła
i świata. Paweł starał się pobudzić ludzi do modlitwy za
wszystkich świętych, mówi nam jak bardzo walczył za tych, którzy
nie spotkali go jeszcze. Jako człowiek był uzależniony od warunków
miejsca i czasu, ale w Duchu miał władzę w imieniu Chrystusa, aby
modlić się o obdarowanie dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli o
Zbawicielu.
Paweł
oprócz życia tu na ziemi w relacji z ludźmi, dalekimi lub
bliskimi, żył innym, niebiańskim życiem – pełnym miłości i
cudownej mocy, w modlitwie, którą nieustannie ćwiczył. Z
trudnością możemy sobie wyobrazić moc, którą Bóg obdarzy,
jeśli uwolnimy się od grzechu zaniedbania modlitwy i zaczniemy
modlić się ze śmiałością, która sięgnie Nieba i sprowadzi
obdarzenie (błogosławieństwo) w imieniu wszechmogącego Chrystusa.
Cóż
za perspektywa! Pastor i misjonarze przyprowadzeni przez Bożą łaskę
do modlitwy, powiedzmy to sobie drugi raz, z podwójną wiarą i
radością! Jak wielką różnicę zrobiłoby to w głoszeniu kazań,
w spotkaniu modlitewnym, w społeczności z innymi! Cóż za cudowna
moc zstąpiłaby do komory, uświęcona jednością z Bogiem i Jego
miłością w Chrystusie! Cóż za wpływ byłby wywarty na
wierzących, wzywając ich do pracy orędowniczej! Jak wielce
odczuwalny byłby ten wpływ w Kościele i wśród wierzących! Co za
moc mogłaby być rozpostarta nad pastorami innych kościołów i kto
wie jak Bóg mógłby nas użyć dla swojego Kościoła na całym
świecie! Czy nie jest to warte poświęcenia wszystkiego, aby prosić
Boga, bez przerwy, aby dał nam prawdziwe i pełne zwycięstwo nad
grzechem zaniedbania modlitwy, który okrywa nas takim wstydem?
Dlaczego
piszę teraz te rzeczy i wychwalam tak bardzo radość ze zwycięstwa
nad grzechem, który tak łatwo nękał nas i który tak strasznie
okradał nas z mocy, którą Bóg dla nas zamierzył? Mogę dać
odpowiedź. Znam, aż zbyt dobrze, jak niskie myśli mamy, dotyczące
obietnic i mocy Boga, jak skłonni jesteśmy zawsze do cofania się,
aby ograniczać moc Bożą, i uznawać, że niemożliwym jest dla
Niego zrobić rzeczy większe niż widzieliśmy. Wspaniałą rzeczą
jest poznanie Boga w nowy sposób, w komorze. To jednak jest dopiero
początek. Jest czymś jeszcze większym i bardziej chwalebnym poznać
Boga, jako we wszystkim wystarczającego i czekać na Jego Ducha, aby
otworzył szeroko nasze serca i umysły, aby otrzymać wspaniałe
rzeczy, nowe rzeczy, którymi naprawdę pragnie obdarzyć tych,
którzy na Niego czekają.
Celem
Boga jest zachęcenie do wiary i pokazanie swoim dzieciom i sługom,
że muszą podjąć trud, zrozumienia i polegania na niewysłowionej
wspaniałości i wszechmocy Boga, tak, aby mogli wziąć dosłownie i
w dziecięcym duchu to słowo: „Temu zaś, który według mocy
działającej w nas, potrafi daleko więcej uczynić ponad to
wszystko, o co prosimy, albo o czym myślimy ... niech będzie chwała
... na wieki wieków.” (Ef. 3.20,21). Och, żebyśmy tylko poznali,
co za wspaniałego i potężnego Boga mamy.
Ktoś
może zapytać: „Czy może ta nuta pewnego zwycięstwa stać się
pułapką i doprowadzić do lekkomyślności i dumy?” Niewątpliwie.
To, co jest najwyższe i najlepsze na ziemi jest zawsze narażone na
nadużycia. Jak więc, możemy być od tego uchronieni? Przez nic
bardziej pewnego, jak przez prawdziwą modlitwę, która na prawdę
prowadzi nas do kontaktu z Bogiem. Świętość Boga szukana w
uporczywej modlitwie, zakryje naszą grzeszność. Wszechmoc i
wspaniałość Boga sprawi, że poczujemy naszą nicość.
Społeczność z Bogiem w Jezusie Chrystusie doprowadzi nas do
dostrzeżenia, że nie ma w nas żadnej dobrej rzeczy i że możemy
mieć społeczność z Bogiem tylko wtedy, gdy nasza wiara uniży
nas, jak Chrystus uniżył siebie i gdy prawdziwie żyjemy w Nim, jak
On jest w Ojcu.
Modlitwa
nie jest zaledwie przychodzeniem do Boga, aby
o coś prosić. Jest to, ponad wszystko społeczność z Bogiem i
poddanie się w moc Jego świętości i miłości, aż weźmie nas w
posiadanie i naznaczy całą naszą naturę uniżeniem Chrystusa,
które jest sekretem prawdziwego uwielbienia.
Tak,
tylko w Chrystusie Jezusie zbliżamy się do Ojca, jako ci, którzy
umarli w Chrystusie i całkowicie zrezygnowali z własnego życia,
jako ci w których żyje On
i którym pozwala
powiedzieć: "Chrystus żyje we mnie.” To, co mówiliśmy o
tym, że Pan Jezus działa w nas, aby uwolnić nas z grzechu
zaniedbania modlitwy jest prawdziwe, nie tylko dla początku życia
modlitewnego i radości wynikającej z doświadczenia mocy do
modlitwy, ale jest prawdziwe dla całego życia modlitewnego. „Przez
Niego” mamy dostęp do Ojca. W tym, jak i w całym życiu duchowym,
„Chrystus jest wszystkim.”„...Nikogo nie widzieli, tylko Jezusa
samego” (Mat. 17.8).
Niech
Bóg wzmocni nas, abyśmy uwierzyli, że zwycięstwo przygotowane dla
nas, jest pewne, i że obdarzeniem będzie to co do serca człowieka
nie wstąpiło! To przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
Nie
przychodzi to do nas wszystkich naraz. Bóg ma wielką cierpliwość
do swoich dzieci. Odnosi się do nas w naszym powolnym postępie z
ojcowską cierpliwością. Niech każde dziecko Boga, raduje się we
wszystkim, co Słowo Boże obiecuje. Im silniejsza jest nasza wiara,
tym jeszcze gorliwiej do końca będziemy pokonywać trudności.
Bardziej obfite życie
Nasz
Pan wypowiedział to słowo w sprawie bardziej obfitego życia, kiedy
powiedział, że przyszedł, aby dać życie swoje za owce: "Ja
przyszedłem, aby miały życie i obfitowały" (J 10.10).
Człowiek może mieć życie, a jednak z powodu braku pożywienia,
lub z powodu choroby, nie może być w obfitości życia lub mocy. To
była różnica między Starym i Nowym Testamentem. W poprzednim było
tam rzeczywiście życie, pod prawem, ale nie obfitość łaski
Nowego Testamentu. Chrystus oddał życie za swoich uczniów, ale
obfite życie mogło pojawić się tylko dzięki zmartwychwstaniu i
darowi Ducha Świętego.
Wszyscy
prawdziwi chrześcijanie otrzymali życie od Chrystusa. Niestety
większa część z nich, nic nie wie o bardziej obfitym życiu,
którym jest On gotów obdarzyć. Paweł mówi o tym cały czas. Mówi
o sobie, że łaska Boża "stała się bardzo obfita" (1
Tym. 1.14). „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w
Chrystusie" (Filip. 4.13). „Lecz Bogu niech będą dzięki,
który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie" (2 Kor. 2.14).
„Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez Tego, który nas umiłował"
(Rzym. 8.37).
Mówiliśmy
o grzechu zaniedbaniu modlitwy, znaczeniu wyzwolenia i
o tym w jaki sposób utrzymać wolność od tego grzechu. To, co
zostało powiedziane w tych punktach zawiera się
w tej wypowiedzi Chrystusa: "Ja przyszedłem, aby miały życie
i obfitowały" (J 10.10). Ma to ogromne znaczenie dla nas, aby
zrozumieć to bardziej obfite życie, żeby móc jasno zobaczyć, że
dla prawdziwego życia w
modlitwie koniecznym jest, żebyśmy chodzili w zawsze wzrastającym
doświadczeniu tego przepełnionego życia.
Jest
możliwym dla nas, rozpocząć walkę z zaniedbaniem modlitwy w
zależności od Chrystusa i w szukaniu u
Niego wsparcia i ochrony, a jednak zawieść? Tak jest w przypadku,
gdy zaniedbanie modlitwy jest postrzegane, jako jeden grzech,
przeciwko któremu musimy walczyć. To musi być rozpoznane jako
część całego życia w ciele, jako ściśle związane z innymi
grzechami, które wypływają z tego samego źródła. Zapominamy, że
całe ciało ze wszystkimi jego wadami, czy to objawiającymi się na
ciele czy duszy, musi być traktowane jako ukrzyżowane i zostać
skazane na śmierć. Nie możemy być zadowoleni ze słabego życia,
ale musimy szukać życia obfitego. Musimy poddać się całkowicie,
tak aby Duch wziął nas w swoje pełne posiadanie, manifestując
takie życie w nas, w
którym może zajść
całkowita transformacja naszej duchowej istoty, za pomocą której
całkowite panowanie Chrystusa i Ducha jest rozpoznawalne.
Czym
jest to, co szczególnie stanowi te bogate życie? Obfitym
życiem jest nic innego, jak Jezus mający pełne panowanie nad
naszym całym jestestwem, przez moc Ducha Świętego.
Gdy Duch pozwala nam poznawać pełnię Chrystusa i obfite życie,
które nam daje, wyrazi się to w trzech aspektach:
1.Jako
ukrzyżowany
Nie
tylko jako ten, który za nas umarł, aby odkupić nasze grzechy; ale
jako ten, który wziął nas z sobą na krzyż,
abyśmy razem z Nim umarli, a który teraz działa w nas mocą swego
krzyża i śmierci. Masz prawdziwą społeczność z Chrystusem,
kiedy możesz powiedzieć: „Jestem ukrzyżowany z Chrystusem - On,
Ukrzyżowany, mieszka we mnie." Uczucia i usposobienie, które
były w Nim, Jego pokora i posłuszeństwo, aż do śmierci na krzyżu
- były tym, co miał na myśli, kiedy mówił o Duchu Świętym: „Z
mego weźmie i wam oznajmi” (J. 16.15). Nie jako instrukcję, ale
jako dziecięcy udział w tym samym życiu, które było w Nim.
Czy
pragniesz, aby Duch Święty wziął ciebie w swoje pełne
posiadanie, aby sprawić, że ukrzyżowany Chrystus zamieszka w
tobie? Zrozum więc, że jest
to po prostu koniec, dla którego został On wydany i osiągnie On
to, na pewno w każdym, kto się Jemu podda.
2.Jako
zmartwychwstały
Pismo
często wspomina zmartwychwstanie w powiązaniu z cudownie działającą
mocą Bożą, przez którą Chrystus został wskrzeszony z martwych i
z której pochodzi zapewnienie o „nadzwyczajnej mocy Jego wobec
nas, którzy wierzymy, dzięki działaniu przemożnej siły Jego,
jaką okazał w Chrystusie, gdy zbudził Go z martwych” (Ef.
1.19,20). Nie miń tych słów w pospiechu. Wróć i przeczytaj je
jeszcze raz i naucz się ważnej lekcji, że jakkolwiek bezsilnym
i słabym się czujesz to wszechmoc Boga działa w tobie i jeśli
tylko uwierzysz, da ci w codziennym życiu udział w zmartwychwstaniu
swego Syna.
Tak,
Duch Święty może cię
napełnić radością i zwycięstwem zmartwychwstania Chrystusa, jako
mocą w codziennym życiu, pośród prób i pokus tego świata.
Niech krzyż uniży cię do śmierci. Bóg wypracuje niebiańskie
życie w tobie przez swego Ducha. Ach, jak
mało zrozumieliśmy, że jest to całkowicie dziełem Ducha
Świętego, aby uczynić nas uczestnikami Chrystusa ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego oraz w celu dostosowania nas do Jego życia i
śmierci!
3.Jako
uwielbiony
Uwielbiony
Chrystus jest tym, który chrzci Duchem Świętym. Sam Pan Jezus
został ochrzczony Duchem, ponieważ uniżył się i przyjął Janowy
chrzest pokuty - chrzest dla grzeszników - w Jordanie.
Wtedy,
gdy wziął na siebie pracę odkupienia, otrzymał Ducha Świętego,
aby przystosował Go do zadania trwającego od tej godziny, aż do
krzyża gdzie „ofiarował samego siebie bez skazy Bogu" (Hebr.
9.14). Czy pragniesz, aby uwielbiony Chrystus ochrzcił cię Duchem
Świętym? Ofiaruj się więc dla Niego na służbę, do dalszego
rozwoju wielkiego dzieła uczenia grzeszników o miłości Ojca.
Bóg
pomaga nam zrozumieć,
jak ważną rzeczą jest otrzymać Ducha Świętego z mocą od
uwielbionego Jezusa! To oznacza gotowość - tęsknotę duszy - do
pracy dla Niego, a jeśli zajdzie taka potrzeba, aby cierpieć za
Niego. Poznałeś i pokochałeś swego Pana, pracowałeś dla Niego i
miałeś powodzenie w tej pracy, ale Pan ma więcej do obdarowania.
On może więc pracować w nas i w naszych braciach wokół i w
pastorach kościołów przez moc Ducha Świętego, tak aby napełnić
nasze serca cudownym uwielbieniem.
Czy
uchwyciłeś to mój czytelniku? Obfite
życie nie jest niczym więcej, ani mniej niż pełnią życia
Chrystusa jako ukrzyżowanego, zmartwychwstałego i uwielbionego,
który chrzci Duchem Świętym i objawia się w naszych sercach i
żyje jako Pan wszystkiego w nas.
Niedawno
przeczytałem wyrażenie - „ żyj w tym, co musisz.” Nie żyj w
swojej ludzkiej wyobraźni tym co jest możliwe. Żyj w Słowie – w
miłości i nieskończonej wierności Pana Jezusa. Nawet jeśli jest
to powolne i wielu się potyka, to wiara,
która zawsze dziękuje Panu, nie za przeżycia, ale za obietnice, na
których można polegać – staje się coraz silniejsza, ciągle
wzrasta w radosnej pewności, że sam Bóg będzie doskonalił swoje
dzieło w nas.
Rozdział 5. PRZYKŁAD NASZEGO PANA
Połączenie
między życiem modlitewnym, a życiem w Duchu jest bliskie i
nierozerwalne. To nie wystarcza, że otrzymamy Ducha Świętego przez
modlitwę, życie w Duchu wymaga, jako niezbędnej rzeczy, ciągłego
życia w modlitwie. Mogę być stale prowadzony przez Ducha
Świętego tylko, gdy ciągle oddaję się modlitwie.
To
było bardzo widoczne w życiu naszego Pana. Badanie
Jego życia daje nam
wspaniały wgląd w moc i świętości modlitwy. Rozważmy Jego
chrzest. To wtedy, kiedy został ochrzczony i modlił się, niebo
otworzyło się i Duch Święty zstąpił na Niego. Bóg pragnął
ukoronować poddanie się Chrystusa zanurzeniu w chrzest dla
grzeszników w Jordanie, darem Ducha Świętego do pracy, którą
miał wykonać. Nie miałoby to jednak miejsca, gdyby się nie
modlił. Z udziałem modlitwy Duch Święty zstąpił na Niego, aby
wyprowadzić Go na pustynię i spędzić tam 40 dni w modlitwie i
poście. Otwórz Marka 1.32-35: „I gdy nadszedł wieczór i zaszło
słońce, przynosili do Niego
wszystkich, którzy się źle mieli, i opętanych przez demony. I
całe miasto zgromadziło się u drzwi ... A wczesnym rankiem, przed
świtem, wstał, wyszedł i udał się na puste miejsce i tam się
modlił.”
Praca
za dnia i wieczorami wyczerpywała Go. Podczas uzdrawiania chorych i
wypędzania demonów, moc wychodziła od Niego. Podczas, gdy
inni spali, odchodził na ubocze, aby się modlić i odnawiać siły
w jedności z Ojcem, potrzebował tego, w przeciwnym razie nie byłby
gotowy na kolejny dzień. Święte dzieło uwalniania dusz spod
władzy diabła, wymaga ciągłego odnawiania, przez społeczność z
Bogiem.
Pomyśl
jeszcze raz o powołaniu apostołów, jak podano w Łukasza 6.12,13:
"I stało się w tych dniach, że wyszedł na górę, aby się
modlić i spędził noc na modlitwie do Boga. A gdy nastał dzień,
przywołał uczniów swoich i wybrał z nich dwunastu, których też
nazwał apostołami.” Czy nie jest jasne, że jeśli ktoś chce
czynić dzieło Boga, to musi spędzać
czas w społeczności z Nim, aby otrzymać Jego mądrość i moc? Ta
zależność i bezradność, której to jest dowodem, otwiera drogę
i daje Bogu możliwość do ujawnienia Jego mocy. Jak ogromne
znaczenie miało wybranie
apostołów do
wykonania dzieła Chrystusa, dla wczesnego Kościoła i po wszystkie
czasy! Miało to Boże prowadzenie i pieczęć;
odcisk modlitwy był na tym.
Przeczytaj
Łukasza 9.18,20: „I stało się, gdy modlił się na osobności,
że byli razem z nim uczniowie i zapytał ich tymi słowy: Za kogo
mają mnie ludzie?... I rzekł do nich: A wy za kogo mnie macie? A
Piotr odpowiedział, mówiąc: „Za Chrystusa, Syna Bożego.” Pan
modlił się, aby Ojciec mógł objawić im, kim On był. Odpowiedzią
na modlitwę było
to, że „Wybrał
dwunastu, których nazwał apostołami.” A gdy Piotr powiedział;
„Za Chrystusa, Syna Bożego,” Jezus rzekł mu: „Nie ciało i
krew objawiły ci to, lecz Ojciec mój, który jest w niebie (Mat.
16.17). To wielkie wyznanie było owocem modlitwy.
Przeczytaj
dalej Łukasza 9.28-35: „Zabrał z sobą Piotra i Jana, i Jakuba i
wszedł na górę, aby się modlić. A gdy się modlił, wygląd
oblicza Jego odmienił się, a szata Jego stała się biała i
lśniąca ... A z obłoku odezwał się głos: Ten jest Syn mój
wybrany, tego słuchajcie.” Chrystus pragnął, aby dla wzmocnienia
ich wiary, Bóg mógł dać im zapewnienie z Nieba, że jest On Synem
Bożym. Modlitwą wysłuchaną zarówno dla Pana Jezusa, jak i Jego
uczniów było to, co się wydarzyło na Górze Przemienienia.
Czy
nie staje się jeszcze bardziej
jasnym, że to, co Bóg chce osiągnąć na ziemi wymaga modlitwy
jako nieodłącznego warunku? Jest
to jedyna droga dla Chrystusa i wierzących. Serce i usta otwarte w
stronę Nieba w modlitwie z wiarą, z pewnością nie zaznają
wstydu.
Przeczytaj
Łukasza 11.1,13: „A gdy On w pewnym miejscu modlił się i
zakończył modlitwę, ktoś z jego uczniów rzekł do Niego: Panie,
naucz nas modlić się” i wtedy dał im tą niewyczerpaną
modlitwę: „Ojcze nasz, który jesteś w Niebie.” Pokazał w
niej, co działo się w Jego sercu, kiedy
modlił się, żeby imię Boga było uświęcone, i aby nastało Jego
Królestwo, a Jego wola była wypełniona, a wszystko to „jako w
Niebie, tak i na ziemi.” Jak może się to wszystko spełnić?
Przez modlitwę. Ta
modlitwa została wypowiedziana w ciągu wieków przez niezliczone
miliony, dla ich niewysłowionego pocieszenia. Nie zapominajmy
jednak, że to powstało z modlitwy naszego Pana Jezusa. Modlił się
i dlatego potrafił dać tak cudowną odpowiedź.
Przeczytaj
Jana 14.16: „Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela.”
Całe obdarzenie płynące z Nowego Testamentu, jak i cudowne
wylanie Ducha Świętego, jest wynikiem modlitwy Pana Jezusa. To tak,
jakby Bóg wycisnął na darze Ducha Świętego taką pieczęć, że
w odpowiedzi na modlitwę Pana Jezusa, a później Jego uczniów,
Duch Święty z pewnością przyjdzie, ale stanie się to w
odpowiedzi na modlitwę, taką jak miał Pan Jezus, w której
poświęcił czas, aby być sam na sam z Bogiem i w tej modlitwie
ofiarować się Jemu całkowicie.
Przeczytaj
Jana 17, arcykapłańską, najświętszą modlitwę! Tu Syn modli się
najpierw za siebie, żeby Ojciec uwielbił Go (dając Mu siły na
krzyż, wskrzeszając Go z martwych, ustanawiając
po swojej prawicy). Te
wielkie rzeczy nie mogły się wydarzyć inaczej, jak tylko przez
modlitwę. Modlitwa ma moc osiągnięcia ich.
Następnie
modlił się za swoich uczniów, żeby Ojciec zachował ich od złego,
zachował ich od świata i poświęcił ich w prawdzie. Dalej modlił
się za
wszystkich tych,
którzy przez ich słowo uwierzą w Niego, aby byli jedno w miłości,
jak Ojciec i Syn są jedno. Ta modlitwa daje nam wgląd we wspaniałą
relację między Ojcem i Synem i uczy nas, że wszelkie dary z Nieba
przychodzą nieustannie przez modlitwę tego, który jest po prawicy
Boga i nieustannie wstawia się za nami. Uczy nas to również, że
wszystkie dary muszą być w ten sam sposób pożądane i proszone
przez nas. Cała natura i
chwała Bożego obdarzenia zawiera się w tym – musi być ono
osiągnięte w odpowiedzi na modlitwę, przez serce całkowicie Jemu
poddane, które wierzy w moc modlitwy.
Teraz
dochodzimy do najbardziej niezwykłego przykładu ze wszystkich. W
Getsemane widzimy, że nasz Pan, zgodnie z Jego stałym zwyczajem,
naradzał się i planował z Ojcem dzieło, które miał wykonać na
ziemi. Najpierw prosił Go w agonii i w krwawym pocie, aby ten
kielich mógł Go minąć; kiedy zrozumiał, że to nie może się
stać, prosił o siłę aby go wypić i poddał się w tych słowach:
„Niech się stanie Twoja wola.” Był w stanie, pełen odwagi,
spotkać wroga i w mocy Boga wydać się na śmierć krzyżową. On
się modlił.
Och,
co sprawia, że Boże dzieci mają tak mało wiary we wspaniałość
modlitwy, jako potężnej mocy do poddania naszej własnej woli Bogu,
jak również do zdecydowanego i pewnego wykonania dzieła Bożego,
pomimo naszych wielkich słabości? Lepiej nauczmy się od naszego
Pana Jezusa, że niemożliwym jest chodzenie z Bogiem, osiągnięcie
obdarzenia lub prowadzenia, czy też wykonywania Jego dzieła w
radości, owocnie; z dala od bliskiej, nieprzerwanej społeczności z
Nim, który jest zawsze żywym źródłem życia duchowego i mocy!
Niech
każdy Chrześcijanin zastanowi się nad tym prostym studium życia
modlitewnego naszego Pana Jezusa i usiłuje ze Słowa Bożego, w
modlitwie o poprowadzenie Ducha Świętego, poznać, jakim jest
życie, którym Pan Jezus Chrystus obdarza i podtrzymuje w wierzącym.
Jest ono niczym innym, jak życiem każdego dnia w modlitwie. Niech
każdy pastor rozpozna, jak całkowicie bezużytecznym jest staranie
się wykonać pracę naszego Pana w każdy inny sposób od sposobu, w
jaki On to wykonał. Zacznijmy
jako robotnicy, wierzyć, że jesteśmy uwolnieni od spraw tego
świata, tak, aby móc, ponad wszystko mieć czas, by w imieniu
naszego Zbawcy i z Jego Duchem, w jedności z Nim, prosić i
otrzymywać obdarzenia dla świata.
Rozdział 6.DUCH ŚWIĘTY I MODLITWA
Czy
nie jest to smutne, że nasze myśli o Duchu Świętym są tak często
połączone z żalem i wyrzutami sumienia? A jednak nosi On imię
Pocieszyciela i jest nam dany, aby prowadzić nas do znalezienia w
Chrystusie naszej największej rozkoszy i radości. Jest jednak coś
jeszcze bardziej smutnego: On, który mieszka w nas, aby nas
pocieszać, często jest
zasmucony przez nas, ponieważ nie pozwalamy Mu wykonać Jego dzieła
miłości. Wielką przyczyną niewysłowionego bólu dla Ducha
Świętego jest
całe to zaniedbanie
modlitwy w Kościele! Jest to przyczyną małego ożywienia i
całkowitej niemożność, które są tak często spotykane w nas,
ponieważ nie jesteśmy przygotowani, aby pozwolić Duchowi Świętemu
nas prowadzić.
Dałby
Bóg, aby nasze rozważania na temat działania Ducha Świętego
odegrały rolę w rozradowaniu się i wzmocnieniu naszej wiary!
Duch
Święty jest „Duchem modlitwy.” Jest wyraźnie nazwany tym
imieniem w Zachariasza 12.10 „Duch łaski i błagania.” Dwa razy
w listach Pawła znajduje się niezwykłe odniesienie do Niego w
kwestii modlitwy. „Wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy:
Abba, Ojcze!” (Rzym. 8.15). „Bóg zesłał Ducha Syna swego do
serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze!”(Gal. 4.6). Czy
kiedykolwiek rozważałeś te słowa: "Abba, Ojcze?" W tym
imieniu nasz Zbawiciel ofiarował swoją największą modlitwę Ojcu,
z całkowitym oddaniem, poświęceniem swego życia i miłości. Duch
Święty jest nam dany wyraźnie, w celu nauczenia nas, od samego
początku, naszego chrześcijańskiego życia i dalej, wyrażania
tego słowa z dziecięcym zaufaniem i uległością. W jednym z tych
fragmentów czytamy, że my „wołamy,” a w innym: „Ducha ...
wołającego.” Co za wspaniałe mieszanie boskiej i ludzkiej
współpracy w modlitwie. Dowodzi to, że Bóg - jeśli można tak
powiedzieć – dołożył starań, aby uczynić modlitwę tak
naturalną i skuteczną, jakby to był płacz dziecka do ziemskiego
Ojca, gdy mówi: "Abba, Ojcze."
Czy
to nie dowód, że Duch Święty jest w dużym stopniu obcy w
Kościele, kiedy modlitwa, którą Bóg tak przygotował, jest
traktowana jako zadanie i ciężar? Czy nie uczy nas to, żeby szukać
źródła zaniedbania modlitwy w naszej, tego nieświadomości i
nieposłuszeństwie wobec boskiego instruktora, któremu Ojciec
zlecił
zadanie nauczenia nas,
jak się modlić?
Jeśli
chcemy zrozumieć tę prawdę jeszcze wyraźniej, musimy zwrócić
uwagę, co jest napisane w Liście do Rzymian 8.26,27: „Podobnie i
Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się
modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w
niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki
jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za
świętymi.” Czy nie wynika jasno z tego, że Chrześcijanin
pozostawiony samemu sobie, nie wie, o co, ani jak należy się
modlić; i że Bóg wyszedł nam naprzeciw w naszej bezradności,
dając nam samego Ducha Świętego, aby się za nas modlił; i że
Jego działanie jest głębsze niż nasze myśli czy uczucia i jest
zauważane
oraz otrzymuje odpowiedzi od Boga.
Dlatego,
naszym pierwszym działaniem powinno być wejście w Bożą obecność,
nie z naszymi nieświadomymi modlitwami, nie z wieloma słowami i
myślami, ale w pewności, że boskie działanie Ducha Świętego
jest prowadzone w nas. Ta pewność, zachęci do czci i spokoju; oraz
umożliwi nam, w
ścisłym uzależnieniu od pomocy, którą daje Duch, wylanie naszych
pragnień i potrzeb serca przed Bogiem. Ważną
lekcją dla każdej modlitwy jest, na pierwszym miejscu upewnienie
się, że oddajesz się pod prowadzenie Ducha Świętego i że z
całkowitą zależnością od Niego, dajesz Mu pierwsze miejsce; bo
przez Niego twoja modlitwa będzie miała wartość, której nie
możesz sobie nawet wyobrazić i przez Niego nauczysz się również
wyrażać swoje pragnienia w imieniu Chrystusa.
Cóż
za wspaniałą ochroną, będzie ta wiara, przeciwko martwocie i
zniechęceniu w komorze! Tylko pomyśl o tym! W każdej modlitwie
bierze udział: Ojciec, który słyszy; Syn, w którego imieniu się
modlimy; Duch Święty, który modli się za nas i w nas. Niezmiernie
ważnym jest, aby być we właściwej relacji z Duchem Świętym i
rozumieć Jego pracę!
Następujące
punkty wymagają poważnego zastanowienia się:
1.
Uwierzmy mocno, w boską rzeczywistość, że Duch Syna Bożego, Duch
Święty, mieszka w nas. Nie wyobrażaj sobie, że to wiesz i nie
masz potrzeby rozważenia tego. Jest to myśl tak wielka i boska, że
może uzyskać dostęp do naszego serca i pozostać tam, tylko przez
samego Ducha Świętego. „Ten to Duch świadczy wespół z duchem
naszym” (Rzym. 8.16). Nasze stanowisko powinno być całkowitą
pewnością wiary, że nasze serce jest Jego świątynią, że
mieszka w nas, rządzi duszą i ciałem.
Dziękujmy z serca tak często, jak się modlimy, Bogu, że mamy Jego
Ducha w nas, aby uczył nas, jak się modlić.
Dziękczynienie zwróci nasze serca do Boga i utrzyma nas w złączeniu
z Nim; odwróci naszą uwagę od samych siebie i da miejsce Duchowi w
naszych sercach.
Och,
nic dziwnego, że zaniedbaliśmy modlitwę i uważaliśmy to zadanie
za zbyt ciężkie dla nas, jeśli staraliśmy się trwać w
społeczności z Bogiem bez udziału Ducha, który objawia Ojca i
Syna.
2.
W praktykowaniu tej wiary, w pewności, że Duch mieszka i działa w
nas, musi być jeszcze zrozumienie wszystkiego, co On zamierza w nas
osiągnąć. Jego praca w modlitwie jest ściśle związana z Jego
inną pracą. Widzieliśmy w poprzednim rozdziale, że Jego pierwszą
i najważniejszą pracą jest objawienie Chrystusa w Jego
wszechobecnej miłości i mocy. Dlatego Duch Święty będzie podczas
modlitwy nieustannie przypominał nam o Chrystusie, o Jego krwi i
imieniu, jako podstawy do bycia wysłuchanym.
Dalej
będzie On, jako „jako Duch Świętości” uczył nas
rozpoznawania, nienawidzenia, i skończenia z grzechem. Jest On
„Duchem oświecenia i mądrości,” który prowadzi nas do
niebiańskiego sekretu Bożej łaski. Jest On „Duchem miłości i
mocy,” który uczy nas świadczyć o Chrystusie i trudzić się
nad duszami ze współczuciem i litością. Im bliżej utożsamiam
wszystkie te obdarzenia z Duchem, tym bardziej będę przekonany o
Jego bóstwie i będę bardziej gotowy, aby poddać się Jego
przewodnictwu, gdy oddaję się modlitwie. Jak inne byłoby moje
życie, jeśli poznałbym Ducha Świętego, jako Ducha modlitwy! Jest
jeszcze inna rzecz, której muszę się nieustannie na nowo uczyć,
że-
3.
Duch Święty pragnie mieć
pełne władanie nad całym moim życiem.
Modlimy się o więcej Ducha i dobrze się modlimy, jeśli do tej
modlitwy dołączamy prawdę, że Duch chce więcej ze mnie. Duch
chciałby mieć mnie całkowicie. Podobnie jak moja dusza, ma całe
ciało na mieszkanie i służbę, tak Duch Święty, chciałby mieć
moje ciało i duszę, jako Jego mieszkanie, całkowicie pod Jego
kontrolą. Nikt nie może trwać długo i gorliwie w modlitwie
bez dostrzeżenia, że
Duch Święty łagodnie prowadzi do całkowicie nowego uświęcenia,
o którym wcześniej nic nie wiedział. „Szukam Cię z całego
serca.” Duch uczyni
te słowa bardziej i
bardziej mottem naszego życia. Sprawi, że rozpoznamy, że wszystko,
co pozostało w nas z rozdwojonej duszy, jest całkowicie grzeszne.
Objawi nam Chrystusa, jako wszechmocnego wybawcę od wszelkiego zła,
który jest zawsze blisko, aby nas bronić. Poprowadzi nas w taki
sposób w modlitwie, abyśmy
zapomnieli
o sobie samych, a
skłoni nas do stawania się coraz bardziej orędownikami, którym
Bóg powierzy wykonanie swoich planów i którzy dniem i nocą wołają
do Niego o wybawienie Kościoła od przeciwnika.
Boże
dopomóż nam poznać Ducha Świętego i uczcić Go jako Ducha
modlitwy!
Rozdział 7. GRZECH; ŚWIĘTOŚĆ BOGA
Aby
zrozumieć łaskę, aby zrozumieć Chrystusa poprawnie, musimy
zrozumieć, czym jest grzech. A jak inaczej możemy dojść do tego
zrozumienia niż w świetle Boga i Jego słowa?
Chodź
ze mną do początku Biblii. Zobacz człowieka stworzonego przez Boga
na Jego obraz, określonego przez Jego Stwórcę, jako bardzo dobry.
Wtedy wkroczył grzech, jako bunt przeciwko Bogu. Adam został
wypędzony z raju i wraz z niezliczonymi milionami z kolejnych
pokoleń wszedł pod przekleństwo i w ruinę. To było dzieło
grzechu. Tu poznajemy jego naturę i moc.
Chodź
dalej i zobacz arkę Noego. Tak straszna stała się bezbożność
wśród ludzi, że Bogu nie pozostało nic innego, jak tylko zgładzić
człowieka z powierzchni ziemi. To było dzieło grzechu.
Chodź
ze mną na Synaj. Bóg chciał ustanowić swoje przymierze z nowym
narodem – z ludem Izraela. Ale przez grzeszność człowieka, mógł
to jedynie zrobić poprzez pojawienie się w ciemności i
błyskawicach, tak strasznych, że Mojżesz powiedział: „Jestem
przerażony i drżący”(Hbr. 12.21). Pod koniec nadawania zakonu
(prawa), pojawiła się ta okropna wiadomość: „Przeklęty każdy,
kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze
zakonu” (Gal. 3.10). To grzech spowodował tą konieczność.
Chodź
jeszcze raz ze mną, tym razem na Kalwarię, zobaczyć tam, czym jest
grzech, nienawiść i wrogość, z którą świat wypędził i
ukrzyżował Syna Bożego. Tam grzech osiąga swój najwyższy punkt.
Tam Chrystus został, przez samego Boga, uczyniony grzechem i stał
się przekleństwem, jako jedyny sposób na zniszczenie grzechu. W
agonii, w której modlił się w Ogrójcu, aby nie musiał pić tego
kielicha gniewu i w agonii na krzyżu, w głębokim poczuciu
opuszczenia, gdy zawołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie
opuścił?” otrzymujemy co najwyżej jakieś nikłe pojęcie
przekleństwa i nieopisanego cierpienia, jakie przynosi grzech.
Jeśli, cokolwiek może
wywołać w nas nienawiść i obrzydzenie do grzechu, to jest to
Chrystus na krzyżu.
Chodź
tym razem ze mną do wielkiego, białego tronu na sądzie ostatecznym
i zobacz jezioro ognia, gdzie niezliczone dusze zostaną wrzucone,
pod wyrokiem: „Idźcie precz ode mnie przeklęci, w ogień wieczny”
(Mat. 25.41). Och, czy te słowa nie zmiękczą naszych serc i nie
napełnią nas niezapomnianą grozą grzechu, w taki sposób, że
możemy nienawidzić go doskonałą nienawiścią?
Czy
jest coś jeszcze, co pomoże nam zrozumieć czym jest grzech? Tak,
jest: Zwróć swoje oczy do wewnątrz, spójrz na swoje serce i
dostrzeż tam grzech. Pamiętaj, że to wszystko, co już wiedziałeś
o nienawiści i bezbożności grzechu powinno nauczyć cię,
co grzech w twoim sercu oznacza – wszelką wrogość wobec Boga,
całkowitą ruinę człowieka, całą wewnętrzną naturę
nienawiści, kłamstwo ukryte w grzechu, który popełniłeś, winę
każdego zaniedbania przeciwko Bogu. I kiedy pamiętasz, że jesteś
dzieckiem Boga, a mimo to, popełniasz grzech i pozwalasz czasami
zaspokoić jego pożądliwość, czy nie jest stosowne, że
powinieneś wołać ze wstydem: „Biada mi, przez mój grzech?”
„Odejdź ode mnie, Panie, bom jest człowiek grzeszny”(Łuk.5.8)?
Wielką
mocą grzechu jest to, że zaślepia człowieka tak, że ten nie
rozpoznaje, jego prawdziwego charakteru. Nawet sam Chrześcijanin
potrafi znaleźć wymówkę, myśląc, że nigdy nie może stać się
doskonały i że codzienne grzeszenie jest koniecznością. Jest tak
przyzwyczajony do myśli grzeszenia, że prawie stracił on moc i
zdolność do ubolewania nad grzechem. A przecież nie
może być rzeczywistego postępu w łasce, bez udziału rosnącej
świadomości grzechu i poczucia winy za każde przestępstwo przeciw
Bogu. Najważniejszym
pytaniem tu jest: „W jaki sposób mogę odzyskać utraconą
wrażliwość sumienia i być naprawdę przygotowanym do złożenia
Bogu złamanego serca w ofierze?”
Pismo
uczy nas sposobu. Niech Chrześcijanin pamięta, co Bóg myśli o
grzechu – o nienawiści, z którą Jego świętość płonie
przeciwko grzechowi; o doskonałej ofierze, którą zwyciężył
grzech i uwolnił nas od niego. Pozwólmy Chrześcijaninowi oczekiwać
w Bożej obecności, aż Jego świętość zajaśnieje nad nim, a
zapłacze z Izajaszem: „Biada mi! Bo jestem zgubiony "(Iz.
6.5).
Niech
pamięta krzyż i co miłość Chrystusa musiała tam znieść, przez
niewysłowiony ból, który spowodował grzech; niech sobie zada
pytanie czy to, nie nauczy go słuchać głosu, który mówi: „Nie
czyńcie tej obrzydliwości, której Ja nienawidzę!” (Jer. 44.4).
Niech poczeka, aż krew i miłość krzyża będzie mogła wywrzeć
na niego swój pełny wpływ i niech uważa grzech, jako nic innego,
jak oddanie swoich rąk szatanowi i jego mocy. Czy nie jest strasznym
rezultatem naszego zaniedbania modlitwy i krótkiego i pospiesznego
oczekiwania na Boga, to, że prawdziwa znajomość grzechu jest
prawie utracona?
Niech
wierzący nie tylko myśli o tym, co odkupienie kosztowało
Chrystusa, ale również o fakcie, że Chrystus został ofiarowany
mu przez Ducha Świętego, jako dar niepojętej łaski, przez którego
Boże przebaczenie oraz oczyszczenie i odnowienie zawładnęło nim;
niech zada sobie pytanie czym może odpłacić za taką miłość.
Jeśli tylko poświęcilibyśmy czas, aby oczekiwać w Bożej
obecności i zadawać tego rodzaju pytania, Duch Boży wykonałby
swoją pracę przekonania o grzechu w nas i nauczyłby nas zajmować
całkowicie nowy punkt widzenia i dałby nowe spojrzenie na grzech.
Myśl zaczęłaby się pojawiać w naszym sercu, że zostaliśmy
odkupieni, tak aby w mocy Chrystusa móc żyć każdego dnia jako
współuczestnicy wielkiego zwycięstwa, które Chrystus osiągnął
na krzyżu nad grzechem i manifestować to w naszej pielgrzymce.
Co
ty myślisz? Czy nie zaczynasz dostrzegać, że grzech zaniedbania
modlitwy wywarł wpływ bardziej straszny niż początkowo
przypuszczałeś? To właśnie z powodu tej pospiesznej i
powierzchownej rozmowy z Bogiem, poczucie grzechu jest tak słabe, że
żadne bodźce nie mają mocy, aby pomóc Ci nienawidzić grzechu
i uciekać od niego w
prawidłowy sposób. Nic, nic oprócz osobistej, uniżonej i stałej
społeczności z Bogiem, nie może nauczyć cię, jako Boże dziecko,
nienawidzić grzechu w taki sposób, jak Bóg chce, abyś go
nienawidził. Nic, nic jak tylko ciągła bliskość i nieustająca
moc żywego Chrystusa, może umożliwić tobie właściwe zrozumienie
czym jest grzech i brzydzić się nim. Bez tego głębszego
zrozumienia grzechu, nie będzie mowy o osiągnięciu zwycięstwa,
które jest możliwe dla ciebie w Jezusie Chrystusie i które
jest doskonalone w tobie przez Ducha Świętego.
O
Boże, spraw, abym znał mój grzech i naucz mnie oczekiwać
cierpliwie przed Tobą, aż Twój Duch sprawi, że coś z Twojej
świętości spocznie na mnie! O Boże, spraw, abym znał mój
grzech i niech to zaprowadzi mnie do słuchania Twojej obietnicy:
„Każdy, kto w Nim mieszka, nie grzeszy” i do oczekiwania
wypełnienia jej!
Świętość Boga
Często
się mówi, że pojęcie grzechu i świętości Boga zostało
zatracone w Kościele. W komorze mamy miejsce, gdzie możemy nauczyć
się na nowo, jak dać świętości Boga właściwą pozycję w
naszej wierze i życiu. Jeśli nie wiesz, jak spędzić pół godziny
w modlitwie, zajmij się tematem świętości Boga. Ugnij się przed
Nim. Daj sobie i Bogu czas, aby móc przyjść do kontaktu z sobą.
Jest to wielka praca, ale obfitująca we wspaniałe obdarzenie.
Jeśli
chcesz wzmocnić się w praktykowaniu tej świętej obecności, weź
święte Słowo Boże. Weź, na przykład, Księgę Kapłańską i
zauważ, jak Bóg siedmiokrotnie daje polecenie: "Będziecie
święci, bo Ja jestem święty
"(11.44, 45; 19.2; 20.7, 26; 21.8; 22.32). Jeszcze częstsze
jest wyrażenie: "Ja jestem Pan, który was uświęcam.” Ta
ważna myśl, jest przejęta
przez Nowy Testament.
Piotr mówi (1P. 1.15,16): "Bądźcie świętymi we wszelkim
postępowaniu waszym; ponieważ jest napisane: Świętymi bądźcie;
bo Ja jestem święty." Paweł pisze w swoim pierwszym liście
(1Tes. 3.13; 4.7; 5.24.): "Niech On utwierdzi wasze serca bez
nagany w świętości ... nie powołał nas Bóg do nieczystości,
ale do uświęcenia ... Wierny jest Ten, który was powołuje, On też
tego dokona.”
Nic,
jak tylko poznanie Boga, jako Świętego, uczyni nas świętymi.
A jak uzyskać to
poznanie Boga, za wyjątkiem komory? Jest to rzeczą zupełnie
niemożliwą, chyba że poświęcimy czas i pozwolimy świętości
Boga świecić na nas. W jaki sposób, jakiś człowiek na ziemi może
uzyskać gruntowną wiedzę o innym człowieku, o jego
niezwykłej mądrości, jeśli nie będzie mu towarzyszył i nie
podda się jego wpływowi? W jaki sposób Bóg może nas uświęcić,
jeśli nie poświęcamy czasu, aby być wprowadzeni pod moc chwały
Jego świętości? Nigdzie nie możemy poznać świętości Boga i
przyjść pod jej wpływ i moc, za wyjątkiem komory. Nikt
nie może oczekiwać, postępu w świętości, jeśli nie jest często
i długo, sam na sam z Bogiem.
Czym
jest świętość Boga? Jest to najwyższy, najbardziej chwalebny i
najbardziej wszechogarniający ze wszystkich atrybutów Boga.
Świętość jest to najpoważniejszy (najdonioślejszy) wyraz w
Biblii. Jest to słowo, którego domem jest Niebo. Zarówno Stary,
jak i Nowy Testament mówi nam to. Izajasz usłyszał serafinów z
zakrytymi twarzami, wołających: "Święty, Święty, Święty
jest Pan Zastępów" (Iz. 6.3). Jan słyszał cztery postacie
mówiące: "Święty, święty, święty jest Pan, Bóg
Wszechmogący" (Obj. 4.8). To jest najwyższe wyrażenie Bożej
chwały w Niebie, przez istoty, które przebywają w Jego
bezpośredniej obecności i nisko Mu się kłaniają. Czy śmiemy
sobie wyobrazić, że my, poprzez myślenie, czytanie i postępowanie
możemy zrozumieć, lub stać się uczestnikami świętości Boga?
Cóż za szaleństwo! Och, obyśmy zaczęli dziękować Bogu, że
mamy miejsce w komorze, miejsce gdzie możemy być sami z Nim i
spędzać czas na modlitwie: "Niech twoja świętości, o Panie,
świeci coraz mocniej do naszych serc, aby mogły one stać się
świętymi."
I
niech nasze serca głęboko się zawstydzą
z powodu naszego zaniedbania
modlitwy, przez które uniemożliwiliśmy Bogu, udzielenie nam, Jego
świętości. Prośmy gorliwie Boga, aby odpuścił nam ten grzech i
pociągnął nas swoją niebiańską łaską i wzmocnił nas, abyśmy
mieli
społeczność z Nim,
Świętym Bogiem.
Znaczenia
słowa "Świętość Boga," nie jest łatwo wyrazić. Ale
możemy zacząć od stwierdzenia, że pociąga ona za sobą
niewypowiedzianą niechęć i nienawiść
z jaką Bóg odnosi
się do grzechu. A jeśli chcesz zrozumieć, co to oznacza, to należy
pamiętać, że wolał zobaczyć,
jak Jego Syn umiera,
niż gdyby
grzech miał panować. Pomyśl o Synu Bożym, który wolał oddać
swoje życie, niż przekroczyć wolę Ojca, choćby w najmniejszym
stopniu. I dalej, miał On taką nienawiść do grzechu, że wolał
umrzeć aniżeli pozwolić człowiekowi pozostać uwięzionym w jego
mocy. To jest coś ze świętości Boga, co jest gwarancją
(rękojmią) tego, że uczyni On wszystko dla nas – dla ciebie i
mnie – aby wyzwolić nas z grzechu. Świętość jest Bożym
ogniem, który
wypali grzech w nas i
uczyni nas świętymi ofiarami, czystymi i mile widzianymi przed Nim.
To właśnie z tego powodu Duch Święty przyszedł jako ogień. On
jest Duchem świętości Boga, Duchem uświęcenia w nas.
Och,
pomyśl o świętości Boga i padnij przed Nim w uniżeniu, aż twoje
serce zostanie napełnione zapewnieniem tego, co Święty uczyni dla
ciebie. Weź tydzień,
jeśli to jest konieczne,
aby czytać i czytać Słowa Boże o tej wspaniałej prawdzie, dopóki
twoje serce nie zostanie doprowadzone do przekonania: „To jest
chwałą komory, rozmawiać ze świętym Bogiem; ugiąć się w
głębokim uniżeniu i wstydzie przed Nim, ponieważ tak bardzo
pogardzaliśmy Nim i Jego miłością przez nasze zaniedbanie
modlitwy.” Tam powinniśmy otrzymać zapewnienie, że On weźmie
nas ponownie do społeczności z sobą. Nikt
nie może oczekiwać zrozumienia i otrzymania świętości Boga, kto
nie jest często i długo sam na sam z Nim.
Ktoś
powiedział, że świętość Boga jest wyrazem niewysłowionej
odległości, w której On w swej sprawiedliwości jest oddzielony od
nas, a jednak, również niewysłowionej bliskości, w której On w
swej miłości tęskni do utrzymania społeczności z nami i
mieszkania w nas. Ugnij się z pokorną czcią, gdy myślisz o
niezmierzalnym dystansie między tobą a Bogiem. Pokłoń się w
dziecięcej pewności w niewysłowione pragnienie Jego miłości, aby
być z tobą zjednoczonym w najgłębszej intymności; i licz
najpewniej na Niego, aby objawił coś ze swojej świętości, duszy,
która Go pragnie i oczekuje Go i wycisza się przed Nim.
Zauważ,
jak dwie strony tej świętości Boga są zjednoczone w krzyżu. Tak
straszna była niechęć i gniew Boga przeciwko naszemu grzechowi, że
Chrystus został pozostawiony w gęstych ciemnościach, ponieważ
Bóg, gdy grzech został na Niego złożony, musiał odwrócić swoją
twarz od Niego. A jednak tak głęboka była miłość Boga wobec nas
i tak pragnął się zjednoczyć, że nie oszczędził swojego Syna,
ale wydał Go na niewypowiedziane cierpienia, aby mógł nas przyjąć
w jedności z Chrystusem do swojej świętości i przygarnąć nas do
swego serca, jako Jego ukochane dzieci. To w związku z tym
cierpieniem, nasz Pan Jezus powiedział: „Za
nich poświęcam siebie samego, aby i oni byli poświęceni w
prawdzie.” (J. 17.19).
Dlatego stał się On przez Boga naszym uświęceniem i jesteśmy
świętymi w Nim.
Błagam
cię, nie uważaj za coś małego łaski, że masz świętego Boga,
który pragnie uczynić cię świętym. Nie uważaj za coś małego
głosu Boga, który wzywa cię do spędzenia z Nim czasu w wyciszeniu
komory, aby mógł On sprawić, że Jego świętość spocznie na
tobie. Niech w twoim interesie będzie spotykanie każdego dnia
świętego Boga w komorze. Będziesz miał odpłacone za trud, który
to sprawi. Nagroda będzie pewna i obfita. Nauczysz się nienawidzić
grzechu i traktować go jako coś przeklętego i zwyciężonego. Nowa
natura pokaże Ci grozę grzechu. Ratujący Jezus, święty Bóg,
będzie, jako Zdobywca, twoją mocą i siłą; i zaczniesz wierzyć
wielkiej obietnicy zawartej w 1 Tesaloniczan 5.23,24: „A
sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności uświęci ... Wierny jest
ten, który was powołuje; On tez tego dokona.”
Rozdział 8. POSŁUSZEŃSTWO; ZWYCIĘSKIE ŻYCIE
W opozycji do grzechu stoi posłuszeństwo. „Bo jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznikami, tak też przez posłuszeństwo jednego wielu dostąpi usprawiedliwienia … staliście się sługami sprawiedliwości” (Rzym. 5.19; 6.18). W związku ze wszystkim co zostało powiedziane o grzechu, o nowym życiu i przyjęciu Ducha Świętego, musimy zawsze dać posłuszeństwu miejsce przypisane temu przez Boga.
„Uniżył samego siebie i był posłuszny, aż do śmierci i to do śmierci krzyżowej, dlatego też Bóg wielce Go wywyższył” (Fil. 2.8). Paweł, w związku z tym wzywa nas: "Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie" (Filip. 2.5). Widzimy, nade wszystko, że posłuszeństwo Chrystusa, które było tak miłe Bogu, musi stać się naprawdę cechą naszego usposobienia i całego naszego pielgrzymowania. Podobnie, jak sługa wie, że musi być najpierw posłusznym swemu panu we wszystkim, tak poddanie w bezwzględne i bezwarunkowe posłuszeństwo musi stać się istotną cechą naszego życia.
Jak mało jest to rozumiane przez chrześcijan! Ilu jest takich, którzy dali się zwieść i spoczęli usatysfakcjonowani z myślą, że grzech jest koniecznością, że trzeba grzeszyć każdego dnia! Trudno byłoby opisać, jak wielką szkodą jest to, co zostało dokonane przez ten błąd. Jest to jedna z głównych przyczyn przez które grzech nieposłuszeństwa jest tak mało rozpoznawany. Słyszałem Chrześcijan, mówiących (po trochu śmiejąc się), o przyczynie ciemności i słabości: „Tak, to jest znów nieposłuszeństwo.” Staramy się pozbyć sługi, który jest notorycznie nieposłuszny, ale nie traktuje się jako czegoś niezwykłego, gdy Boże dziecko codziennie jest nieposłuszne. Nieposłuszeństwo jest codziennie widoczne, a mimo to, nie ma odwracania się od niego.
Czy nie mamy tu powodu, dlaczego tak wiele modlitw o moc Ducha Świętego jest zanoszonych, a mimo to, tak mało odpowiedzi przychodzi? Czy nie widzimy w Dziejach Apostolskich 5.32, że Bóg dał Ducha Świętego Apostołom, bo byli posłuszni? Każde Boże dziecko otrzymało Ducha Świętego – jeśli używa miarę Ducha Świętego, którą ma, z określonym celem bycia posłusznym Najwyższemu, wtedy Bóg może i będzie sprzyjał mu z dalszą manifestacją mocy Ducha, ale jeśli dopuści on nieposłuszeństwo, aby przeważało, dzień po dniu, niech się nie dziwi jeśli, jego modlitwy o więcej Ducha pozostają bez odpowiedzi.
Mówiliśmy już, że nie wolno nam zapominać, że Duch pragnie posiadać więcej z nas. Jak możemy całkowicie oddać się Jemu w inny sposób, niż poprzez bycie posłusznymi? Pismo mówi, że musimy być prowadzeni przez Ducha, że musimy chodzić w Duchu. Moim właściwym stosunkiem do Ducha Świętego jest to, że pozwalam, aby rządził i abym był prowadzony przez Niego. Posłuszeństwo jest istotnym czynnikiem w całej naszej relacji z Bogiem. „Słuchajcie mojego głosu, a Ja będę waszym Bogiem" (Jer. 7,23. 11,4).
Zwróć uwagę, jak Pan Jezus ostatniej nocy, kiedy daje swą wielką obietnicę o Duchu Świętym, kładzie nacisk w tej kwestii. "Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a On da wam innego Pocieszyciela" (J. 14.15,16). Posłuszeństwo było istotnym przygotowaniem do otrzymania Ducha. I ta myśl jest często powtarzana przez Niego. „Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje; a kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawie mu samego siebie” (J. 14.21). Jak również w wersecie 23: „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy.” „Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam.” (J. 15.7). „Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej” (J. 15.10). „Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie, co wam przykazuje” (J. 15.14).
Czy mogą słowa jaśniej lub bardziej imponująco deklarować, że całe życie w nowym szafarstwie, po zmartwychwstaniu Chrystusa, zależy od posłuszeństwa? To jest Duch Chrystusa. Żył, aby nie czynić swojej własnej woli, lecz wolę Ojca. Nie może On ze swym Duchem zrobić trwałego domu w sercu kogoś, kto nie poddaje się całkowicie do życia w posłuszeństwie.
Niestety, jak mało jest takich, którzy są prawdziwie zaniepokojeni tym nieposłuszeństwem! Jak mało się wierzy, że Chrystus naprawdę tego wymaga i oczekuje od nas, ponieważ On podjął się uczynić to dla nas możliwym. Jak bardzo przejawia się w modlitwach, w pielgrzymowaniu i głębokim życiu duchowym, to, że naprawdę dążymy, aby podobać się Panu we wszystkim? Za mało mówimy w odniesieniu do naszego nieposłuszeństwa: „żałuję mojego grzechu.”
Ale czy posłuszeństwo jest rzeczywiście możliwe? Pewne jest dla tego, kto wierzy, że Jezus Chrystus jest jego uświęceniem i opiera się na Nim.
Tak, jak to jest niemożliwe dla człowieka, którego oczy jeszcze nie zostały otwarte, aby zobaczyć, że Chrystus może naraz wybaczyć jego grzech, tak samo jest z wiarą w pewność, że w Chrystusie jest pewność obietnicy mocy, aby osiągnąć wszystko, czego Bóg pragnie od swego dziecka. Podobnie jak przez wiarę, znajdujemy pełnię przebaczenia; tak przez nowy akt wiary osiągamy prawdziwe wyzwolenie spod panowania grzechu, który tak łatwo nas opanowywał, a trwałe szczęście nieprzerwanego doświadczenia ochronnej mocy Chrystusa staje się nasze. Ta wiara uzyskuje nowy wgląd w obietnice, których znaczenie nie było wcześniej rozumiane: „A Bóg pokoju ... niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa" (Hebr. 13.20,21). „A temu, który was możne ustrzec od upadku i stawić nieskalanych ... niech będzie chwała, uwielbienie, moc i władza” (Judy 24.25). „Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie.” (2P. 1.10). „Was zaś, niech Pan napełni obficie … aby serca wasze były utwierdzone bez nagany w świątobliwości” (1Tes. 3.12,13). „A wierny jest Pan, który was utwierdzi i strzec będzie od złego” (2Tes. 3.3).
Kiedy dusza rozumie, że wypełnienie tych i innych obietnic jest zabezpieczone dla nas w Chrystusie i że jest tak pewne, jak odpuszczenie grzechów jest zapewnione nam w Nim, tak samo jest moc przeciwko ponownym czy nowym atakom grzechu, zapewniona dla nas. Wtedy po raz pierwszy jest ta lekcja właściwie uczona, że wiara może śmiało polegać na pełni Chrystusa i Jego nieustannej ochronie.
Ta wiara rzuca zupełnie nowe światło na życie w posłuszeństwie. Chrystus wziął na siebie odpowiedzialność, aby wypracować to we mnie w każdej chwili, jeśli Mu tylko w tym ufam. Wtedy zaczynam rozumieć ważne wyrażenie z którym Paweł zaczyna i kończy swój list do Rzymian (Rzym. 1.5;16.26.): "posłuszeństwo wiary.” Wiara prowadzi mnie do Pana Jezusa, nie tylko w celu uzyskania odpuszczenia grzechu, ale również, abym mógł w każdej chwili cieszyć się mocą, która uczyni możliwym dla mnie, jako dziecka Bożego, trwanie w Nim i bycie zaliczonym do Jego posłusznych dzieci o których napisano: „Za przykładem Świętego, który was powołał sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym.” (1P 1.15). Wszystko zależy od tego, czy wierzę lub nie wierzę, w całego Chrystusa z pełnią Jego łaski, że On, nie od czasu do czasu, ale w każdej chwili, będzie siłą mego życia. Taka wiara doprowadzi do posłuszeństwa, które pozwoli mi „postępować w sposób godny Pana, ku Jego zupełnemu upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku ... utwierdzeni wszelką mocą, według potęgi chwały Jego” (Kol 1.10,11).
Dusza, która karmi się takimi obietnicami doświadczy teraz, zamiast nieposłuszeństwa własnych wysiłków, co oznacza posłuszeństwo wiary. Wszystkie takie obietnice mają swoją miarę, pewność i siłę w żywym Chrystusie.
ZWYCIĘSKIE ŻYCIE
W rozdziale „Bardziej obfite życie” rozpatrzeliśmy sprawę głównie od strony naszego Pana Jezusa Chrystusa. Zauważyliśmy, że można znaleźć w Nim - ukrzyżowanym, zmartwychwstałym i uwielbionym, który chrzci Duchem Świętym – wszystko, co jest potrzebne do życia w obfitej łasce. W omawianiu zwycięskiego życia spojrzymy na tą sprawę z innego punktu widzenia. Chcemy zobaczyć, jak Chrześcijanin może żyć naprawdę jako zwycięzca. Wystarczająco często mówiliśmy, że życie modlitewne nie jest czymś, co może być ulepszone samo przez siebie. To jest tak ściśle związane z całym życiem duchowym, że tylko gdy całe życie (poprzednio naznaczone brakiem modlitwy) zostaje odnowione i uświęcone, dopiero wtedy modlitwa może mieć należne jej miejsce mocy. Nie możemy być zadowoleni z mniej, niż zwycięskiego życia, do którego Bóg wzywa swoje dzieci.
Pamiętacie jak nasz Pan, w siedmiu listach w Objawieniu Jana, kończy obietnicą dla tych, którzy zwyciężyli. Pofatyguj się, aby przestudiować te powtarzane siedem razy „zwycięzca” i zauważ, jak niewypowiedzianie wspaniałe obietnice, są tam podane. A dano je nawet do kościołów, takich jak Efez, który stracił swoją pierwszą miłość; i Sardes, do którego mówiono, „masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły" (Obj. 3.1); i Laodycei, z jej letniością i samozadowoleniem – jako dowód, że gdyby tylko zechcieli pokutować, mogą zdobyć koronę zwycięstwa. Wezwanie skierowane jest do każdego Chrześcijanina, aby dążył do korony. Jest niemożliwym, aby być zdrowym chrześcijaninem, a jeszcze bardziej być kaznodzieją w mocy Bożej, jeśli wszystko nie jest ofiarowane, aby odnieść zwycięstwo.
Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób możemy osiągnąć to, jest prosta. Wszystko jest w Chrystusie. „Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie" (2Kor. 2.14). „W tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował” (Rzym. 8.37). Wszystko zależy od naszej prawidłowej relacji z Chrystusem, naszego całkowitego podporządkowania, doskonałej wiary i nieprzerwanej społeczność z Nim. Ale czy chcesz wiedzieć, jak osiągnąć to wszystko? Posłuchaj jeszcze raz prostych wskazówek, co do sposobu przez który cała radość z tego, co jest przygotowane dla ciebie w Chrystusie, może być twoją. Są to – nowe odkrycie grzechu; nowe poddanie się Chrystusowi; nowa wiara w moc, która uczyni to możliwym, aby wytrwać.
1.Nowe odkrycie grzechu
W trzecim rozdziale listu do Rzymian, znajdujemy opis świadomości grzechu, która jest koniecznością do pokuty, przebaczenia, „aby wszelkie usta były zamknięte i aby cały świat podlegał sądowi Bożemu” (3.19). Tam zająłeś swoje stanowisko, rozpoznałeś swój grzech mniej lub bardziej świadomie i wyznałeś go i uzyskałeś miłosierdzie. Ale jeśli chciałbyś wieść zwycięskie życie, potrzeba czegoś więcej. To przychodzi z doświadczenia, że w tobie, to jest, w twoim ciele „nie mieszka dobro” (Rzym. 7.18). Masz upodobanie w prawie Bożym według wewnętrznego człowieka, ale dostrzegasz inne prawo w swoich członkach, które bierze cię w niewolę prawa grzechu i zmusza cię wołać: '0 nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? " (Werset 24). Nie jest tak, jak było zaraz po nawróceniu, gdy myślałeś nad swoimi kilkoma lub wieloma grzechami. Ta praca idzie znacznie głębiej. Okrywasz, że jako Chrześcijanin, nie masz mocy, aby czynić dobro, które chcesz czynić. Musisz być wprowadzony do nowego i głębszego wglądu w grzeszność swojej natury i do swojej całkowitej słabości, chociaż jesteś chrześcijaninem, aby czynić, to co powinieneś. I nauczysz się wołać: „Któż mnie wyzwoli, biednego człowieka, więźnia, związanego prawem grzechu?”
Odpowiedzią na to pytanie jest: „Bogu niech będą dzięki, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (Rzym. 7.25). Potem następuje objawienie tego, co znajduje się w Chrystusie. Nie jest to tylko, jak podano w Rzymian 3. Tu jest więcej: jestem w Jezusie Chrystusie, i „zakon Ducha, który daje życie w Jezusie Chrystusie, uwolnił mnie od zakonu grzechu i śmierci” (Rzym. 8.2), którego byłem więźniem. Jest to doświadczenie, że prawo i moc życia Ducha w Chrystusie, uczyniło mnie wolnym, a teraz wzywa mnie w nowym znaczeniu i przez nowe poddanie się, aby uznać Chrystusa, jako tego, który obdarza zwycięstwem.
2. Nowe poddanie się Chrystusowi
Być może używałeś słów „poddanie” i „uświęcenie” wiele razy, lecz bez właściwego zrozumienia, co one oznaczają. Tak, jak zostałeś sprowadzony przez nauczanie Rzymian 7-go rozdziału do całkowitego poczucia bezsilności w prowadzeniu prawdziwego chrześcijańskiego życia, czy też życia modlitewnego poprzez własne wysiłki, tak też czujesz, że Pan Jezus, musi wziąć cię przez Jego własną moc, w zupełnie nowy sposób; i musi przejąć panowanie nad tobą, przez swego Ducha w całkowicie nowej mierze. Tylko to może powstrzymać cię przed ciągłym upadaniem na nowo w grzech. To tylko może uczynić ciebie zwycięzcą. To prowadzi cię do odwrócenia się od polegania na sobie, do prawdziwego uwolnienia się od siebie i oczekiwania wszystkiego od Pana Jezusa.
Jeśli zaczniemy to rozumieć, to jesteśmy przygotowani, aby przyznać, że w naszej naturze nie ma nic dobrego, że jest ona pod przekleństwem i jest przybita wraz z Chrystusem do krzyża. Zaczynamy widzieć, co Paweł miał na myśli, kiedy powiedział, że jesteśmy martwi dla grzechu poprzez śmierć Chrystusa. W ten sposób uzyskujemy udział w chwalebnym zmartwychwstałym życiu, które jest w Nim. Przez takie zrozumienie, jesteśmy zachęceni, aby wierzyć, że Chrystus, przez swoje życie w nas, poprzez Jego ciągłe zamieszkiwanie, może nas zachować. Podobnie jak, przy naszym nawróceniu, nie mieliśmy spoczynku, dopóki nie wiedzieliśmy, że On nas przyjął, tak teraz czujemy potrzebę przyjścia do Niego, aby otrzymać od Niego zapewnienie, że On naprawdę podjął się, aby zachować nas mocą swego zmartwychwstałego życia. I czujemy, że musi to być akt, tak jasny jak Jego przyjęcie nas przy nawróceniu, przez który daje nam pewność zwycięstwa. I choć wydaje się nam być to zbyt dużo i zbyt wiele, to jednak człowiek, który rzuca się bez wymówek, w ramiona Chrystusa dozna, że rzeczywiście przyjmuje On nas do takiej społeczności, jaka uczyni nas, odtąd, „więcej niż zwycięzcami."
3. Nowa wiara w moc, która uczyni możliwym dla was aby wytrwać w poddaniu
Słyszeliście o przebudzeniu w Keswick i prawdzie za którą stoi. Chrystus jest gotów wziąć na siebie opiekę i ochronę naszego życia każdego dnia, nieustannie, jeśli Mu zaufamy, że to zrobi. W świadectwie danym przez wielu, następująca myśl była podkreślona. Opowiedzieli nam, że czuli się wezwani do nowego poddania się, do całkowitego uświęcenia życia w Chrystusie, docierając do najmniejszych rzeczy, ale byli skrępowani przez strach przed porażką. Pragnienie świętości, po nieprzerwanej społeczności z Jezusem, po życiu wytrwałego dziecięcego posłuszeństwa, nakierowało ich w jedną stronę. Ale pojawiło się pytanie: „Czy będę wiernie kontynuował?” I na to pytanie nie przyszła odpowiedź, dopóki nie uwierzyli że poddanie musi być uczynione nie w ich własnych siłach, ale w mocy, która została dana przez uwielbionego Pana. On nie tylko zachowa ich w przyszłości, ale najpierw musi umożliwić im poddanie się wierze, która oczekuje tej przyszłej łaski. Tylko w mocy samego Chrystusa byli w stanie oddać samych siebie Jemu.
Och, Chrześcijaninie, tylko wierz, że istnieje zwycięskie życie! Chrystus, Zwycięzca, jest twoim Panem, który zatroszczy się dla ciebie o wszystko i umożliwi ci wykonanie wszystkiego czego oczekuje od ciebie Ojciec. Bądź odważny. Czy nie zaufasz Mu w wykonaniu tej wielkiej pracy dla ciebie, temu, który oddał swoje życie za ciebie i przebaczył twoje grzechy? Tylko śmiało ufaj w Jego moc, by oddać się życiu tych, którzy są trzymani od grzechu przez moc Bożą. Wraz z najgłębszym przekonaniem, że nie ma w tobie dobra, wyznaj, że widzisz w Panu Jezusie wszelkie dobro, którego potrzebujesz, dla życia dziecka Bożego; i zacznij dosłownie żyć „przez wiarę w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie" (Gal. 2.20).
Pozwólcie mi, dla waszej zachęty, podać świadectwo biskupa Monte, człowieka głębokiej pokory i czułej pobożności. Kiedy po raz pierwszy usłyszał o Keswick, bał się "perfekcjonizmu" i nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Niespodziewanie podczas wakacji w Szkocji, zetknął się z przyjaciółmi podczas małej konwencji. Tam usłyszał przemówienie, przez które został przekonany, jak ta nauka była całkowicie zgodna z Pismem. Nie było ani słowa o bezgrzeszności w „ciele” lub w człowieku. Było to wyjaśnienie w jaki sposób Jezus może powstrzymać od grzechu człowieka z grzeszną naturą. Światło zaświeciło do jego serca. On, który zawsze były uważany za czułego Chrześcijanina, wszedł teraz w kontakt z nowym doświadczeniem, tego co Chrystus jest gotów zrobić dla kogoś, kto się całkowicie Jemu oddaje.
Posłuchajcie co powiedział Monte o tekście: „Wszytko mogę w tym, który mnie wzmacnia” (Filip. 4.13). „Ośmielę się powiedzieć, że jest możliwym dla tych, którzy naprawdę chcą liczyć na moc Pana, w zachowaniu przed grzechem i zwycięstwie, aby wieść życie, w którym Jego obietnice są przyjmowane, tak jak stoją i są uznawane za prawdziwe. Jest możliwym, aby codziennie powierzać Jemu całą naszą troskę i radować się głębokim spokojem, czyniąc to. Jest możliwym, aby mieć myśli i wyobrażenia naszych serc oczyszczone w najgłębszym tego słowa znaczeniu, przez wiarę. Jest możliwym, aby zobaczyć wolę Bożą we wszystkim i ją otrzymać, nie z westchnień, lecz ze śpiewem. Jest możliwym, każdego dnia i w każdej godzinie, w wewnętrznym życiu pragnień i uczuć, odłożyć na bok całą gorycz, zapalczywość, gniew, złą mowę. Jest to możliwe, biorąc pełne schronienie w Boskiej mocy, by stać się przez to silnym; a tam gdzie wcześniej były nasze największe słabości, by odkryć, że to, co dawniej burzyło wszystkie nasze postanowienia, aby być cierpliwym, lub czystym, lub pokornym, dostarcza dzisiaj możliwości – przez Niego, który nas kocha i wypracowuje w nas jedność z Jego wolą i dające radość uczucie Jego obecności i Jego mocy, aby uczynić grzech bezsilnym. Te rzeczy są Bożą możliwością, a ponieważ są one Jego dziełem, to prawdziwe ich doświadczenie zawsze będzie powodować głębsze uniżenie nas do Jego stóp i będzie uczyć nas, aby pragnąć i oczekiwać na więcej. Nie możemy być zadowoleni z niczego mniej niż - każdego dnia, każdej godziny, każdej chwili, w Chrystusie, przez moc Ducha Świętego - chodzić z Bogiem."
Dzięki Bogu, że zwycięskie życie jest pewne dla tych, którzy mają świadomość swojej wewnętrznej ruiny i tego, że są beznadziejni sami w sobie, ale którzy w „przeświadczeniu rozpaczy” spojrzeli na Jezusa i wierząc, że ma On moc uczynić możliwym dla nich akt oddania się Jemu, poddali się Jego potędze i teraz polegają tylko na Nim każdego dnia i w każdej godzinie.
Rozdział 9. WSKAZÓWKI DOTYCZĄCE SPĘDZENIA CZASU W KOMORZE
Podczas
konferencji, pewien brat, który szczerze wyznał swoje zaniedbanie
modlitwy, ale który był w stanie później, zadeklarować, że jego
oczy zostały otwarte, aby zobaczyć, że Pan rzeczywiście obdarza
łaską do wszystkiego, czego On od nas wymaga; zapytał czy nie
mogłyby zostać dane jakieś wskazówki, do jak najlepszego
spędzania korzystnie czasu w komorze. Nie było wtedy okazji do
udzielenia odpowiedzi. Być może następujące myśli będą
pomocne.
1.
Gdy wchodzisz do komory, niech twoją pierwszą pracą będzie
podziękowanie Bogu za niewysłowioną miłość, która zaprasza
cię, abyś przyszedł do Niego i rozmawiał swobodnie z Nim. Jeśli
twoje serce jest zimne, pamiętaj, że religia nie jest sprawą
uczuć, ale ma do czynienia najpierw z wolą. Wznieś swoje serce do
Boga i dziękuj Mu za zapewnienie, które masz, że On spogląda w
dół i będzie cię błogosławił. Przez taki akt wiary, czcisz
Boga i odciągasz swoją duszę od zajmowania się sobą. Myśl
również o chwalebnej łasce Pana naszego Jezusa, który gotów jest
nauczyć cię modlić się i daje skłonność do robienia tego. Myśl
również o Duchu Świętym, który został celowo dany, aby wołać
„Abba, Ojcze," w twoim sercu i aby pomóc twojej słabości w
modlitwie. Pięć minut spędzone w ten sposób wzmocni twoją wiarę
do pracy w komorze. Jeszcze raz powiem, rozpocznij aktem
dziękczynienia i chwalenia Boga za komorę i obietnicę obdarzenia
tam.
2.
Musisz przygotować się przed modlitwą przez mocne studiowanie
Biblii. Głównym powodem dlaczego komora nie jest atrakcyjna jest
to, że ludzie nie wiedzą, jak się modlić. Ich zasób słów jest
szybko wyczerpany i niewiedzą dalej, co powiedzieć, ponieważ
zapomnieli, że modlitwa nie jest monologiem, gdzie wszystko
przychodzi z jednej strony, lecz dialogiem, gdzie dziecko Boże
słucha, co Ojciec mówi i odpowiada na to, a później pyta o
rzeczy, których potrzebuje.
Przeczytaj
kilka wersetów z Biblii. Nie zajmuj się trudnościami zawartymi w
nich. Możesz rozważyć je później, ale weź, co rozumiesz,
zastosuj do siebie i poproś Ojca, aby uczynił je światłem i mocą
w twoim sercu. W ten sposób będziesz miał wystarczająco dużo
materiału do modlitwy od słowa, które Ojciec mówi do ciebie;
będziesz mieć swobodę prosić o rzeczy, których potrzebujesz.
Czyń w ten sposób, a komora stanie się nie tylko miejscem twoich
westchnięć i walki, ale miejscem żywej społeczności z Ojcem w
Niebie. Studiowanie Biblii w modlitwie jest niezbędne dla
potężnej modlitwy.
3.
Gdy zatem przyjąłeś Słowo do swojego serca, zacznij modlitwę.
Ale nie próbuj tego pośpiesznie lub bezmyślnie, jakbyś wiedział
wystarczająco dobrze, jak się modlić. Modlitwa o własnych siłach
nie przynosi obdarzenia. Poświęć trochę czasu, aby zaprezentować
się z szacunkiem i w ciszy przed Bogiem. Pamiętaj o Jego wielkości,
świętość i miłość. Zastanów się nad tym o co chcesz Go
zapytać. Nie zadowalaj się przechodzeniem przez te same rzeczy
codziennie. Żadne dziecko nie powtarza ciągle tego samego, dzień
po dniu do swego ziemskiego ojca.
Rozmowa
z Ojcem jest zabarwiona potrzebami dnia. Niech twoja modlitwa będzie
czymś konkretnym, powstałym zarówno ze Słowa, które
przeczytałeś, bądź z prawdziwych potrzeb duszy, których
oczekujesz spełnienia. Niech twoja modlitwa będzie tak konkretna,
że gdy wychodzisz, możesz powiedzieć „wiem, o co prosiłem
mojego Ojca i oczekuję odpowiedzi.” Czasami, dobrym planem jest
wziąć kawałek papieru i spisać o co chcesz się modlić. Możesz
trzymać taki papier przez tydzień lub więcej i powtarzać
modlitwy, dopóki nie pojawi się nowa potrzeba.
4.
To co zostało powiedziane, odnosi się do twoich własnych potrzeb.
Ale wiedz, że jesteśmy upoważnieni do modlitwy w sprawach pomocy
innym. Wielkim powodem dlaczego modlitwa w komorze nie przynosi
więcej radości i obdarzenia, jest to, że jest zbyt samolubna, a
samolubstwo zabija modlitwę.
Pamiętaj
o swojej rodzinie; zgromadzeniu z jego sprawami; o swoim sąsiedztwie
i o kościele, do którego należysz. Niech twoje serce rozszerzy
się, aby wziąć sprawę misji i kościoła na całym świecie.
Zostań wstawiennikiem, a doświadczysz po raz pierwszy
błogosławieństwa modlitwy, gdy odkryjesz, że Bóg będzie cię
używał, aby udzielić swego obdarzenia innym, przez modlitwę.
Zaczniesz odczuwać, że jest coś, dlaczego warto żyć, gdy
odkryjesz, że masz coś do powiedzenia Bogu, a On z Nieba będzie
czynił rzeczy w odpowiedzi na modlitwy, które w innym razie nie
zostałyby wykonane.
Dziecko
może prosić swego ojca o chleb. W pełni dorosły syn rozmawia z
nim o wszystkich sprawach jego przedsiębiorstwa, które prowadzi i o
przyszłych celach. Słabe dziecko Boże modli się tylko za siebie,
lecz w pełni dorosły człowiek w Chrystusie rozumie, jak
konsultować z Bogiem to, co musi nastąpić w Królestwie. Niech
twoja lista modlitwy nosi imiona tych, za których się modlisz –
twój pastor i inni pastorowie, różne sprawy misyjne, z którymi
jesteś związany. Stąd komora stanie się rzeczywiście miejscem
cudownej dobroci Bożej i źródłem wielkiej radości. Stanie się
najbardziej błogosławionym miejscem na ziemi. Świetnie się o tym
mówi, ale jest to prosta prawda, że Bóg uczyni tam Betel, gdzie
jego aniołowie będą wstępować i zstępować i gdzie będziesz
wołał „Pan będzie moim Bogiem." On uczyni ją także
Penielem, gdzie zobaczysz oblicze Boga, jako książę Boga, jako
ten, który zmagał się z aniołem i pokonał go.
5.
Nie zapominaj o ścisłej więzi pomiędzy komorą i zewnętrznym
światem. Postawa wypracowana w komorze musi pozostać z nami przez
cały dzień. Zadaniem komory jest takie zjednoczenie nas z Bogiem,
aby mieć Go zawsze pozostającego z nami. Grzech,
bezmyślność, uleganie ciału lub światu, czyni nas niezdatnymi do
komory i sprowadza chmury na naszą duszę.
Jeśli się potknąłeś lub upadłeś, wróć do komory; niech twoim
pierwszym zadaniem będzie powołanie się na Krew Jezusa i
ogłoszenie oczyszczenia w niej. Nie spocznij, dopóki przez wyznanie
nie odpokutujesz i nie odrzucisz grzechu. Niech cenna Krew Chrystusa
naprawdę da ci nową swobodę w przyjściu do Boga. Pamiętaj, że
korzenie twojego życia w komorze sięgają głęboko w ciało i
duszę oraz
manifestują się w
sprawach życia. Niech „posłuszeństwo wierze,” w której
modlisz się, rządzi tobą nieustannie. Komora jest zamierzona do
związania człowieka z Bogiem, do zaopatrzenia go w moc od Boga i
umożliwienia mu życia tylko dla Boga. Niech Bogu będą dzięki za
komorę i za obdarzone szczęściem życie,
którego umożliwia nam tam
doświadczać i które posila.
CZAS
Przed
stworzeniem świata, czas nie istniał. Bóg żył w wieczności w
sposób, który mało rozumiemy. Wraz ze stworzeniem zaczął się
czas, wszystko znalazło się pod jego władzą. Bóg umieścił
wszystkie żywe stworzenia pod prawem powolnego wzrostu. Pomyśl o
długości czasu potrzebnego dziecku, aby stać się człowiekiem w
ciele i umyśle. W nauce, w mądrości, w biznesie, w rzemiośle, w
polityce wszystko w jakiś sposób zależy od cierpliwości i
wytrwałości. Wszystko wymaga czasu.
Tak
samo jest w wierze. Nie może być obcowania z Świętym Bogiem,
społeczności między Niebem, a ziemią, mocy dla zbawiania dusz
innych ludzi, chyba że wiele czasu jest na to przeznaczone.
Podobnie, jak koniecznym jest dla dziecka przez długie lata jedzenie
i uczenie się każdego dnia, tak samo, życie w łasce całkowicie
zależy od czasu, jaki człowiek chce poświecić na to dzień po
dniu.
Pastor
jest powoływany przez Boga, aby uczyć i pomagać tym, którzy są
zaangażowani w zwykłych sprawach życia, aby znaleźć czas i go
używać poprawnie do zachowania życia duchowego. Pastor nie może
tego robić, chyba, że on sam ma żywe doświadczenie życia w
modlitwie. Jego najważniejszym powołaniem, nie jest głoszenie lub
mówienie, czy wizytacja parafialna, ale jest to codzienne
kultywowanie życia z Bogiem, oraz bycia świadkiem tego, czego
Pan uczy go i dokonuje w
nim.
Czy
nie tak było z Panem Jezusem? Dlaczego On, który nie miał grzechu
do wyznania, spędzał czasami całe noce na modlitwie do Boga?
Ponieważ boskie życie musiało być wzmocnione w obcowaniu z Jego
Ojcem. Jego doświadczenie życia, w którym poświecił czas na
społeczność z Bogiem, pozwoliło Mu dzielić to życie z nami.
Och,
żeby każdy pastor mógł zrozumieć, że otrzymał swój czas od
Boga w poddaństwo takiej służbie. Bóg musi mieć na społeczność
z tobą, twój pierwszy i najlepszy czas. Bez tego twoje głoszenie i
praca ma niewielką moc. Tu na ziemi mogę spędzić czas na
zarabianie pieniędzy, lub naukę, którą otrzymam w zamian. Pastor
może wymienić swój czas na boską moc i duchowe obdarzenia
osiągane z Nieba. To i nic innego, czyni go mężem Bożym i
zapewnia, że jego głoszenie będzie manifestacją Ducha i mocy.
Rozdział 10. PRZYKŁADY PAWŁA
"Bądźcie
naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa"
(1Kor. 11.1).
1.
Paweł był pasterzem, który modlił się wiele za swoje
zgromadzenia
Przeczytajmy
jego słowa w duchu modlitwy, spokojnie, tak żeby móc usłyszeć
głos Ducha.
„We
dnie i w nocy modlimy się bardzo gorliwie
o to, aby ... dopełnić tego, czego brak waszej wierze. Was zaś
niech Pan napełni obficie ... aby serca wasze były utwierdzone, bez
nagany, w świątobliwości "(1Tes.
3.10-13). „A sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności poświęci"
(1Tes. 5.23).
Cóż
za pokarm do rozważań!
„A
sam Pan nasz Jezus Chrystus ... niech
pocieszy serca wasze i utwierdzi was we wszelkim dobrym uczynku i w
dobrym słowie
"(2Tes. 2.16,17).
„Nieustannie
o was pamiętam zawsze w modlitwach moich, prosząc ... abym mógł
wam udzielić nieco z duchowego daru łaski dla umocnienia was"
(Rzym. 1.9-11).
„Bracia!
Pragnienie serca mego i modlitwa zanoszona do Boga zmierzają
ku zbawieniu Izraela" (Rzym. 10.1).
„Nie
przestaje dziękować za was i wspominać was w modlitwach moich, aby
Bóg … dał wam Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Jego i
... abyście wiedzieli ... jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego
wobec nas, którzy wierzymy" (Ef. 1.16-19).
„Dlatego
zginam kolana moje przed Ojcem ... by sprawił ... żebyście byli
przez Ducha Jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby
Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy,
wkorzenieni ... w miłości, … abyście zostali wypełnieni
całkowicie pełnią Bożą "(Ef. 3.14-19).
„Zawsze
w każdej modlitwie mojej za wszystkich was z radością się
modląc ... I o to modle się, aby miłość
wasza coraz bardziej obfitowała … abyście byli czyści i bez
nagany ... pełni owocu sprawiedliwości” (Filip.
1.4,9-11).
„A
Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa
swego w chwale, w Chrystusie Jezusie” (Filip. 4.19).
„Dlatego
i my … nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście
doszli do pełnego poznania woli Jego we wszelkiej mądrości …
abyście postępowali w sposób godny Pana … utwierdzeni wszelką
mocą według potęgi chwały Jego” (Kol.1.9-11).
„Chcę
bowiem, abyście wiedzieli, jak wielki bój toczę za was ... i za
tych wszystkich, którzy osobiście mnie nie poznali,aby pocieszone
były ich serca, a oni połączeni w miłości”
(Kol. 2.1-2).
Cóż
za rozważania do komory! Te fragmenty uczą nas, że nieustanna
modlitwa tworzyła dużą część
służby
Pawła w głoszeniu Ewangelii; widzimy wysoki duchowy cel, który
postawił przed siebie, w swojej pracy w sprawie wierzących i czułą,
ofiarną miłość, z jaką nieustannie myślał o Kościele i jego
potrzebach. Prośmy Boga, aby przywiódł każdego z nas i wszystkich
pastorów na świecie do życia, którego taka modlitwa jest zdrowym
i naturalnym wynikiem. Będziemy musieli wracać na nowo do tych
wersetów, jeśli chcemy naprawdę być wprowadzeni przez Ducha do
apostolskiego życia, którego przykład dał nam Bóg.
2.Paweł
był pasterzem, który prosił swe zbory o wiele modlitwy
Przeczytaj
jeszcze raz ze skupieniem na modlitwę:
„Proszę
was tedy, bracia, przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
i przez miłość Ducha, abyście wespół ze mną walczyli w
modlitwach, zanoszonych za mnie do Boga, bym został wyrwany z rąk
niewierzących w Judei” (Rzym. 15.30,31).
”Abyśmy
polegali … na Bogu … że nadal wyrywać będzie, przy waszym
także współdziałaniu przez modlitwę za nas” (2Kor. 1.9-11).
„W
każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w
Duchu i tak czuwajcie z cała wytrwałością i błaganiem za
wszystkich świętych i za mnie, aby mi, kiedy otworze usta moje,
dana była mowa do śmiałego zwiastowania ewangelii … jak to
czynić winienem” (Efez. 6.18-20).
„Wiem
bowiem, ze przez modlitwę wasza i pomoc Ducha Jezusa Chrystusa
wyjdzie mi to ku wybawieniu” (Filip.1.19).
„W
modlitwie bądźcie wytrwali i czujni z dziękczynieniem, a
módlcie się zarazem i za nas, aby Bóg otworzył nam drzwi dla
Słowa w celu głoszenia tajemnicy Chrystusowej ...
abym ją obwieścił, jak
powinienem” (Kol. 4.2-4).
„Na
ostatek, bracia, módlcie się za nas, aby Słowo Pańskie
krzewiło się i rozsławiało wszędzie, podobnie, jak u was”
(2Tes. 3.1)
Cóż
za głęboki wgląd miał Paweł, co do jedności Ciała Chrystusa i
relacji jednych członków z drugimi! Dzieje się tak, gdy pozwalamy,
aby Duch Święty działał mocno w nas, aby objawił tę prawdę w
nas, a wtedy również będziemy mieli taki wgląd. Co za zarys mocy
życia duchowego ukazał nam wśród tych Chrześcijan, w sposobie w
jaki rozpoznał, że w Rzymie, Koryncie, Efezie, Kolosach i Filipii
byli mężczyźni i kobiety, na których mógł liczyć w sprawie
modlitwy, która sięgałaby Nieba i miała moc z Boga! Cóż za
lekcja dla wszystkich pastorów, niech doprowadzi ich to, do
zbadania, czy oni sami naprawdę doceniają prawdziwą wartość
jedność ciała; jeśli starają się szkolić chrześcijan jako
orędowników i rzeczywiście zrozumieć, że Paweł miał tę
pewność siebie, bo był tak silny w modlitwie za wiernych! Nauczmy
się tej lekcji i błagajmy Boga, aby pastorowie i zgromadzenia
mogły rosnąć w łasce modlitwy, tak aby ich cała służba i życie
chrześcijańskie były świadectwem, że Duch modlitwy rządzi nimi.
Wtedy będziemy pewni, że Bóg weźmie w obronę swoich wybranych,
którzy wołają do Niego dniem i nocą.
Służba Ducha
Jakie
jest znaczenie wyrażenia: sługa nowego przymierza jest sługą
Ducha (zobacz 2 Kor. 3.6,8)? To znaczy:
1.
Że głoszący Słowo jest całkowicie pod władzą i kontrolą
Ducha, tak, że może być prowadzony i używany przez Ducha, jak
tylko Duch tego pragnie.
2.
Wielu modli się o otrzymanie Ducha
Świętego, aby mogli oni używać Go i Jego mocy w swojej pracy.
Takie podejście nie jest z pewnością właściwe. On jest tym,
który musi cię używać. Twoja
relacja z Nim musi polegać na głębokiej zależności i całkowitym
poddaniu. Duch Święty musi mieć cię całkowicie i
zawsze, we wszystkich rzeczach, w swojej
mocy.
3.
Wielu jest takich, którzy myślą, że muszą tylko głosić Słowo,
a Duch uczyni Słowo owocnym. Oni nie rozumieją, że to Duch Święty,
w głoszącym i przez głoszącego jest Tym, który zaniesie Słowo
do serca. Nie mogę być usatysfakcjonowany wołaniem do Boga, aby
pobłogosławił, przez działanie swego Ducha, słowo, które
głoszę. Pan chce mnie napełnionego Duchem: wtedy będę mówił
właściwie i moje głoszenie będzie manifestacją Ducha i mocy.
4.
Widzimy to w dniu Pięćdziesiątnicy. Zostali napełnieni Duchem i
zaczęli mówić z mocą, przez Ducha, który był w nich.
5.
W ten sposób uczymy się jaka powinna być relacja pastora wobec
Ducha Świętego. Musi mieć silną wiarę, że Duch Święty jest w
nim, oraz że to Duch Święty będzie go uczył w jego codziennym
życiu i będzie go wzmacniał, żeby dać świadectwo Pana Jezusa w
swoim nauczaniu i wizytacjach duszpasterskich; musi żyć w
nieustannej modlitwie, aby mógł być zachowany i wzmocniony przez
moc Ducha Świętego.
6.
Kiedy Pan obiecał Apostołom, że
otrzymają moc, gdy Duch Święty spocznie na nich i polecił im
czekać na Niego, to było tak, jakby mówił: „Nie
ośmielajcie się głosić bez tej mocy. Jest to niezbędne
przygotowanie do pracy. Wszystko od Niego
zależy.”
7.
Jaka jest zatem lekcja, której możemy się nauczyć z wyrażenia
„słudzy Ducha”? Niestety, jak mało to zrozumieliśmy! Jak mało
tym żyliśmy! Jak niewiele doświadczyliśmy mocy Ducha Świętego!
Co musimy w takim razie zrobić? Musi nastąpić głębokie
przyznanie się do winy, którą było ciągłe zasmucanie Ducha się
przez to, że nie żyliśmy codziennie jako Jego słudzy w prostym
dziecięcym poddaniu Jego prowadzeniu i w całkowitej pewności, że
Pan wypracuje zmianę w nas, a dalej codzienną społeczność z
Panem Jezusem. Obdarzy On nas Duchem Świętym, jako rzeki wody
żywej.
Rozdział 11. SŁOWO I MODLITWA, GŁOSZENIE I MODLITWA, PEŁNE ODDANIE
Mało
Słowa i mało modlitwy oznacza śmierć dla życia duchowego. Wiele
Słowa z małą ilością modlitwy daje chorowite życie. Wiele
modlitwy z małą ilością Słowa daje więcej życia, ale bez
trwałości. Pełna miara Słowa i modlitwy każdego dnia daje zdrowe
i silne życie. Pomyśl o Panu Jezusie. W Jego młodości i
dorosłości zachowywał On Słowo w swoim sercu. Podczas
kuszenia na pustyni i przy każdej okazji objawiało się to –
dopóki nie zawołał na krzyżu: „Boże mój, Boże mój, czemuś
Mnie opuścił?” (Mat. 27.46). Pokazał, że Słowo Boże
wypełniało całe Jego serce, a w swoim życiu modlitewnym pokazywał
dwie rzeczy: po pierwsze, że Słowo dostarcza nam materiałów do
modlitwy i zachęca nas w oczekiwaniu na wszystko od Boga. Po drugie,
tylko przez modlitwę możemy żyć takim życiem,
że w którym każde Słowo Boże będzie mogło być w nas
wypełnione. Jak w takim razie możemy dojść do tego, aby Słowo i
modlitwa miały niepodzielną władzę nad nami? Nasze życie musi
być całkowicie przekształcone. Musimy dostać nowe, zdrowe,
niebiańskie życie, w którym głód Bożego Słowa i pragnienie
Boga wyrażają się w modlitwie, tak naturalnie, jak wyrażają się
potrzeby naszego ziemskiego życia. Każdy przejaw mocy ciała w nas
i słabość naszego życia duchowego musi prowadzić nas do
przekonania, że Bóg, za pośrednictwem potężnego działania Ducha
Świętego, wypracuje nowe i silne życie w nas.
Och,
abyśmy pojęli, że Duch Święty jest w istocie Duchem Słowa i
Duchem modlitwy! On sprawi, że Słowo stanie się źródłem radości
i światła w naszych duszach i będzie On również pomagał nam w
modlitwie tak, aby poznać umysł i wolę Boga oraz znaleźć w Nim
naszą rozkosz. Jeśli my, jako słudzy Boży, chcemy wyjaśnić te
rzeczy i trenować lud Boży do osiągnięcia dziedzictwa, które
jest dla nich przygotowane, to musimy się oddać od tego momentu,
już na zawsze, prowadzeniu Ducha Świętego; musimy, w wierze w to,
co w nas zrobi, przeznaczyć się na niebiańskie życie Chrystusa,
kiedy żył Nim tu na ziemi, z całkowitą
pewnością, że Duch, który napełnił Go Słowem i modlitwą,
będzie mógł również wykonać tę
pracę w nas.
Tak,
pozwólmy sobie uwierzyć, że Duch, który jest w nas, jest
Duchem Pana Jezusa i że On jest w nas, aby uczynić nas prawdziwie
uczestnikami Jego życia. Jeśli mocno w to uwierzymy i nastawimy
nasze serca na to, wtedy nastąpi zmiana w naszym obcowaniu ze Słowem
i modlitwą, o jakiej nawet nie myśleliśmy. Wierz w to mocno,
oczekuj pewnie.
Jesteśmy
zaznajomieni z wizją doliny wyschłych kości. Wiemy, że Pan
powiedział do proroka: "Prorokuj nad tymi kośćmi … oto Ja
wprowadzę do was ożywcze tchnienie i ożyjecie" (Ez. 37.4, 5).
Wiemy, że gdy to zrobił, powstał szum i zbliżyły się kości
jedna do drugiej i porosło ciało i skóra powlokła je - ale nie
było w nich tchnienia. Prorokowanie do kości – głoszenie Słowa
Bożego – miało potężny wpływ. To był początek wielkiego
cudu, który miał się wydarzyć, leżała tam cała rzesza nowo
stworzonych ludzi. To był początek życia w nich, ale nie było tam
Ducha.
Jak
więc Pan powiedział do proroka: "Prorokuj do ożywczego
tchnienia … Tak mówi wszechmocny Pan: Przyjdź ożywcze tchnienie,
tchnij na zabitych, a ożyją” (werset 9). I kiedy Prorok to
zrobił, Duch zstąpił na nich, a oni ożyli i stanęła na nogach,
bardzo wielka rzesza. Prorokowanie do suchych kości, to jest,
głoszenie, dokonało wielkiego dzieła. Tam leżały piękne, nowe
ciała, ale przez prorokowanie do Ducha: „przyjdź Duchu,” to
jest modlitwę, osiągnięto dużo wspanialszą rzecz. Moc Ducha
została ujawniona przez modlitwę.
Czy
nie jest zadaniem pastorów, szczególnie tych prorokujących do
wyschłych kości, poznanie Bożych obietnic? To daje czasami wielkie
rezultaty. Wszystko, co należy do formy pobożności zostaje
doprowadzone do perfekcji; niedbały zbór staje się sumienny i
oddany, ale pozostaje prawdą, w przeważającej części: „Nie ma
w nich życia.” Głoszenie musi być poprzedzone modlitwą.
Kaznodzieja musi zobaczyć, że jego nauczanie jest stosunkowo
bezsilne, aby sprowadzić nowe życie, dopóki nie zacznie on spędzać
czasu na modlitwie
i zgodnie z nauczaniem Słowa Bożego, zmagać się, trudzić i trwać
w modlitwie i nie odpoczywa oraz nie daje Bogu odpocząć dopóki nie
otrzyma Ducha w wylaniu mocy.
Czy
nie czujesz, że musi przyjść zmiana w naszej pracy? Musimy uczyć
się od Piotra, aby trwać w modlitwie w naszej posłudze Słowa. Tak
jak jesteśmy gorliwymi głosicielami, musimy być gorliwi w
modlitwie. Musimy, ze wszystkich sił, nieustannie, jak Paweł,
modlić się. Na modlitwę: „Przyjdź, ożywcze tchnienie na tych
zabitych" (Ez. 37.9) odpowiedź jest pewna.
PEŁNE
ODDANIE
Doświadczenie
uczy nas, że jeśli ktoś jest zaangażowany w pracę, której nie
jest szczerze oddany, będzie rzadko odnosił sukcesy. Wystarczy
pomyśleć o studencie, lub jego nauczycielu, o człowieku biznesu,
lub wojowniku. Ten, kto nie odda się całkowicie swojemu powołaniu,
raczej nie odniesie sukcesu. I to jest jeszcze bardziej prawdziwe w
wierze (religii), a ponad wszystko w zaszczytnym i świętym zadaniu
obcowania w modlitwie, ze świętym Bogiem i sprawiania Mu tym
przyjemności. To z tego powodu, Bóg powiedział tak
imponująco: „A gdy będziecie szukać Mnie, znajdziecie Mnie, gdy
Mnie będziecie szukać całym swoim sercem "(Jer. 29.13).
Jak
również więcej niż jeden ze sług Bożych powiedział: „szukam
Cię z całego serca." Czy kiedykolwiek myślałeś, jak wielu
jest chrześcijan, którzy wyraźnie, nie szukają Boga z całego
serca? Kiedy byli w tarapatach z powodu swoich grzechów, wydawało
się, że szukają Boga całym sercem. Ale kiedy poznali, że
zostało im przebaczone – ktoś mógł widzieć w ich życiu, że
byli religijni, to prawda, ale nikt nie pomyślałby że: „Ten
człowiek oddał się całym sercem do naśladowania Boga i służeniu
Mu jako nadrzędnemu dziełu swojego życia.”
Jak
to jest z tobą? Co mówi twoje serce? Podczas gdy ty, jako pastor,
całym sercem poświęciłeś się, aby wypełniać wiernie i
gorliwie obowiązki na swoim stanowisku, czy nie przyznasz być może:
„Obawiam się, a raczej jestem przekonany, że moje niedostateczne
życie modlitewne można przypisać niczemu innemu, jak tylko temu,
że nie żyłem w pełnym poświęceniu wszystkiego na ziemi, co
mogło przeszkadzać w społeczności z Bogiem.” Co za niezwykle
ważne pytanie do rozważenia w komorze i odpowiedzenia Bogu! Jak
ważne jest, aby otrzymać
wyraźną odpowiedź
i postawić wszystko przed Bogiem. Zaniedbanie modlitwy nie może być
pokonane, jako odrębna rzecz. Jest ono w ścisłym związku ze
stanem serca. Prawdziwa modlitwa zależy od niepodzielnego serca.
Ale
ja nie mogę dać sobie takiego niepodzielnego serca, które pozwoli
mi mówić: „Szukam Boga całym moim sercem.” Nie, to jest dla
ciebie niemożliwe, ale Bóg to uczyni. „I dam im serce, aby mnie
poznali” (Jer. 24.7). „Wypiszę go (zakon) (jako moc życia) w
ich sercach” (Jer. 31.33; Hbr. 8. 10).
Takie
obietnice służą rozbudzeniu pragnienia. Jakkolwiek słabe pragnie
może być, jeśli jest szczera determinacja, by dążyć do tego, co
Bóg ma dla nas, wtedy On sam będzie
sprawiał w naszych sercach, zarówno chcenie, jak i wykonanie. To
jest wielka praca Ducha Świętego w nas, aby sprawić w nas chcenie
i pozwolić nam szukać Boga całym sercem. Nie okrywajmy się
wstydem, bo kiedy w naszym sercu jest tak wiele ziemskich rzeczy,
mimo iż jest coś mówione o społeczności z naszym chwalebnym
Bogiem, ma to, tak mały wpływ na nas, że nie szukamy Go całym
sercem.
Rozdział 12.„PÓJDŹ ZA MNĄ”; DZIAŁANIE BOGA; ŻYCIE I MODLITWA; WYTRWAŁOŚĆ W MODLITWIE; CIELESNY CZY DUCHOWY CZŁOWIEK
Pójdź
za mną – Pan nie mówił tych słów do wszystkich, którzy
uwierzyli w Niego, albo do tych którzy mieli nadzieję zostać
obdarzeni
dobrem
przez Niego, ale do tych,
których chciał uczynić rybakami ludzi. Powiedział to, nie tylko
przy pierwszym powołaniu apostołów, ale także później do
Piotra: „Od tej pory ludzi łowić będziesz” (Łk 5.10). Święta
sztuka zdobywania dusz, kochania i zbawiania ich, może być nauczona
tylko poprzez bliskie i trwałe obcowanie z Chrystusem. Cóż za
lekcja dla pastorów, pracowników chrześcijańskich i innych! To
obcowanie było wielkim i osobliwym przywilejem Jego uczniów. Pan
wybrał ich, aby byli zawsze blisko Niego. Czytamy o wyborze dwunastu
apostołów w Marka 3.14 „I powołał ich dwunastu, żeby z Nim
byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii.” Tak też nasz
Pan powiedział ostatniej nocy (J. 15.27): „Ale i wy składajcie
świadectwo, bo ze mną od początku jesteście.”
Fakt
ten został zauważony przez osoby z zewnątrz. Tak więc, na
przykład, kobieta, która mówiła do Piotra: „Ten był z Jezusem"
(Mat. 26.71). Tak samo przed Sanhedrynem: „Poznali ich też, że
byli z Jezusem" (Dz 4.13). Główną cechą charakterystyczną i
nieodzownym warunkiem dla człowieka, który daje świadectwo o
Chrystusie, jest to, że przebywa z
Nim. Ciągła społeczność
z Chrystusem jest jedyną szkołą
w której uczą się słudzy Ducha Świętego.
Cóż za lekcja dla wszystkich sług! Tylko ten, kto jak Kaleb podąża
za Panem całkowicie, będzie miał moc, aby uczyć inne dusze sztuki
podążania za Jezusem. Cóż za niewymowna łaska, że sam Pan Jezus
będzie trenował nas na swoje podobieństwo, tak aby inni mogli się
uczyć od nas! Wtedy możemy powiedzieć wraz z Pawłem do naszych
nawróconych: „Wy staliście się naśladowcami naszymi i Pana"
(1Tes. 1.6): „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem
naśladowcą Chrystusa" (1Kor. 11.1).
Nigdy
nie było nauczyciela, który podjął się tak wielkiego trudu pracy
nad swoimi uczniami, jakiego podejmuje się Chrystus nad nami, którzy
głosimy Jego Słowo. Nie oszczędzi nam bólu; żaden czas nie
będzie zbyt długi lub zbyt cenny dla Niego. W miłości, która
zaprowadziła Go na krzyż, będzie z nami obcował, rozmawiał,
kształtował nas, uświęcał
i uczyni nas odpowiednimi do Jego świętej służby. Czy ośmielamy
się wciąż narzekać, że jest to dla nas zbyt wiele, aby spędzać
tak wiele czasu na modlitwie? Czy nie powinniśmy w pełni oddać się
miłości, która poświęciła dla nas wszystko i patrzeć na to,
jako na nasze największe szczęście, aby mieć z Nim codziennie
społeczność? Och, wy wszyscy, którzy tęsknicie za Bożym
obdarzeniem
w
waszej służbie, On wzywa
was, abyście
byli z Nim. Niech to będzie wasza największa
radość w życiu; będzie to najpewniejszym przygotowaniem do
Bożego prowadzenia
w służbie. O Panie,
pociągnij mnie, trzymaj mnie mocno i ucz mnie, jak codziennie żyć
w społeczności z Tobą przez wiarę.
Działanie
Boga
1.
Bóg jest stale płynący źródłem czystej miłości i szczęścia.
2.
Chrystus jest zbiornikiem, w którym pełnia Boga objawiła się
jako łaska i został otwarty
dla
nas.
3.
Duch Święty jest strumieniem wody żywej, która płynie spod tronu
Boga i Baranka.
4.
Odkupione, wierzące dzieci Boże, są kanałami, przez które miłość
Ojca, łaska Chrystusa i potężne działanie Ducha są sprowadzane
na ziemię, aby tam być udzielane innym.
5.
Cóż za wrażenie tu odbieramy, o wspaniałej współpracy, do
której Bóg nas
zabiera, jako szafarzy łaski Bożej! Modlitwa, w której modlimy się
przede wszystkim za siebie, jest zaledwie początkiem życia
modlitewnego. Chwałą modlitwy jest to, że mamy moc jako
orędownicy, sprowadzić
łaskę Chrystusa i wzmacniającą moc Ducha, na te dusze, które
nadal są w ciemności.
6.
Im pewniej kanał jest połączony ze zbiornikiem, tym pewniejszy
będzie niezakłócony przepływ wody przez niego.
Im bardziej zajmujemy się w modlitwie pełnią Chrystusa, i Duchem,
który pochodzi od Niego, i im gdy ściślej
trwamy we wspólnocie z Nim, tym pewniej nasze życie będzie
szczęśliwe i silne. To jednak jest, jeszcze tylko przygotowaniem do
rzeczywistości. Im więcej oddajemy się społeczności i rozmowie z
Bogiem, tym szybciej będziemy mogli otrzymać odwagę i zdolność
do wymodlenia błogosławieństwa dla dusz, pastorów i na Kościół
wokół nas.
7.
Czy naprawdę jesteś kanałem, który jest zawsze otwarty, tak że
woda może przepływać przez ciebie do spragnionych w tym
wyschniętym świecie? Czy ofiarowałeś siebie bez reszty Bogu, aby
stać się nosicielem rozbudzającej działalności Ducha Świętego?
8.
Czy nie jest tak, być może dlatego, że myślałeś tylko o sobie w
modlitwie, że doświadczyłeś tak mało mocy modlitwy? Zrozum, że
nowe życie modlitewne, do którego wkroczyłeś w Panu Jezusie, może
być utrzymane i wzmocnione jedynie poprzez wstawiennictwo, w którym
pracujesz dla dusz wokół ciebie, w celu przyprowadzenia ich do
Pana. Och, zastanów się nad tym – Bóg, wiecznie płynąca
fontanna miłości i dobra, a ja, Jego dziecko, żywy kanał, przez
który każdego dnia Duch Święty
i życie mogą
być sprowadzane na ziemię!
Życie
i modlitwa
Nasze
życie ma ogromny wpływ na naszą modlitwę, tak samo jak nasza
modlitwa wpływa na nasze życie. Całe życie człowieka jest
nieustanną modlitwą, do natury lub do świata, aby zaspokoić jego
pragnienia i
dać mu szczęście. Taka naturalna modlitwa i pragnienie może być
tak silne również w człowieku, który jednocześnie modli się do
Boga, że słowa, które wypowiadają jego usta, nie mogą być
słyszane przez Boga. On nie może
naraz słyszeć modlitwy z twoich ust, gdy
światowe pragnienia
twojego serca wołają do Niego dużo głośniej i silniej.
Życie
wywiera potężny wpływ na modlitwę. Światowe życie, życie dla
samego siebie, sprawia, że modlitwa staje się bezsilna, a odpowiedź
niemożliwa. Wielu chrześcijan jest w konflikcie między życiem, a
modlitwą i życie utrzymuje przewagę. Modlitwa może również
wywierać potężny wpływ na życie. Jeśli oddam się całkowicie
Bogu w modlitwie, wtedy ona
może zwyciężyć życie
ciała i grzechu. Całe życie może być wprowadzone pod kontrolę
modlitwy. Modlitwa może zmienić i odnowić całe życie,
ponieważ
to ona wzywa i otrzymuje
Pana Jezusa i Ducha Świętego, aby oczyścić i uświęcić życie.
Wielu
uważa, że muszą, z ich wadliwym życiem duchowym wypracować w
sobie zdolność
spędzania większej ilości czasu na modlitwie.
Nie rozumieją, że tylko w takiej proporcji, w jakiej ich duchowe
życie jest wzmacniane, może życie modlitewne również wzrastać.
Życie i modlitwa są nierozerwalnie związane. Jak myślisz? Co ma
na ciebie większy wpływ, modlitwa przez 5 czy 10 minut, czy cały
dzień spędzony w pożądliwościach świata? Niech cię nie dziwi,
że twoje modlitwy pozostają bez odpowiedzi. Powód może równie
dobrze znajdować się tu, twoje życie i modlitwa są w konflikcie
ze sobą, twoje serce jest bardziej w pełni oddane życiu niż
modlitwie. Naucz się tej ważnej lekcji: moja
modlitwa musi rządzić całym moim życiem.
O co proszę Boga w modlitwie nie jest decydowane w pięć czy
dziesięć minut. Muszę nauczyć się mówić: „Modliłem się
całym moim sercem.” To czego pragnę od Boga musi naprawdę
wypełniać moje serce cały dzień, wtedy otwiera się droga do
gwarantowanej odpowiedzi.
Och,
ta świętość i moc modlitwy, jeśli bierze ona w posiadanie serce
i życie, utrzymuje człowieka nieustannie w społeczności z Bogiem!
Możemy wtedy dosłownie
powiedzieć: „Ciebie tęsknie wyglądam codziennie” (Ps. 25.5).
Dokładnie weźmy pod uwagę nie tylko długość czasu spędzanego z
Bogiem w modlitwie, ale również i moc z którą nasza modlitwa
bierze w posiadanie całe nasze życie.
Wytrwałość w modlitwie
„Nie
jest rzeczą słuszną,” powiedział Piotr, „abyśmy zaniedbywali
Słowo Boże, a usługiwali przy stołach” (Dz. 6.2). Do tej pracy
zostali wybrani diakoni.
Te słowa Piotra służą
po wsze czasy wszystkim, którzy zostali odłączeni, jako
pastorowie. „My zaś pilnować będziemy modlitwy i Słowa” (Dz.
6.4). Dr Alexander Whyte, w przemówieniu, powiedział kiedyś:
„Myślę, że czasem, kiedy moja pensja jest mi wypłacana tak
wiernie i punktualnie: diakoni wykonali wiernie ich część umowy;
to w takim razie,
czy ja byłem tak wierny w
mojej części, trwania w modlitwie i posłudze Słowa? Inny pastor
powiedział: „Jak ludzie byliby zdziwieni, gdybym zaproponował,
aby podzielić mój czas na dwie równe części, jedną połowę
oddać modlitwie, a drugą posłudze Słowa!”
Zauważ,
w przypadku Piotra, co oznaczała, wytrwałości w modlitwie. Wszedł
na dach, aby się modlić. Tam, w modlitwie, otrzymał niebiańskie
polecenie, co do jego pracy wśród pogan. Tam wiadomość od
Korneliusza przyszła do niego.
Tam
Duch Święty powiedział do niego: „Oto szukają cię trzej
mężowie. Wstań przeto, zejdź i udaj się z nimi” (Dz. 10.
19-20). A stamtąd udał się do Cezarei, gdzie Duch został
niespodziewanie wylany na pogan. Wszystko to jest, po to, aby nauczyć
nas, że to właśnie przez modlitwę Bóg daje instrukcję swojego
Ducha, abyśmy mogli zrozumieć Jego wolę, aby poinformować nas z
kim mamy mówić, by dać nam pewność, że Jego Duch uczyni Jego
słowo potężnym przez nas.
Czy
kiedykolwiek szczerze myślałeś nad tym, dlaczego jest tak, że
masz wypłatę i budynek kościelny przeznaczony dla kleru i jesteś
uwolniony od potrzeb zajmowania się ziemskim interesem?
Dane jest ci to tylko po to,
abyś trwał w modlitwie i posłudze Słowa. To będzie twoja mądrość
i moc. To będzie sekretem błogosławionej służby Ewangelii.
Nie
ma nic dziwnego w narzekaniu na nieefektywne życie duchowe pastora i
zgromadzenia, gdy to, co jest najważniejsze, to jest,
trwanie w modlitwie, nie zajmuje swego prawidłowego miejsca –
pierwszego miejsca.
Piotr
był w stanie mówić i zachowywać się tak, jak to czynił, bo był
napełniony Duchem. Nie bądźmy zadowoleni z niczego mniej niż z
całego serca, niepodzielnego poddania się pod władzę Ducha, jako
lidera, oraz Pana naszego życia. Nic innego nam nie pomoże. Wtedy
po raz pierwszy będziemy mogli powiedzieć, że Bóg „uzdolnił
nas, abyśmy byli sługami ... Ducha" (2Kor. 3.6).
Cielesny czy duchowy
Istnieje
wielka różnica między tymi dwoma stanami, która jest tylko w
niewielkim stopniu rozumiana, czy też rozważana. Chrześcijanin,
który „chodzi w Duchu" i „ukrzyżował swoje ciało"
(Gal. 5.24) jest duchowy. Chrześcijanin, który chodzi w ciele i
pragnie zaspokoić ciało jest cielesny (zob. Rzym. 13.14).
Galacjanie, którzy zaczęli w Duchu, kończyli na ciele. Mimo to
byli wśród nich niektórzy duchowi członkowie, którzy byli w
stanie z łagodnością przywrócić odstępców.
Jaka
jest różnica między cielesnym i duchowym chrześcijaninem (1Kor.
3.1-3)? W cielesnym chrześcijaninie może być wiele religii i wiele
gorliwość dla Boga i
służbie Bogu.
Niestety w przeważającej części jest to ludzka moc. W duchowym, z
drugiej strony, jest całkowite poddanie
się prowadzeniu Ducha, głębokie poczucie słabości i całkowite
uzależnienie od dzieła Chrystusa, jest to życie w pozostawaniu w
wspólnocie z Chrystusem, uformowane przez Ducha.
Jak
ważnym jest dla mnie, aby dowiedzieć się i otwarcie przyznać się
przed Bogiem, czy jestem duchowy czy cielesny! Pastor może być
bardzo wierny swojej doktrynie i być bardzo gorliwy w służbie, a
mimo to może być głównie w mocy ludzkiej mądrości i zapału.
Jednym z objawów jest to, że mało przyjemności, czy wytrwałości
płynie ze wspólnoty z Chrystusem, przez modlitwę. Miłość do
modlitwy jest jednym ze znaków Ducha.
Jaka
zmiana jest konieczna dla Chrześcijanina, który jest głównie
cielesny, aby stał się duchowy? Na początku, nie rozumie, co musi
się wydarzyć i jak do tego musi dojść. Im bardziej prawda dociera
do niego, tym bardziej jest przekonany, że jest to nie możliwe,
chyba że Bóg to uczyni. Lecz aby prawdziwie uwierzyć, wymaga to
rzetelnej modlitwy. Ciche odosobnienie i rozmyślania są niezbędne,
wraz ze śmiercią wszelkiej ufności pokładanej w nas samych. Ale
dalej na tej drodze przychodzi wiara w to, że Bóg może, Bóg chce
i że Bóg
to uczyni. Dusza, która trzyma się usilnie Pana Jezusa będzie
prowadzona przez Ducha do takiej wiary.
Jak
mógłbyś być w stanie powiedzieć do innych: „I ja bracia, nie
mogłem mówić do was, jako do duchowych, lecz jako do cielesnych,
jako do niemowląt w Chrystusie”? (1Kor. 3.1). Jest to niemożliwe,
chyba, że sam przeszedłeś z jednego stanu w drugi. Bóg cię
nauczy. Trwaj w modlitwie i wierze.
Rozdział 13.GEORGE MEULLER; HUDSON TAYLOR; ŚWIATŁO Z KOMORY
Tak,
jak Bóg dał apostoła Pawła, jako przykład modlitwy w życiu dla
chrześcijan wszystkich czasów, tak też, dał Georga Meullera w XIX
wieku, jako dowód dla Jego Kościoła, jak dokładnie i cudownie
wysłuchuje On modlitw. Nie tylko Pan dał mu ponad milion funtów
szterlingów (obecnie ok. 90mln£), na utrzymanie swoich sierot, ale
Meuller twierdził również, że wierzy, że Pan dał mu ponad
trzydzieści tysięcy dusz w odpowiedzi na modlitwę. Nie tylko
spośród sierot, ale także wielu innych, o których (w niektórych
przypadkach przez pięćdziesiąt lat) modlił się wiernie każdego
dnia, w mocnej wierze, że będą zbawieni. Kiedy został zapytany,
na jakiej podstawie
tak mocno w to wierzy, jego
odpowiedź brzmiała: „Istnieje pięć warunków, które zawsze
staram się spełnić, po dostrzeżeniu, których mam pewność
odpowiedzi na moją modlitwę:
1.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, bo jestem pewien, że taka jest
wola Pana, aby ich zbawić, „Chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni
i doszli do poznania prawdy” (1Tym. 2.4); i mamy zapewnienie, „Iż
jeśli prosimy o coś według Jego woli, wysłuchuje nas” (1J.
5.14).
2.
Nigdy nie błagałem o ich zbawienie w moim własnym imieniu, ale w
błogosławionym imieniu mojego szlachetnego Pana Jezusa i na
podstawie jedynie Jego zasług (zob. J. 14.14).
3.
Zawsze mocno wierzyłem w pragnienie Boga, aby wysłuchać moich
modlitw (zob. M. 11.24).
4.
Nie mam świadomości ulegnięcia żadnemu grzechowi, ponieważ:
„Gdybym knuł coś niegodziwego w sercu moim, Pan nie byłby mnie
wysłuchał” (Ps. 66.18).
5.
Trwałem w modlitwie wiary przez więcej niż 52 lata za niektórych
i będę kontynuował, dopóki nie przyjdzie odpowiedź: „Czyżby
Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do
Niego we dnie i w nocy?” (Łuk. 18.7).
Weźcie
sobie te przemyślenia do serca i praktykujcie modlitwę według tych
zasad. Niech modlitwa nie będzie tylko wyrażeniem waszych pragnień,
ale społecznością z Bogiem, dopóki nie poznamy przez wiarę, że
nasza modlitwa jest wysłuchana. Sposób, w jaki Meuller
pielgrzymował jest nową i żywą drogą do tronu łaski, która
jest otwarta dla nas wszystkich.
Hudson Taylor
Gdy
Hudson Taylor, jako młody człowiek, oddał się bezwarunkowo Panu,
przyszło silne przekonanie, że Bóg pośle go do Chin. Czytając
Georga Muellera, dowiedział się, jak Bóg odpowiadał na modlitwy
tego męża Bożego o zaopatrzenie jego samego oraz sierot, którymi
się opiekował. Hudson zaczął prosić Boga, aby nauczył i jego
tak Mu ufać. Czuł, że
jeśli chce pojechać do Chin z taką
wiarą, musi najpierw zacząć żyć przez wiarę w Anglii. Miał
pozycję asystenta lekarza, prosił Boga o pomoc, aby nie pytać o
swoje wynagrodzenie, ale pozostawić
to Bogu, który mógł poruszyć serce doktora, tak aby ten zapłacił
mu w odpowiednim czasie. Lekarz
był dobrodusznym człowiekiem, ale bardzo nieregularnym w płaceniu.
To kosztowało Taylor'a wiele kłopotu i zmagania w modlitwie,
ponieważ wierzył, jak również G. Meuller, że Słowo, „Nikomu
nic winni nie bądźcie” (Rzym. 13.8), należy brać dosłownie i
że nie powinno zaciągać się długu.
Tak
więc, nauczył się ważnej lekcji, aby poruszać ludźmi przez Boga
– myśl o głębokim znaczeniu, która później okazała się
wielkim błogosławieństwem dla niego i jego pracy w Chinach.
Polegał na tym –
w czasie nawracania
Chińczyków, w pobudzeniu chrześcijan do ofiarowania pieniędzy na
wsparcie jego
działalności oraz w znajdowaniu odpowiednich misjonarzy, którzy
posiadali, jako regułę wiary, to, że powinniśmy
uczynić nasze pragnienia w modlitwie wiadome Bogu, a następnie
polegać na Bogu, że
On sam poruszy ludzi do
zrobienia tego,
co On chciałby,
aby było zrobione.
Po
spędzeniu kilku lat w Chinach, modlił się, aby Bóg dał
dwudziestu czterech misjonarzy, po dwóch na każde jedenaście
prowincji i Mongolię, każde z milionami dusz i bez żadnych
misjonarzy. Bóg to uczynił. Ale nie było stowarzyszenia, które
mogłoby ich wysłać. Taylor, w rzeczy samej nauczył się ufać
Bogu w sprawie swoich własnych potrzeb, ale nie ośmielił się
wziąć na siebie odpowiedzialności za
dwadzieścia cztery osoby,
jeśli, być może
miały by one niewystarczającą
wiarę. Kosztowało go to silny konflikt
z
powodu którego czuł się
bardzo źle, aż w końcu zauważył, że Bóg mógł tak samo łatwo
dbać o dwudziestu czterech, jak
i o niego. Przyjął to z radosną wiarą. Tak Bóg prowadził go
przez wiele ciężkich prób wiary, aby nauczyć go całkowitego
zaufania. Te dwadzieścia cztery osoby wzrosły, w miarę upływu
czasu, do tysięcy misjonarzy, którzy polegali
całkowicie na Bogu w sprawie wsparcia. Inne misjonarskie
stowarzyszenia przyznały, że wiele nauczyły się od Hudsona, jako
człowieka, który ustanowił i przestrzegał to prawo. Wiara może
powoływać się na Boga, aby poruszał ludzi do tego, o co jego
dzieci prosiły Go w modlitwie.
Przeczytaj
książkę, „Duchowy sekret Hudsona Taylora.” Znajdziesz w niej
skarb duchowej myśli i doświadczeń dotyczących bliskiej
pielgrzymki z Bogiem w komorze, oraz w pracy misyjnej.
Światło z komory
„Ale
ty gdy się modlisz wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za
sobą módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odpłaci tobie” (Mat. 6.6). Nasz Pan mówił
o modlitwie obłudników, którzy pragnęli być widziani przez ludzi
i o modlitwie pogan, którzy ufali swojemu wielomówstwu. Nie
rozumieli, że modlitwa nie ma wartości, chyba, że jest skierowana
na osobności do Boga, który widzi i słyszy. W tym tekście nasz
Pan uczy nas wspaniałej lekcji dotyczącej nieocenionego obdarzenia,
które chrześcijanin może mieć w swojej komorze. Jeśli chcemy
zrozumieć lekcję poprawnie, musimy dostrzec światło, które
komora rzuca na:
1.Wspaniałą
miłość Boga
Pomyśl
o Bogu, o Jego wielkości, świętości i niewysłowionej chwale, a
potem, o nieocenionym przywileju, do którego zaprasza swoje dzieci,
żeby każde
z nich, jakkolwiek grzeszne
czy słabe by nie było,
o każdej godzinie dnia,
mogło mieć
dostęp do Niego i
prowadzić z Nim rozmowę tak długo jak tylko zechce. Gdy wchodzi do
swojej komory, wtedy Bóg jest gotowy, aby je spotkać, mieć
społeczność z nim, dać mu radość i siłę, której potrzebuje
wraz z żywym zapewnieniem w jego sercu, że On jest z nim i zajmie
się wszystkim dla niego. Dodatkowo obiecuje, że wzbogaci
je w jego życiu zewnętrznym, w pracy, oraz w te rzeczy, o które
prosiło w tajemnicy.
Czy nie powinniśmy
krzyczeć z radości? Cóż za zaszczyt! Cóż za zbawienie! Cóż za
obfite zaopatrzenie w każdej potrzebie!
Ktoś
może jest w
głębokiej rozpaczy, albo
może wpadł w ciężki grzech, lub może w ramach zwykłego życia
pragnie chwilowego lub duchowego obdarzenia; może pragnie modlić
się za siebie lub za tych należących do niego lub do jego
zgromadzenia lub kościoła; może nawet stać się orędownikiem za
cały świat - obietnica komory obejmuje wszystko: „Módl się do
Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w
ukryciu, odpłaci tobie.”
Możemy
słusznie przypuszczać, że nie może
być na ziemi miejsca tak
atrakcyjnego dla dziecka Bożego, jak komora, z obiecaną obecnością
Boga, gdzie może ono
mieć nieskrępowaną
społeczność z Ojcem. Szczęście dziecka na ziemi, cieszącego się
miłością swojego ojca;
szczęście przyjaciela, kiedy spotyka ukochanego dobrodzieja;
szczęście poddanego, który ma swobodny dostęp do swojego króla i
może zostać z nim tak długo, jak zechce; są niczym w porównaniu
z tą niebiańską obietnicą. W komorze możesz rozmawiać ze swoim
Bogiem tak długo i tak intymnie, jak tego pragniesz; możesz polegać
na Jego obecności i społeczności.
Ach,
wspaniała miłość Boga w darze komory, uświęconej przez taką
obietnicę! Dziękujmy Bogu każdego dnia naszego życia, za to, jako
dar Jego wspaniałej miłości. W tym grzesznym świecie nie mógł
wymyślić nic bardziej odpowiedniego dla naszych potrzeb, niż to
źródło niewysłowionych obdarzeń.
2.
Głęboka grzeszność człowieka
Moglibyśmy
pomyśleć, że każde dziecko Boga skorzystałoby z radością z
takiego zaproszenia ale patrz, jaka jest odpowiedź. Ze wszystkich
ziem przychodzi płacz, że modlitwa w komorze jest w główniej
mierze zaniedbana przez tych, którzy nazywają się wierzącymi.
Wielu nie korzysta z niej, chodzą do
Kościoła, wyznają Chrystusa, ale bardzo mało wiedzą o osobistej
społeczności z Bogiem. Wielu korzysta z niej tylko w niewielkiej
mierze, w duchu pośpiechu, bardziej jako kwestia zwyczaju, lub w
celu łagodzenia sumienia, ale nie mogą oni mówić o jakiejkolwiek
radości, czy obdarzeniu w niej. Jeszcze bardziej smutne jest to, że
wielu ludzi, którzy wiedzą coś o jej szczęśliwości
(błogosławieństwie),
przyznają, że nie wiedzą za wiele o regularnej, pełnej szczęścia
społeczności przez cały dzień z Ojcem, jako o czymś, co jest tak
konieczne, jak ich codzienny chleb.
Och,
co w takim razie sprawia, że komora jest tak pozbawiona mocy? Czyż
nie jest to głęboka grzeszność człowieka i niechęć jego
upadłej natury do Boga, która czyni świat z jego towarzystwem
bardziej pociągającym niż bycie na osobności z Niebiańskim
Ojcem?
Czy
nie jest tak, że Chrześcijanie wierzą Słowu Bożemu, w którym
jest napisane że „ciało,” które jest w nich, jest „wrogie
Bogu” i że jeśli chodzą zbyt wiele w „ciele,” Duch nie może
wzmocnić ich do modlitwy? Czy nie jest tak, że Chrześcijanie
pozwalają, aby szatan odebrał im prawo do korzystania z broni jaką
jest modlitwa, bez której są pozbawieni sił, aby go pokonać? Nie
ma większego dowodu na to, jak głęboka jest grzeszność
człowieka, niż ta wzgarda względem niewysłowionej miłości,
którą daje nam komora.
Jeszcze
smutniejszym jest to, że nawet słudzy Chrystusa przyznają, iż
wiedzą, że modlą się za mało. Słowo mówi im, że ich jedyna
moc leży w modlitwie, dzięki której napewno mogą być obleczeni w
moc z wysokości, potrzebną do ich pracy. Wydaje się, jakby moc
ciała i świata zaczarowała ich. Podczas gdy poświęcili czas na
pracę i przejawiają w tym gorliwość, to jednak to, co jest
najważniejsze, jest zaniedbane i nie ma tam pragnienia, ani siły do
modlitwy, aby otrzymać nieoceniony dar Ducha Świętego, który
uczyni ich pracę owocną. Bóg dał nam łaskę, aby zrozumieć w
świetle komory, głęboką grzeszność
naszej natury.
3.
Chwalebna łaska Jezusa Chrystusa
Czy
nie ma w takim razie nadziei na zmianę? Czy musi tak zawsze być?
Czy jest jakiś sposób na poprawę? Dzięki Bogu! Jest.
Człowiekiem,
przez którego Bóg przysłał wiadomość o komorze jest nikt inny,
jak nasz Pan Jezus Chrystus, który zbawia nas z naszych grzechów.
On jest w stanie i chce uwolnić nas z tego grzechu i On to uczyni.
On nie podjął się uwolnienia nas ze wszystkich naszych pozostałych
grzechów i nie
pozostawił nas, abyśmy
zajęli się grzechem zaniedbania modlitwy o naszych własnych
siłach. Nie, z tym również możemy przyjść do Niego i wołać:
„Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mat. 8.2).
„Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu” (Mar. 9.24).
Czy
pragniesz dowiedzieć się, jak możesz doświadczyć tego
uwolnienia? Przez nic innego, jak poprzez dobrze znaną drogę, którą
każdy grzesznik musi przyjść do Chrystusa. Rozpocznij od
przyznania się i wyznania Mu, w dziecięcy, prosty sposób, grzechu
lekceważenia i bezczeszczenia komory. Padnij przed Nim w głębokim
wstydzie i
żalu. Powiedz Mu, że twoje serce zwiodło cię myślą, że mogłeś
modlić się jak chcesz. Powiedz Mu, że przez słabość „ciała,”
moc świata i pewność siebie zostałeś zwiedziony na manowce oraz
przyznaj, że nie masz sił, aby się poprawić. Niech to będzie
uczynione z głębi serca. Nie możesz przez swoją stanowczość i
wysiłek tego naprawić.
Pójdź
w swoim grzechu i słabości
do komory i zacznij dziękować Bogu, jak jeszcze nigdy przedtem Mu
nie dziękowałeś, za to, że łaska Pana Jezusa na pewno sprawi,
możliwym dla ciebie, aby rozmawiać z Ojcem, tak jak dziecko powinno
to robić. Oddaj na nowo Panu Jezusowi cały swój grzech i nędzę,
tak samo jak, jak i całe swoje życie oraz wolę, aby mógł cię
oczyścić, wziąć w posiadanie i rządzić tobą jako swoją
własnością.
Nawet
jeśli twoje serce jest zimne i martwe, trwaj w praktykowaniu wiary,
że Chrystus jest wszechmogącym i wiernym Zbawicielem. Możesz być
pewien, że
przyjdzie wybawienie. Oczekuj tego, a zaczniesz rozumieć, że komora
jest objawieniem chwalebnej łaski Pana Jezusa, która umożliwia
człowiekowi zrobienie tego, czego sam nie mógłby uczynić; czyli
trwać w społeczności z Bogiem i doświadczać otrzymania chęci i
sił, które przystosowują go do chodzenia z Bogiem.
Rozdział 14.
DUCH KRZYŻA W NASZYM PANU
Staramy
się czasami o działanie Ducha, w celu uzyskania większej mocy do
pracy, większej miłości w życiu, większej świętości w sercu,
większego zrozumienia Pisma, bądź naszej drogi. A jednak wszystkie
te dary są podporządkowane tylko jednemu, wielkiemu zamierzeniu
Boga. Ojciec zesłał Ducha na Syna, a Syn dał Go nam, w celu
wspaniałego objawienia i uwielbienia się Jezusa Chrystusa w nas.
Niebiański
Chrystus musi stać się dla nas żywą osobowością, zawsze z nami
i w nas. Nasze życie na ziemi
musi być każdego dnia przeżywane w nierozerwalnej i świętej
obecności naszego Pana Jezusa w Niebie.
To musi być pierwsza i najważniejsza praca Ducha Świętego w
wierzących, którzy
powinni
poznać i doświadczyć Chrystusa, jako życie dla ich życia. Bóg
pragnie, abyśmy zostali utwierdzeni mocą, przez Jego Ducha w
wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus zamieszkał w naszych sercach
przez wiarę, tak, abyśmy mogli być wypełnieni Jego miłością ku
całej pełni Boga.
To
był sekret pierwszych apostołów. Otrzymali
Pana Jezusa, jako Niebiańskiego Chrystusa do swoich serc, chociaż
bali się, że Go stracili.
To
było ich przygotowanie do Pięćdziesiątnicy: oni byli całkowicie
zaprzyjaźnieni z Nim. On był dla nich dosłownie wszystkim. Ich
serca były opróżnione ze wszystkiego, dlatego też Duch
mógł wypełnić ich Chrystusem. W pełni Ducha mieli moc do życia
i służby jakiej pragnął Pan. Czy jest to teraz, największym
celem w naszych pragnieniach, modlitwach czy doświadczeniach? Pan
uczy nas, abyśmy wiedzieli, że obdarzenie, o które tak się
gorliwie modliliśmy, nie może być zachowane, ani wzrastać w żaden
inny sposób, niż przez intymną społeczność z Chrystusem w
komorze, pielęgnowaną i utrzymywaną każdego dnia.
A
mimo to, wydawało mi się, że była do odkrycia jeszcze głębsza
tajemnica Pięćdziesiątnicy. Przyszła myśl, że może nasza
koncepcja Pana Jezusa w Niebie była ograniczona. Myślimy o Nim w
blasku, chwały Bożego tronu. Myślimy również o niezbadanej
miłości, która poruszyła Go, aby wydał się za nas. Ale zbyt
często zapominamy, że ponad wszystko, to jako ukrzyżowany był
znany tu na ziemi i że ponad wszystko jako ukrzyżowany miał swoje
miejsce na tronie Bożym. „I widziałem pośrodku między tronem …
stojącego Baranka, jakby zabitego” (Obj. 5.6).
Tak,
to jako Ukrzyżowany, jest On przedmiotem wiecznego upodobania Ojca i
uwielbienia całego stworzenia. I to właśnie dlatego najważniejszym
jest, żebyśmy tu na ziemi znali i doświadczali Go jako
Ukrzyżowanego, aby ludzie mogli zobaczyć jakie jest Jego i nasze
usposobienie i co jest mocą, która może uczynić ich uczestnikami
zbawienia.
Mam
głębokie wrażenie, że jak krzyż jest najwyższą chwałą
Chrystusa, tak i Duch Święty nie zrobił, ani nie może zrobić
niczego większego, bądź bardziej chwalebnego, niż gdy sam Jezus,
„przez Ducha wiecznego ofiarował samego siebie bez skazy Bogu"
(Hbr 9.14); jest to więc dowodem, że Duch Święty nie może
uczynić większej, ani bardziej chwalebnej rzeczy dla nas, niż
zaprowadzenie nas do społeczności krzyża
i wypracowanie w nas tego
samego ducha krzyża, który był widziany w naszym Panu Jezusie.
Mówiąc krótko, pojawiło się pytanie, czy
nie był to prawdziwy powód, dlaczego na nasze modlitwy o potężne
działanie Ducha Świętego nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Czyż nie prosiliśmy zbyt mało, o otrzymanie Ducha, w taki sposób,
abyśmy mogli poznać i stać się takimi, jakim jest uwielbiony
Chrystus w społeczności Jego krzyża.
Czy
nie mamy tutaj najgłębszej tajemnicy Pięćdziesiątnicy? Duch
przychodzi do nas z krzyża, gdzie wzmocnił Chrystusa do ofiarowania
się Bogu. Przychodzi od Ojca, który patrzył w dół z
niewysłowionym upodobaniem, na pokorę, posłuszeństwo i
ofiarowanie się Chrystusa, jako najwyższy dowód Jego poddania
się Ojcu. Przychodzi przez Chrystusa, który przez krzyż został
przygotowany, aby otrzymać od Ojca pełnię Ducha, aby mógł
dzielić się tym ze światem. Przychodzi, aby objawić Chrystusa w
naszych sercach, jako zabitego Baranka, pośrodku tronu, tak abyśmy
tu na ziemi mogli wielbić Go, jak to czynią w Niebie.
On przychodzi przede wszystkim w celu nadania nam życia
ukrzyżowanego Chrystusa, abyśmy mogli prawdziwie powiedzieć: „Z
Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje
we mnie Chrystus” (Gal. 2.20).
W
każdym bądź razie, aby zrozumieć tą tajemnicę, musimy
zastanowić się jakie jest znaczenie i
wartość
krzyża.
Umysł, który był w ukrzyżowanym Chrystusie
Krzyż
musi być koniecznie rozpatrywany z dwóch punktów widzenia.
Pierwszy, praca jaką wykonał – przebaczenie i pokonanie grzechu.
To jest pierwsza wiadomość, z którą krzyż przychodzi do
grzesznika. Ogłasza
mu darmowe i pełne wybawienie od mocy grzechu. A potem drugi, duch
czy usposobienie, które zostało tam
objawione. Znajdujemy to wyrażone w Filip. 2.8: „Uniżył samego
siebie i był posłuszny aż do śmierci i to do śmierci krzyżowej.”
Tutaj widzimy uniżenie samego siebie do najniższego punktu, które
mogło być znalezione pod ciężarem naszego grzechu i przekleństwa;
posłuszeństwo do ostatecznych granic we wszystkim woli Bożej;
ofiarowanie siebie samego na śmierć krzyżową – te trzy słowa
objawiają nam świętą doskonałość Jego osoby i dzieła. Dlatego
Bóg tak bardzo Go wywyższył. To był duch krzyża, który uczynił
Go obiektem uwielbienia przez Ojca, czci aniołów, miłości i
zaufania wszystkich odkupionych. Uniżenie Chrystusa, Jego
posłuszeństwo woli Bożej aż do śmierci, Jego poświęcenie aż
do śmierci krzyżowej – to uczyniło Go Barankiem, jakby zabitym,
stojącym pośrodku tronu.
Duch krzyża w nas
Wszystkim,
czym był Chrystus, był dla nas i pragnie stać się w nas. Duch
krzyża był Jego błogosławieństwem i chwałą. To powinno być
tym, jeszcze bardziej dla nas. On pragnie uczynić nas na swój obraz
i dać nam pełny udział we wszystkim, co jest Jego. Dlatego Paweł
pisze słowa, które tak często cytujemy: „Takiego bądźcie
względem siebie usposobienia jakie było w Chrystusie” (Filip.
2.5). Gdzie indziej pisze: „My jesteśmy myśli Chrystusowej”
(1Kor. 2.16). Społeczność krzyża jest nie tylko świętą
powinnością dla nas, ale niewyobrażalnie błogosławionym
przywilejem, który sam Duch Święty uczyni naszym, zgodnie z
obietnicą: „Z mojego weźmie i wam oznajmi” (J. 16.15); „On
Mnie uwielbi” (J. 16.14). Duch Święty ukształtował to
usposobienie w Chrystusie i będzie to czynił również w nas.
Rozdział 15.BRANIE KRZYŻA
Kiedy Pan powiedział swoim uczniom, że muszą wziąć swój krzyż i podążać za Nim, mogli oni mieć wtedy tylko nie wielkie zrozumienie tych słów. Pragnął On pobudzić ich do poważnych myśli i tak przygotować ich na czas, kiedy będą Go widzieć dźwigającego krzyż. Od Jordanu, gdzie się ujawnił, aby przyjąć chrzest, zaliczony do grzeszników, niepowstrzymanie, niósł zawsze krzyż w swoim sercu. To znaczy, zawsze był świadomy, że kara śmierci z powodu grzechu, spoczywa na Nim i że musi dźwigać to, aż do końca. Gdy uczniowie myśleli i zastanawiali się nad tym, co miał przez to na myśli, jedna tylko rzecz była im pomocna – to była myśl o człowieku, który został skazany na śmierć i niósł swój krzyż do wyznaczonego miejsca.
Chrystus powiedział w tym samym czasie: „Kto straci życie swoje dla Mnie, znajdzie je” (Mat. 10.39). Nauczył ich, że muszą nienawidzić własnego życia. Ich natura była tak grzeszna, że nic innego, jak tylko śmierć, mogła być dla nich odpowiednia, ta natura nie zasługiwała na nic innego, jak tylko na śmierć. Więc stopniowo pojawiało się w nich przekonanie, że branie krzyża znaczy: „Czuję, że moje życie jest pod wyrokiem śmierci i że ze świadomością tego wyroku, muszę ciągle poddawać moje ciało, moją grzeszną naturę, pod działanie śmierci.” Tak więc byli oni powoli przygotowywani, żeby zobaczyć później, że krzyż, który Chrystus dźwigał, był jedyną mocą, aby wyzwolić ich prawdziwie z grzechu i że muszą najpierw otrzymać od Niego prawdziwego ducha krzyża. Musieli nauczyć się od Niego, co samo-uniżenie w ich słabościach i niegodności, miało oznaczać; czym było posłuszeństwo, które ukrzyżowało ich własną wolę we wszystkim (czy to w najmniejszej, czy największej sprawie); czym było samozaparcie, które nie szuka przyjemności ciała czy świata. „Weź swój krzyż i naśladuj Mnie” (zob. Mat. 16.24; M. 8.34; 10.21; Łuk. 9.23) – to były słowa, którymi Jezus przygotowywał swoich uczniów do wspaniałej myśli, że Jego mentalność i usposobienie, mogą stać się również ich cechami oraz, że Jego krzyż może zaprawdę stać się ich własnym.
Ukrzyżowany z Chrystusem
Lekcja, której Pan, pragnął nauczyć uczniów ze swojej wypowiedzi, zawierającej branie krzyża i utratę ich własnego życia, znajduje swoje wyrażenie w słowach Pawła, po tym, jak Chrystus umarł na krzyżu i został wywyższony na wysokościach, a Duch został wylany. Paweł mówi: „Jestem ukrzyżowany z Chrystusem,” „Niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata” (Gal. 2.20 ;6.14). Życzył każdemu wierzącemu, żeby żył tak, aby dowiódł, że jest ukrzyżowany z Chrystusem. Pragnął, abyśmy zrozumieli, że Chrystus, który przyszedł zamieszkać w naszych sercach, jest ukrzyżowanym Chrystusem, który sam przez swoje życie udziela nam myśli krzyża. Mówi nam, że: „nasz stary człowiek został wespół z Nim ukrzyżowany” (Rzym. 6.6). Tak, nawet więcej, że „ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje” (Gal. 5.24). Kiedy oni otrzymali przez wiarę ukrzyżowanego Chrystusa, wydali wyrok śmierci na ciało, który został wykonany w pełni na Kalwarii. Paweł powiedział: „Wrośliśmy w podobieństwo Jego śmierci” (Rzym. 6.5) i dlatego musimy uważać, że jesteśmy martwi dla grzechu w Chrystusie Jezusie.
Te słowa Ducha Świętego, wypowiedziane przez Pawła, uczą nas, że musimy ciągle trwać w społeczności krzyża, w społeczności ukrzyżowanego i żyjącego Pana Jezusa. Tylko dusza, która żyje pod osłoną, w schronieniu i wybawieniu krzyża, może oczekiwać ciągle chwały w Chrystusie Jezusie i w Jego nieprzemijającej bliskości.
Społeczność krzyża
Jest wielu, którzy pokładają swoją nadzieję na zbawienie w odkupieniu krzyża, ale którzy mało rozumieją społeczność krzyża. Polegają na tym, co krzyż dla nich osiągnął: na odpuszczeniu grzechów i pokoju z Bogiem; niestety, mogą oni często żyć przez długi czas bez społeczności z samym Panem. Nie wiedzą, co to znaczy dążyć każdego dnia do jedności z ukrzyżowanym Panem, jak jest widziany w Niebie - „Baranek po środku tronu.” Och, oby ta wizja mogła ćwiczyć swą duchową moc nad nami, abyśmy mogli naprawdę doświadczać każdego dnia, że tak prawdziwie jak Baranek jest widziany tam na tronie, tam tak i my możemy mieć moc i doświadczać Jego obecności tu!
Czy jest to możliwe? Bez wątpienia jest. W jakim celu wydarzył się ten wielki cud i dlaczego został dany z Nieba Duch Święty, jeśli nie po to, by uczynić uwielbionego Jezusa - „Baranka stojącego, jakby zabitego, pośrodku tronu” - obecnym z tu nami, w naszym ziemskim otoczeniu? Postaram się rozjaśnić to w dalszych rozważaniach.
Rozdział 16.
DUCH ŚWIĘTY I KRZYŻ
Duch Święty zawsze prowadzi nas do krzyża. Tak było z Chrystusem. Duch nauczył Go i umożliwił Mu ofiarowanie siebie samego bez skazy Bogu.
Tak samo było z apostołami. Duch, którym byli napełnieni, poprowadził ich, aby głosili Chrystusa, jako ukrzyżowanego. A dalej zaprowadził ich do chwały w społeczności krzyża, gdy zostali oni uznani za godnych cierpieć dla Chrystusa.
A krzyż kierował ich z powrotem do Ducha. Kiedy Chrystus ścierpiał krzyż, otrzymał Ducha od Ojca, aby mógł być wylany. Kiedy trzy tysiące ugięło się przed Ukrzyżowanym, otrzymali obietnicę Ducha Świętego. Kiedy uczniowie rozradowali się w swoim doświadczeniu społeczności krzyża, na nowo otrzymali Ducha Świętego. Związek między Duchem i krzyżem jest nierozerwalny; należą nierozłącznie do siebie nawzajem. Widzimy to szczególnie w listach Pawła: „Przed oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego … czy przez uczynki zakonu otrzymaliście Ducha, czy przez słuchanie z wiarą?” (Gal. 3.1,2).
„Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu … abyśmy obiecanego Ducha otrzymali przez wiarę” (Gal. 3.13,14). „Zesłał Bóg Syna swego … aby wykupił tych, którzy byli pod zakonem … Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych” (Gal. 4.4-6). „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje ... Jeśli według Ducha żyjemy, według Ducha tez postępujmy” (Gal. 5.24,25). „I wy umarliście dla zakonu przez ciało Chrystusowe ... tak iż służymy w nowości ducha” (Rzym. 7.4-6). „Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci, albowiem ... Bóg ... potępił grzech w ciele, aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha” (Rzym. 8.2-4).
We wszystkim i zawsze Duch i krzyż są nierozłączni. Tak, nawet i w Niebie. Baranek jakby zabity, stojący pośrodku tronu miał „siedem rogów i siedmioro oczu; a to jest siedem duchów Bożych zesłanych na całą ziemię” (Obj. 5.6). I znów: „I pokazał mi rzekę wody żywota, czystą jak kryształ (czy jest to coś innego niż Duch Święty?), wypływającą z tronu Boga i Baranka. Kiedy Mojżesz uderzył w skałę, woda wytrysnęła, a Izrael pił. Kiedy skała Chrystus, był smagany i zajął miejsce na tronie Bożym jako zbity Baranek, wypłynęła tam, spod tronu pełnia Ducha Świętego dla całego świata.
Jak głupim jest prosić o pełnię Ducha, jeśli najpierw nie poddamy się w pełni mocy krzyża! Wystarczy pomyśleć o stu dwudziestu uczniach. Ukrzyżowanie Chrystusa poruszyło, złamało i przejęło całkowicie kontrolę nad ich sercami. Nie mogli mówić, ani myśleć o niczym innym. A kiedy Ukrzyżowany pokazał im swoje ręce i stopy, rzekł do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego” (J. 20.22). I tak też, z sercami pełnymi ukrzyżowanego Chrystusa, obecnie wziętego do Nieba, byli przygotowani do napełnienia Duchem. Mieli oni śmiałość głosić ludziom: „Nawróćcie się i uwierzcie w Ukrzyżowanego” i oni również otrzymywali Ducha Świętego.
Chrystus wydał się całkowicie na krzyż. Uczniowie również zrobili to samo. Krzyż żąda również od nas całego naszego życia. W celu spełnienia tego żądania wymagany jest, nie mniej niż, potężny akt woli, do którego nie jesteśmy zdolni i potężne działanie Boga, którego może być pewien, ten kto w swojej bezradności, ale bez zastrzeżeń, powierza się Bogu.
Duch i krzyż
Dlaczego nie ma więcej mężczyzn i kobiet, którzy mogą świadczyć, ku radości ich serc, że Duch Boży przejął władzę nad nimi i dał im nową moc do składania świadectwa o Nim? Jeszcze pilniej powstaje przeszywające serce pytanie, na które musi być dana odpowiedź: co takiego przeszkadza? Ojciec w Niebie jest bardziej skłonny obdarzyć nas Duchem, niż ziemski ojciec dać chleba swojemu dziecku, a mimo to pojawia się wołanie: „Czy Duch jest ograniczony? Czy jest to Jego działanie?”
Wielu uzna, że przeszkoda niewątpliwie polega na tym, że Kościół jest za bardzo pod wpływem ciała i świata. Oni za mało rozumieją przeszywającą serce moc krzyża Chrystusowego. Dlatego zdarza się, że Duch nie ma naczyń, do których może wlać swoją pełnię.
Wielu narzeka, że ten temat dla nich jest zbyt wyniosły lub zbyt głęboki. To jest dowód na to, jak nie wiele przywłaszczyliśmy i wprowadziliśmy w życie nauczań Pawła i Chrystusa o krzyżu. Przynoszę wam radosną wiadomość. Duch, który jest w was, w jakkolwiek ograniczonej mierze, jest gotowy, aby wprowadzić was w swoje nauczanie, aby zaprowadzić was na krzyż i przez swoje niebiańskie instrukcje, nauczyć was czegoś z tego, co ukrzyżowany Chrystus pragnie zrobić dla was i w was.
Ale w zamian za to chce On, abyście poświęcili czas na to, aby mógł objawić wam niebiańskie tajemnice. On chce, abyśmy dostrzegli, jak zaniedbanie komory hamuje społeczność z Chrystusem, wiedzę o krzyżu i potężne działania Ducha. On nauczy was, co to znaczy wyparcie się siebie, branie swojego krzyża, utrata życia i naśladowanie Go.
Mimo wszystkiego tego, co czułeś w swojej ignorancji i braku wnikliwości duchowej i braku społeczności krzyża, On jest w stanie i chce cię nauczyć oraz ujawnić ci sekret duchowego życia wykraczającego ponad wszelkie oczekiwania.
Zacznij od początku. Bądź wierny w komorze. Dziękuj Mu za to, że możesz liczyć na Niego, oraz za to, że spotka się tam z tobą. Mimo, że wszystko wydaje zimne, ciemne i wymuszone, ugnij się przed kochającym Panem Jezusem, który tak tęskni za tobą. Dziękuj Ojcu, że dał ci Ducha. Bądź pewien, że wszystko czego jeszcze nie wiesz, a jeszcze musisz wiedzieć – o „ciele,” o „świecie” i o krzyżu – Duch Chrystusa, który jest w tobie, na pewno objawi ci to. Och duszo, tylko wierz, że to obdarzenie jest dla ciebie! Chrystus należy całkowicie do ciebie. Pragnie uzyskać pełnię władzy na tobą. On może i posiądzie cię przez Ducha Świętego. Ale na to potrzebny jest czas. Och daj Mu czas każdego dnia w komorze. Możesz mieć pewność, że spełni swoją obietnicę w tobie. „Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten Mnie miłuje; a kto Mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawie mu samego siebie” (J. 14.21).
Trwaj we wszystkich prośbach za siebie, w modlitwach za zgromadzenie, twój kościół, twoich pastorów; za wszystkich wierzących; za cały Kościół Boży, aby Bóg wzmocnił ich mocą przez swego Ducha, aby Chrystus zamieszkał w ich sercach przez wiarę. Szczęśliwy czas, kiedy przychodzą odpowiedzi! Kontynuuj modlitwy. Duch objawi i uwielbi Chrystusa i Jego miłość, Chrystusa i Jego krzyż „jako Baranka jakby zabitego, stojącego pośrodku tronu.”
Krzyż i ciało
Tych dwoje są śmiertelnymi wrogami. Krzyż pragnie potępić i zabić „ciało.” „Ciało” pragnie odrzucić i zwyciężyć krzyż. Wielu, gdy słyszy o krzyżu, jako niezbędnym przygotowaniu do pełni Ducha Świętego, dowie się, co takiego jest w nich, co jeszcze musi zostać ukrzyżowane. Musimy zrozumieć, że cała nasza natura jest skazana na śmierć i musi stać się martwa przez krzyż, tak aby nowe życie w Chrystusie mogło przyjść i rządzić w nas. Musimy osiągnąć takie wejrzenie w upadły stan naszej natury i jej wrogości wobec Boga, że staniemy się gotowi, a nawet więcej, pragnący, całkowitego uwolnienia od niej.
Musimy nauczyć się powtarzać za Pawłem: „nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro” (Rzym. 7.18). „Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie możne” (Rzym. 8.7). Jego istotą jest, aby nienawidzić Boga i Jego świętego prawa. To jest cud odkupienia, że Chrystus poniósł na krzyż wyrok i przekleństwo Boga nad "ciałem" i na zawsze przybił go na przeklętym drzewie. Jeśli tylko człowiek wierzy Słowu Bożemu, w którym napisane jest o tym „przeklętym zamyśle ciała," a następnie pragnie uwolnić się od niego, to nauczy się kochać krzyż, jako swe wybawienie od sił wroga.
Nasz stary człowiek jest ukrzyżowany z Chrystusem i naszą jedyną nadzieją jest przyjąć to przez wiarę i trzymać się tego mocno. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje” (Gal. 5.24). Oni dobrowolnie oświadczyli, że będą codziennie traktować „ciało,” które jest w nich jako wroga Boga, Chrystusa i zbawienia ich dusz; i będą taktować je, jako takie, które otrzymało swoją zasłużoną nagrodę w byciu przybitym do krzyża.
Jest to jeden z elementów wiecznego odkupienia, które Chrystus przyniósł nam. To nie jest coś, co możemy pojąć naszym rozumieniem lub osiągnąć naszą siłą. To jest coś, co sam Pan Jezus da nam, jeśli będziemy gotowi do trwania w Jego obecności, dzień po dniu i do otrzymania wszystkiego od Niego. To jest coś, czego Duch Święty nauczy nas i uczyni częścią nas, jako doświadczenie oraz pokaże nam w jaki sposób może dać nam zwycięstwo w mocy krzyża nad wszystkim co jest z ciała.
Krzyż i świat
Czym ciało jest w najmniejszym kręgu mojej własnej osoby, tym świat jest w większym kręgu ludzkości. „Ciało” i „świat” to dwa przejawy tego samego „boga tego świata,” któremu obydwa służą. Kiedy krzyż rozprawia się z „ciałem,” jako z przeklętym, natychmiast odkrywamy czym natura i moc świata są. „Znienawidzili zarówno mnie jak i Ojca mego” (J. 15.24). Dowodem na to było to, że ukrzyżowali Chrystusa. Lecz Chrystus osiągnął zwycięstwo na krzyżu i uwolnił nas spod mocy „świata.” I teraz możemy powiedzieć: „Niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata” (Gal. 6.14).
Krzyż był dla Pawła każdego dnia świętą rzeczywistością, zarówno w tym co wycierpiał od świata jak i w zwycięstwie, które krzyż nieustannie dawał. Jan również napisał: „Świat tkwi w złem” (1J. 5.19). „A któż możne zwyciężyć świat, jeżeli nie ten, który wierzy, ze Jezus jest Synem Bożym? On jest tym, który przyszedł przez wodę i krew, Jezus Chrystus ... a Duch składa świadectwo, gdyż Duch jest prawdą” (1J. 5.5,6). Przeciwko dwóm mocom boga tego świata, Bóg dał nam dwie potężne moce z Nieba, mianowicie, krzyż i Ducha.
ŚWIADECTWO I EPILOG
ŚWIADECTWO I EPILOG
Świadectwo
W następujących cytatach ze „Starlight,” G. Sterrenberg'a , wielka prawda o krzyżu została wyrażona w prostych i mocnych słowach. Niech rozdziały zatytułowane „Społeczność Krzyża," „Duch Święty i krzyż” będą szczególnie czytane.
Nasza głowa – Chrystus zajął najniższą pozycję na krzyżu i tak wyznaczył dla nas, Jego członków najniższą pozycję. Odblask chwały Bożej (Hebr. 1.3) został odrzucony przez ludzi (Iz. 53.3). Od tamtego momentu jedynym naszym prawem, jakie mamy, jest to, by być ostatnimi i najniższymi. Kiedy twierdzimy cokolwiek innego, to jeszcze nie zrozumieliśmy właściwie krzyża.
Dążymy do wznioślejszego życia; znajdziemy je, jeśli wnikniemy głębiej w społeczność krzyża z naszym Panem. Bóg dał Ukrzyżowanemu najwyższe miejsce (Obj. 5). Czy nie powinniśmy zrobić tego samego? Czynimy to, gdy z godziny na godzinę postępujemy, jako ci, którzy są ukrzyżowani z Nim (Gal. 2.19,20). Tak czcimy ukrzyżowanego Pana.
Tęsknimy za pełnym zwycięstwem. Znajdziemy je, gdy wejdziemy w pełną społeczność Jego krzyża. Baranek osiągnął swe największe zwycięstwo ze stopami i rękoma przybitymi do krzyża. Pozostajemy w cieniu Wszechmogącego, tylko tak długo, jak pozostajemy w cieniu krzyża. Krzyż musi być naszym domem. Tylko tam jesteśmy chronieni. Zrozumiemy nasz krzyż dopiero, gdy zrozumiemy Jego krzyż i zapragniemy zbliżyć się tak blisko do krzyża, że nie tylko będziemy go widzieć, ale będziemy go dotykać, nawet więcej, że weźmiemy krzyż i tak stanie się on, jak to ktoś kiedyś powiedział, wewnętrznym krzyżem. Następnie A
Jaki byłby Jezus bez swego krzyża? Jego przebita stopa zmiażdżyła głowę wroga, a Jego przebite ręce ograbiły go całkowicie (Mat. 12.29). Czym jesteśmy bez krzyża? Nie pozwólmy krzyżowi odejść, ale trzymajmy go mocno! Czy uważamy, że możemy podążać inną drogą niż tą, którą On stąpał? Wielu nie zrobi żadnego postępu ponieważ nie biorą krzyża.
Epilog
Krótkie słowo do czytelnika dotyczące usposobienia umysłu, do którego ta książka apeluje. Nie wystarczy, że ktoś powinien zrozumieć i przyjąć myśl pisarza, a potem cieszyć się z powodu uzyskania nowego wejrzenia i z przyjemności, jaką przyniosła nowa wiedza. Tam jest jeszcze coś innego o wielkim znaczeniu. Muszę poddać się prawdzie, tak, aby być gotowym, całą wolą, natychmiast, wykonać wszystko to, co poznam, że jest wolą Bożą.
W książce takiej jak ta, zajmującej się życiem modlitwy i ukrytą społecznością z Bogiem, nieodzownym jest, że powinniśmy być gotowi przyjąć i przestrzegać wszystkiego tego, co widzimy, że jest zgodne ze Słowem i wolą Bożą. Tam gdzie brakuje takiego usposobienia, wiedza czyni jedynie serce mniej zdolnym do otrzymania pełniejszego życia. Szatan stara się być panem komory chrześcijan, ponieważ wie, że jeśli nie ma tam wierności w modlitwie, to jej spuścizna przyniesie nie wielkie szkody jego królestwu. Duchowe moce, dane nam po to, aby przywieść niezbawionych do Pana, lub podbudować Boże dzieci, nie będą doświadczane pod jej wpływem. Brakuje wytrwałej modlitwy, przez którą tylko, ta moc przychodzi.
Wielu zdawało sobie to ważne pytanie: Czy naprawdę powinniśmy nastawić się na odzyskanie broni modlitwy wiary, którą szatan, w dużej mierze, zabrał nam? Postawmy przed sobą powagę znaczenia tego konfliktu. O ile każdy pastor jest zaniepokojony, wszystko zależy od tego, czy jest on, lub nie jest, człowiekiem modlitwy – który w komorze musi być codziennie przyodziany mocą z wysokości. My, wspólnie z Kościołem na całym świecie, musimy narzekać, że modlitwa nie ma miejsca w naszej służbie Bogu, które powinna zajmować, zgodnie z wolą i obietnicą Boga oraz według potrzeb pastora, zgromadzenia i kościoła.
Publiczne wystąpienie, podczas konferencji, w celu pokuty i uświęcenia, do którego nie jeden wierzący został doprowadzony, nie jest rzeczą łatwą. Nawet gdy ten krok zostanie podjęty, to stare zwyczaje i moc ciała, będą miały tendencję do obrócenia tego w nicość. Moc wiary nie jest jeszcze silna. Będzie więc to kosztowało zmaganie i poświęcenie, aby pokonać diabła w imieniu Chrystusa. Nasze kościoły są polami bitwy, gdzie szatan będzie używał całej swoje mocy, aby uniemożliwić nam, stanie się ludźmi modlitwy, mocnymi w Panu i abyśmy nie uzyskali zwycięstwa w Niebie i na ziemi. Jak wiele zależy od tego dla nas, dla naszego zgromadzenia i dla Królestwa!
Nie zdziw się, jeśli powiem, że z bojaźnią i drżeniem i nie bez dużej ilości modlitwy, napisałem to, co ufam, że pomoże zachęcić braci w walce. Z uczuciem głębokiej niegodności odważyłem się zaoferować siebie, jako przewodnika do komory, która jest drogą do świętości i społeczności z Bogiem.
Nie dziw się, że prosiłem Pana, aby dał miejsce tej książce w niektórych komorach i żeby mógł asystować czytelnikowi, tak aby, gdy widzi on, co jest wolą Bożą, mógł natychmiast poddać się jej wykonywaniu. W wojnie, wszystko zależy od posłuszeństwa każdego żołnierza rozkazom, nawet gdy kosztuje go to życie. W naszej walce z szatanem nie zwyciężymy, jeśli każdy z nas nie będzie gotowy nawet w czytaniu tej prostej książki, powiedzieć z serca: „Co Bóg mówi, ja wykonam; i jeśli zobaczę, że coś nie jest zgodne z Jego wolą, natychmiast przyjmę to do wiadomości i zareaguje na to.”
Nie dziw się, że napisałem to świadectwo, aby przypomnieć braciom, że wszystko zależy od ducha poddania się natychmiastowemu posłuszeństwu; w którym czytamy wszystko, co jest powiedziane, zgodnie ze Słowem Bożym.
Dałby Bóg, w swej wielkiej łasce, aby ta książka mogła wykazać więź Kościoła, przez którą możemy myśleć o sobie i pomagać sobie nawzajem i wzmacniać siebie do walki w modlitwie, poprzez którą wróg może być pokonany, a życie Boga może być chwalebnie ujawnione!
Komentarze
Prześlij komentarz