" Życie w modlitwie" - Przedmowa ~ Adrew Murray
Kilka
słów w odniesienia do pochodzenia tej książki i celu w którym
została ona napisana, pomoże czytelnikowi zająć właściwą
pozycję w zrozumieniu jej nauczania.
Było
ona wynikiem konferencji pastorów w Stellenbosch, Republika
Południowej Afryki, kwietnia 11-14,1912. Powód konferencji był
następujący: Prof. de Vos, z naszego Seminarium Teologicznego,
napisał list do pastorów naszego kościoła (Holenderskiego
Kościoła Reformowanego) dotyczący niskiego stanu życia duchowego,
który cechuje na ogół, Kościół na całym świecie i który to
stan, powinien prowadzić do zbadania, jak daleko, to twierdzenie
dotyczy również naszego kościoła. To, co zostało powiedziane w
książce „Stan Kościoła” wezwało go do głębokiego zbadania
serca. Uważał, że nie może być żadnych wątpliwości, co do
prawdziwości tego twierdzenia w odniesieniu do braku mocy duchowej.
Zapytał, czy nie jest to czas dla nas, aby się spotkać i w
obecności Boga, dowiedzieć się, co może być przyczyną tego zła.
Pisał: "Gdy tylko zbadamy warunki w całkowitej szczerości,
będziemy musieli przyznać, że nasza niewiara i grzech są
przyczyną braku duchowej mocy; że ten stan jest grzechem i winą
przed Bogiem i niczym innym jak bezpośrednim powodem zasmucenia
Ducha Bożego.”
Jego
zaproszenie spotkało się z serdecznym przyjęciem. Naszych czterech
profesorów teologii wraz z więcej niż dwustoma pastorami,
misjonarzami i studentami teologii, spotkało się w celu rozważenia
powyższego zagadnienia. Od samego początku, w przemówieniach
panowała atmosfera wyznawania win, jako jedyna droga do pokuty i
odnowienia. Na kolejnym posiedzeniu została dana możliwość do
złożenia świadectwa, o tym, co takiego może być grzechami, które
sprawiły, że życie Kościoła jest tak słabe. Niektórzy zaczęli
wspominać słabości, które widzieli w innych pastorach, zarówno w
prowadzeniu Zboru, jak i w doktrynie, bądź służbie. Wkrótce
stało się jasne, że nie był to właściwy sposób; każdy musiał
uznać, to w czym, on sam był winny.
Pan
łaskawie tak pokierował tym, że byliśmy stopniowo prowadzeni do
grzechu zaniedbania modlitwy, jako jednego z najgłębszych korzeni
zła. Nikt nie mógł przyznać, że jest wolny od niego. Nic tak nie
pokazuje wadliwego życia duchowego pastora i zgromadzenia, jak brak
nieustannej i pełnej wiary modlitwy. Modlitwa
wszakże jest pulsem życia duchowego. Jest to wspaniały sposób
sprowadzenia dla pastora i ludzi obdarzenia oraz mocy z Nieba.
Wytrwała modlitwa z wiarą oznacza obfite życie duchowe.
Podczas
gdy, duch spowiedzi zaczął dominować, pojawiło się pytanie, czy
byłoby to rzeczywiście możliwe, aby oczekiwać odniesienia
zwycięstwa nad wszystkim, co w przeszłości utrudniało nam życie
modlitewne. Na mniejszych konferencjach organizowanych wcześniej,
stwierdzono już, że wielu bardzo pragnęło rozpocząć na nowo, a
jednak nie mieli odwagi, by oczekiwać, że będą w stanie utrzymać
to życie modlitewne, o którym wiedzieli, że jest zgodne ze Słowem
Bożym. Często podejmowali próby, jednak zawiedli. Nie ośmielili
się złożyć żadnej obietnicy Panu, aby żyć i modlić się jak
On by tego od nich chciał; czuli, że jest to niemożliwe. Takie
wyznania stopniowo doprowadziły do odkrycia wspaniałej prawdy, że
jedyną mocą do nowego życia modlitewnego jest znalezienie się w
całkowicie nowej relacji z naszym błogosławionym Zbawcą. Tak się
dzieje, gdy widzimy w Nim Pana, który zbawia nas z grzechu –
również z grzechu zaniedbania modlitwy – a nasza wiara poddaje
się do życia w bliższym obcowaniu z Nim, wtedy życie w Jego
miłości i społeczności, uczyni modlitwę do Niego, naturalnym
wyrażeniem naszej duszy. Zanim się rozstaliśmy, wielu było w
stanie wyznać, że powracali z nowym światłem i nową nadzieją,
aby znaleźć w Jezusie Chrystusie siłę do nowego życia
modlitewnego.
Wielu
czuło, że to był dopiero początek. Szatan, który tak długo
panował w komorze, będzie dokładał wszelkich starań, aby swoimi
pokuszeniami poddać nas, na nowo pod moc ciała i świata. Nic
nigdy, oprócz nauczania i społeczności samego Chrystusa, nie mogło
dać mocy, aby dochować wierności.
Odczuwano
potrzebę stworzenia sprawozdania tych prawd, z którymi mieliśmy do
czynienia podczas konferencji, aby przypomnieć tym, którzy byli
obecni, to czego się nauczyli i to co pomogłoby im podążać za
życiem modlitewnym, które jest tak niezbędne do powodzenia w
działaniach pastorów. Było to również potrzebne dla tych, którzy
nie mogli przybyć i dla starszych w naszym kościele, którzy w
wielu przypadkach odczuwali głębokie zainteresowanie w usłyszeniu,
tego, co było powodem, że ich pastorowie wyjechali z domu.
Wczesne
kopie tej książki były rozesłane z myślą, że jeśli przywódcy
kościoła, pastorowie i starsi zaczną dostrzegać, że w pracy
duchowej wszystko jest zależne od modlitwy i że sam Bóg jest
pomocnikiem tych, którzy czekają na Niego, to rzeczywiście byłby
to dzień nadziei dla naszego Kościoła. Równocześnie zamierzone
to było dla wszystkich wierzących, którzy tęsknią za życiem w
większym oddzieleniu dla Pana. Dla wszystkich, którzy chcą się
modlić więcej i lepiej, w celu wskazania im na chwałę Boga w
komorze i na sposób w jaki ta chwała może spocząć na ich duszy.
Gdy
po raz pierwszy zostałem zapytany o przetłumaczenie tej książki
na angielski, czułem, jakby jej kompozycja była zbyt pośpieszna, a
jej ton wynikał z bliskiej łączności ze spotkaniem, które się
odbyło, zbyt potoczna, aby mogła wzbudzić zainteresowanie. A moje
ograniczone siły, sprawiły niemożliwym dla mnie, myślenie o
napisaniu jej od nowa. Jednakże, kiedy mój przyjaciel Wielebny W.
M. Douglas, zapytał o pozwolenie przetłumaczenia jej, dałem mu
swoją zgodę. Jeśli Bóg chciał przekazać wiadomość przez tą
książkę, do któregokolwiek ze swoich sług, uznałbym za
zaszczyt, móc opowiedzieć, co On uczynił tu w naszym kościele,
jako sugestię tego, co On może uczynić w innych kościołach.
Zakończę
pozdrowieniami do wszystkich sług Ewangelii i do członków
kościoła, którzy mogą czytać tą książkę. Modlę się gorąco,
aby łaska Boża, która tak jasno wykształtowała w nas przekonanie
o grzechu oraz uznanie wielkiej potrzeby i bezradności, a potem dała
wizję i wiarę w to, co może uczynić Chrystus, dla tych, którzy
Mu ufają; aby mogła dać więcej niż jednemu, którzy ją czytają,
odwagę, naradzić się z braćmi i szukać oraz utrzymać pełną
społeczność z Bogiem w modlitwie, która jest istotą życia
chrześcijańskiego. Zostało powiedziane: „Tylko niemodlący się,
są zbyt dumni, by przyznać się do zaniedbania modlitwy.”
Uwierzmy, że jest tam wiele serc czekających na zaproszenie
zachęcające ich do szczerego wyznania swoich niedociągnięć i
braków, jako jedynego, ale za to, pewnego sposobu na powrót i
odbudowę Bożej przychylności i doświadczenia tego, co On uczyni w
odpowiedzi na modlitwę.
Pragnę
jeszcze coś dodać w odniesieniu do "Pięćdziesiątniczych
spotkań modlitewnych” odbywającego się w naszym kościele. Miały
one bardzo interesujące i ważne miejsce w naszej pracy. W czasie
wielkiego Przebudzenia w Ameryce i Irlandii w 1858 oraz w kolejnych
latach, niektórzy z naszych starszych pastorów wydali okólnik
przynaglający kościoły do modlitwy o to, żeby Bóg również mógł
nas nawiedzić. W 1860 roku przebudzenie pojawiło się w różnych
parafiach. W kwietniu 1861 było bardzo wielkie zainteresowanie
widoczne w Paarl, w jednym z naszych najstarszych zborów. Podczas
tygodnia poprzedzającego Zielone Świątki, pastor, który zwykle
głosił tylko raz w niedzielę, ogłosił, że po południu odbędzie
się publiczne spotkanie modlitewne. Ta sposobność wzbudziła
wielkie zainteresowanie i wiele serc było bardzo poruszonych. Jako
jeden z rezultatów, pastor zasugerował, żeby w przyszłości te
dziesięć dni pomiędzy Wniebowstąpieniem a Zielonymi Świątkami
przeznaczyć na codzienne spotkania modlitewne. Miało to miejsce
następnego roku. Obdarzenie (błogosławieństwo) wtedy uzyskane
było takie, że wszystkie sąsiednie zbory, podjęły sugestię i
teraz przez pięćdziesiąt lat, te dziesięć dni modlitwy,
zaobserwowano w całym kościele. Każdego roku uwagi były
wystosowywane, jako tematy przemówień i modlitw, a rezultatem,
poprzez cały nasz kościół, było nauczenie Chrześcijan, o tym,
co Słowo Boże mówi odnośnie Ducha Świętego i poruszenie, aby
szukać i poddać się Jego błogosławionemu prowadzeniu. Te
dziesięć dni często okazywały się szansą do szczególnego
starania o nienawróconych i do częściowego przebudzenia. Stały
się one ośrodkami niewysłowionego obdarzenia u czołowych pastorów
i ludzi, tak że rozpoznali miejsce, które Duch Święty powinien
mieć, jako wykonawca Boga, w sercu wierzącego, w kontakcie z
duszami i w uświęceniu do służby dla Królestwa.
Ciągle
wprawdzie, jeszcze bardzo wiele brakuje nam do pełnej wiedzy i mocy
Ducha Świętego, ale czujemy wdzięczność Bogu za to, co On
uczynił przez prowadzenie nas, aby poświęcić te dziesięć dni
specjalnej modlitwie dla poruszenia Ducha Świętego.
Napisałem
to z myślą, że może będą tacy, którzy będą szczęśliwi
mogąc wiedzieć o tym i w swoim otoczeniu zjednoczą się w
przestrzeganiu tego.



Komentarze
Prześlij komentarz